Ośnieżone pasmo tatrzańskich szczytów widać stąd jak na dłoni. Niczym srebrzysta korona, zdobi łagodne beskidzkie grzbiety, falujące poniżej. Teraz już rozumiemy, skąd popularność nazwy tego wzniesienia w Bielsku-Białej i okolicy. I choć do tej pory, Klimczok, o którym mowa, kojarzył nam się przede wszystkim z pamiętającym czasy komuny domem handlowym w stolicy Podbeskidzia, za sprawą widzianej z jego szczytu panoramy Tatr, szybko trafił na listę gór w Beskidzie Śląskim, które podbiły nasze serca.
Zima lekko odpuszcza, przybierając w miastach mało sympatyczną, szaroburą postać. Za nami kilka odcinków Głównego Szlaku Beskidzkiego. Kolejny, to 25 kilometrowa trasa. Zbyt długa na wciąż zimowe, krótkie dni lutego. Ale co się odwlecze… Tym razem wybór pada na szlak z Kamienicy w Bielsku-Białej na Szyndzielnię, Klimczok i Magurę.
Bukowe lasy, tak jak i inne liściaste, mają to do siebie, że prezentują się pięknie o każdej porze roku, poza zimą. Szczególnie bezśnieżną zimą. Tak głębokie przemyślenia tłuką nam się po głowach, podczas podejścia czerwonym szlakiem przez Dębowiec (686 m n.p.m.) na Szyndzielnię (1026 m n.p.m.). To około 340 metrów różnicy wysokości po pokonania. Mniej więcej dwugodzinna wędrówka. Wędrówka wśród nagich bukowych pni i konarów.
Stopniowo, wraz z rosnącą wysokością pojawiają się świerki, które ożywiają początkowo dość ponury krajobraz. Po drodze mijamy kolejne atrakcje, mniej lub bardziej nas interesujące, takie jak gospoda górska pod szczytem Dębowca, czy sztuczny tor saneczkowy. Jest również „perełka Dębowca”, niewielka, drewniana Kaplica Matki Bożej Fatimskiej i błogosławionych Dzieci Fatimskich.
W końcu docieramy na Szyndzielnię. A tuż pod jej szczytem – o tam się dzieje! Jest i górna stacja kolejki linowej, i świeżo oddana do użytku (w 2015 roku) wieża widokowa, i jedno z najstarszych schronisk PTTK w Beskidach – a w nim, doskonała szarlotka.
O ile pierwszy etap szlaku, na odcinku Dębowiec-Szyndzielnia, zasadniczo pozbawiony był widoków (poza kilkoma na miasto) i prowadził przez bukowo-świerkowy las, o tyle kolejny, liczony od górnej stacji kolejki na Szyndzielni, przez Klimczok po szczyt Magury, takich punktów ma kilka. Zaczynając od wspomnianej wieży widokowej, skąd podziwiać można 360 stopniową panoramę Bielska-Białej oraz Beskidu Małego i Śląskiego, przez rozległy widok sprzed schroniska PTTK Szyndzielnia, na panoramie Tatr ze szczytu Klimczoka, i widokach z Magury kończąc. Sporo jak na łatwą, kilkugodzinną trasę.
Wraz z pokonywaną wysokością, powraca zimowa aura. Daleko jej co prawda, do tej która towarzyszyła nam podczas wejścia na Czantorię, ale i tak jest lepszą opcją, od smutnych późnojesiennych warunków z pierwszego etapu trasy.
Od schroniska PTTK Szyndzielnia trasa łagodnie pnie się pod górę żółtym szlakiem. Po około 45 minutowej wędrówce, i końcowym dość ostrym podejściu, docieramy na szczyt Klimczoka (1117 m n.p.m.). Stąd otwiera się przed nami szeroka i niezwykle malownicza panorama – wspomniany widok na Tatry, Beskid Żywiecki oraz Śląski. Do tego kopulasty masyw Magury na pierwszym planie, z przekornie noszącym nazwę Klimczok schroniskiem PTTK, położonym pod szczytem tegoż wzniesienia.
Stromym, szerokim zboczem, równolegle do krótkiego wyciągu orczykowego, schodzimy do Przełęczy Siodło pod Klimczokiem (1042 m n.p.m.). Kusi nas widok mijanego schroniska, ale w jego gościnne progi zawitamy dopiero po wejściu na Magurę. Nie jest to wielkie wyzwanie. Po około dwudziestu minutach wspinania się czerwonym szlakiem od Przełęczy Siodło, przejściu obok schroniska Klimczok oraz miło prezentującego się budynku GOPR-ówki, docieramy na szczyt Magury (1109 m n.p.m.).
Znów jest okazja do podziwiania rozległych widoków na okolicę. Wędrując dalej, szlak zaprowadziłby nas do Bystrej. W naszych planach jest jednak powrót na parking pod Dębowcem. Tą samą drogą wracamy zatem ze szczytu Magury, zaliczając krótki postój w schronisku Klimczok (nie odpuszczamy żadnej okazji, do poznania kolejnych tego typu obiektów na szlaku). Z choinki znaków na Przełęczy Siodło wybieramy szlak czerwony, który poprowadzi nas pod znane już progi schroniska PTTK Szyndzielnia.
Ostatnim kursem kolejki linowej na Szyndzielni, zjeżdżamy w dół. Zachodzące słońce czerwienią promieni zapala panoramę Bielska-Białej. Prawie jak w Rio, myślimy. I choć „prawie robi różnicę”, ten dzień będziemy wspominać równie miło, co tamte spektakularne widoki.
Zapraszamy na naszą stronę zwiedzajacswiat i profil na fb.
Komentarze