Minął pierwszy miesiąc w Kazbegi – wiosce u stóp wielkiego i potężnego Kaukazu. UU, co ja robię tuu? I w dodatku co ja będę robić przez najbliższe 195 dni? Pracować i to w dodatku w turystyce. Póki co jestem tym bardzo podekscytowana, mam nadzieję, że upierdliwi turyści nie zmienią tego podejścia. A nawet jeżeli, to mam ich głęboko gdzieś, bo mam wokół coś, co doda mi skrzydeł: góry, góry i jeszcze raz góry.

Muszę przyznać, że jeżeli jest na tym świecie coś, w czym można zakochać się od pierwszego wejrzenia, definitywnie może tym być Gruzja. Tak się stało i ze mną – wpadłam, jak śliwka w kompot, od razu po same uszy.

Sama Stepancminda (Kazbegi to nazwa nadana przez Rosjan; dziś jest używana wymiennie, ale Gruzini, podkreślający swą odrębność od Rosji coraz częściej używają swojej rodzimej) to mała, turystyczna wioska (nasza Zakopane w miniaturce), położona na wysokości niemal 2000 m n.p.m. (Pierwszą noc spałam cudownie, myślę, że szybko się tu zaaklimatyzuję!) Górą, królującą nad miejscowością jest oczywiście Kazbek, po gruzińsku zwany Mkinwarcweri, o wysokości przyprawiającej o zawroty głowy – 5047 m.

Gdy byłam tu prawie dwa lata temu po raz pierwszy, Kazbek był ukryty za gęstymi chmurami. Z Kazbegi zapamiętałam bujną, soczystą zieleń i cztery konie, stojące na przystanku autobusowym. To wtedy obiecałam sobie, że muszę tu wrócić – nie odpuszczę, dopóki Kazbek nie pokaże mi się na oczy! Koniec końców dopięłam swego i teraz przez najbliższe pół roku (nawet z hakiem) Mkinwarcweri zawsze będzie w zasięgu mego wzroku – nie licząc oczywiście dni, kiedy postanowi się znowu skryć wśród chmur.

Pół roku – dokładnie 199 dni w Gruzji. Pytania: ale jak to, dlaczego, skąd, po co itp., itd. są pytaniami, na które ciężko udzielić jakiejś konkretnej odpowiedzi. Czasem też chciałabym być ułożoną dziewczyną, wyjechać sobie na wczasy w ciepłe kraje, leżeć pod palmą i o niczym nie myśleć, ale taką mam wariacką naturę, która ciągle mnie gdzieś pcha, nie pozwala stać w miejscu i cóż, przecież to lubię. Zawsze mam coś za coś. Więc to doceniam i jak tylko nadarzy się szansa – korzystam, nie zastanawiając się zbyt długo. Żałować można tylko tego, czego się nawet nie spróbuje.

„Ale nie będziesz się wysoko wspinać?” „Ale tam jest bezpiecznie?” „Ale tam jest zimno?”

A wreszcie konkretne - „Ale co Ty tam w tej Gruzji będziesz robić?!” – wyjdzie w praniu. Kiedyś usłyszałam jedną dobrą odpowiedź, która jest idealna na wszystkie zadane mi pytania.

Będę spełniać marzenia.

Bo przecież marzenia nie spełnią się same!

PS. Kolejna galeria będzie już dużo bardziej zielona - wiosna nadciąga do Kazbegi!

Wczytuję...
Wczytuję...

Czy wiesz, że...

W portalu Góry i Ludzie również Ty możesz zostać autorem artykułów, które przeczytają tysiące Internautów! Już dziś zarejestruj się i zacznij bezpłatnie dodawać swoje treści. To doskonała reklama dla Ciebie i Twoich górskich dokonań. Więcej informacji znajdziesz tutaj.

Dodaj własny artykuł

Już dziś zarejestruj się i dodawaj własne artykuły dla tysięcy czytelników portalu!

Chcę zostać autorem!

Wczytuję...