Ich nazwa powstała kilka lat temu. Spotykali się spontanicznie na wschodach i zachodach słońca w ukochanych Bieszczadach. Podczas wielu wędrówek spotykali się na rozmowach, integracji i i wspólnym marszu szlakami południowo-wschodniej Polski. Świtołapy, bo o nich mowa, to grupa ludzi, których łączy wspólna pasja – miłość do gór, miłość do Bieszczadów.
Kiedy pracowałem w jednej z krośnieńskich firm kilkanaście lat temu, poznałem tam Bartka oraz jego szwagra Marcina, zwanego włóczykijem. Była to wyprawa w Tatry, często uczęszczane w tamtym okresie przez grono ludzi z miłością do gór.
Po latach spotykamy psię gdzieś znowu w Chatce Puchatka na zimowym wyjściu razem z Bartkiem i Marcinem, wcześniej razem jeździliśmy na Ukrainę w Bieszczady Wschodnie oraz na Połoninę Paraszkę. Wspominamy stare czasy, jak się okaże zostaniemy związani przyjacielską więzią wyjazdów w Bieszczady. Włóczykij często mobilizował mnie do dalszego marszu, nawet gdy już brakowało sił. Udzielał też wielu cennych wskazówek w fotografii krajobrazowej oraz nocnej.
Huberta - tj. Muminka poznaję na drodze krzyżowej na Tarnicę - specjalista od ptaków :) dużych i małych.
Konrada, Maćka Roberta O. I K. poznaję na połoninie Wetlińskiej.
Marka przewodnika poznaję na Ukrainie podczas wejścia na Pikuj, człowiek który spędza podczas roku większość czasu na wyjazdach takich przewodników tylko na swojej drodze życzę, zarażają do gór.
Za kilka lat poznaje na Bukowym Berdzie Jacusia - obieżyświata, któremu to trudno usiedzieć w miejscu, wszędzie pełno jego pięknych zdjęć bieszczadzkich scenerii, Magdę - zawsze uśmiechniętą od ucha do ucha, Bartka jej faceta oraz Gąsiorka także specjalisty od zdjęć ze świtów. Jest wesoło, ja w drodze na wspólny wyjazd nie płacę za paliwo (wracam 30 km i płacę), resztkami sił niemalże wbiegam na Bukowe pomyloną drogą. Gdzie zastaję ich rozbawionych. Bartek wziął statyw i obiektywy, lecz nie wziął lustrzanki. Śmiejemy się, że będzie robił zdjęcia oczami.
Na szczycie zastaje jakże cudowny kolejny bieszczadzki wschód.
Marka i Piotrka poznaję na Ukrainie, pierwszy to specjalista od znakomitych relacji filmowych i nocnych zdjęć, też mądra głowa do organizacji wyjazdów, drugi – gadżeciaż :D lodołamacz kobiecych serc :D
Kasię poznaję na Haliczu (jej opisy pod zdjęciami dają wiele do myślenia), Cajmera też, znany jest z liczby 2,7. Pierwszy raz jest z nami Magda zwana Ilenką, przyleciała ze Stanów by się z nami powłóczyć.
Cała ta grupa jest niesamowita. Kolejno poznawani ludzie to osobowości, które czuje jakbym znał od lat. Łukasz, Mariola, Dominik Artur i Ela - zimowe wejście na Pikuj, Ela i jej siostry oraz Kudłaty i Mariusz w Kolibie pod Caryńską, Robert z żoną i Przemek - tak jak byśmy znali się od kołyski i wszyscy inni.
Jeśli wejdziesz między te wrony będziesz krakać jak i one. O tym że w Bieszczadach jest wszystko co kochasz.
Komentarze