Ranking jest aktualizowany co 10 minut
Miłość do gór i fotografii zaszczepił we mnie za młodu Tata - Krzysztof. Nauczył dostrzegania ich piękna i delektowania się bliskością natury, a przede wszystkim ich szanowania ;)
Te wartości pielęgnowane i pogłębiane z każdą kolejną wycieczką w góry i każdym kolejnym zatrzymanym w kadrze ich pięknem i cudownością nie mają końca :)
Czym jest mus mozołu?
Mus mozołu to wewnętrzny przymus umordowania się. Mus mozołu dopada cię znienacka i każe iść, jechać, lecieć, może nawet płynąć, kto wie. Czasem trzeba pojechać gdzieś w głuszę i wleźć na jakąś górę, innym razem trzeba błąkać się godzinami po tym czy innym mieście, choć słońce pali/mróz strzela/but uwiera.
Mus mozołu to inaczej imperatyw znoju. A z imperatywami się nie dyskutuje. Kiedy cię dopadnie, pokornie pakujesz plecak i ruszasz. I nieważne, że znów trzeba wstać o czwartej, że już drugą godzinę szukamy naszej kwatery, że ten upał mnie za chwilę zabije, albo wręcz przeciwnie – mam już odmrożenia trzeciego stopnia. Jest mus – to się jedzie. A tak jakoś jest, że ten mus dopada mnie wyjątkowo często.
Gotowe propozycje atrakcyjnych wypraw górskich: trasy piesze, rowerowe, narty i ferraty. Dodatkowo mapy, panoramy, informacje o ubezpieczeniach, ekwipunek i wiele ciekawostek.
Góry to mój sposób na reset twardy. To właśnie tam wysoko ładuję akumulatory, a przebywanie nad poziomem morza daje mi olbrzymiego kopa energetycznego. W górach szukam ciszy, pcham się zawsze tam, dokąd inni niekoniecznie chodzą. Pośród strzelistych skał i zielonych wzgórz szukam azylu, próbuje odnaleźć siebie, uspokoić duszę. Wyznaję zasadę, że życie nie składa się z sumy oddechów, lecz z chwil, które zapierają dech w piersiach. Dla mnie góry to pasja, która ciągnie mnie coraz wyżej na szczyty.
Jesteśmy parą podróżników włóczących się gdzie tylko nas nogi poniosą czasem są to góry, czasem doliny, a czasem coś zupełnie innego. Swoje przygody opisujemy na blogu swiatoslav.blogspot.com i wszystkich serdecznie zapraszamy do jego odwiedzin.
Minęły zaledwie 2 lata odkąd pierwszy raz poszłam w góry. Doskonale pamiętam gdy kolega przewodnik zasugerował, żebym poszła na Rysy. Wtedy wydawało mi się, że opowiada farmazony. Ja i Rysy ?! Przecież to jest prawdziwa Góra.
A potem się okazało, że mogę więcej. Dużo więcej. I wyżej. "Pójdę na Gerlach. I na Mnicha". "Chcę to zrobić". I zrobiłam. Mniej więcej 2 miesiące po tym, jak pierwszy raz postawiłam stopę w górach.
A potem zaczęłam spisywać swoje górskie przygody. Coś w stylu: "Dziwne przypadki z życia entuzjastycznej entuzjastki gór". Podane w krzywym zwierciadle, słowa dosłownie zaczęły się same układać w ciąg historyjek. Odzwierciedlają same fakty. Chociaż czasem bardzo ciężko w to uwierzyć.
Dawno, dawno temu... a właściwie bardzo niedawno, podziękowałam Komuś, dzięki komu odważyłam się otworzyć na góry. Odrzekł, że to nie Jego zasługa, tylko być może był impulsem, którego mi brakowało.
Odpowiedziałam, że dopiero, gdy wytrwam w górach, będę mogła stwierdzić, że zawdzięczam to sobie. I tak się stało.
Ten sam ktoś powiedział mi: "NIE ODPUSZCZAJ". NIE ODPUSZCZAM♥️.
Moim domem są Góry Izerskie. Tu u podnóża Blizbora, w Domu pod Orzechem znalazłam swoje miejsce. Wspólnie z mężem remontujemy stary poniemiecki dom, w którym w przyszłości będziemy gościć podobnych do nas miłośników ciszy i spokoju. W wolnym czasie jeżdże rowerem, wędruje po okolicy lub... pasę kozy.
Dzielę się z Wami moimi przemyśleniami i relacjami z wypraw górskich
Więcej relacji z podróży na https://valditour.wordpress.com/
Strony
- « pierwsza
- ‹ poprzednia
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- 8
- 9
- …
- następna ›
- ostatnia »
