Od dawna myślałem o Świnicy w kontekście fotograficznego celu. W końcu to pierwszy szczyt w głównej grani Tatr rozdzielający Tatry Zachodnie od Tatr Wysokich. Stanowi niemal namacalną granicę tych dwóch różnych krain. Jednocześnie jest to drugi pod względem wybitności szczyt polskiej części Tatr. Jest to jedno z tych miejsc gdzie Bóg tylko czeka by wyzwolić komuś migawkę.
Dlatego śledziłem prognozy pogody już od dłuższego czasu. Gdy tylko pojawiła się szansa nie wahałem się ani chwili. Przygotowałem sprzęt, spakowałem plecak i wyjechałem. Plan zakładał wejście na szczyt, rozlokowanie sprzętu fotograficznego i doczekanie zachodu słońca. Po wykonaniu zdjęć miałem mieć jeszcze trochę czasu by zejść do poziomu schroniska i tam się przespać lub nawet wrócić do samochodu na noc. Taki był plan. Okazało się jednak, że prognozy nie były trafne w 100% i kilka chwil po zdobyciu szczytu okrył się on bielą tatrzańskich chmur. Miałem jeszcze dużo czasu więc postanowiłem poczekać i zobaczyć co będzie dalej. Nie zawiodłem się.
Na kilkanaście minut przed zachodem słońca chmury wokół Świnicy rozstąpiły się odsłaniając cudowny widok. Najpiękniejsze spektakle są zwykle wtedy gdy na niebie wiele się dzieje. Ja w tym czasie miałem okazje być niemal w centrum wydarzeń.
Wykonałem kilka zdjęć śpiesząc się niezmiernie bo sytuacja pogodowa była bardzo dynamiczna. Wraz z ostatnimi promieniami słońca uchwyciłem Krywań. Niestety chmury błyskawicznie wróciły i opatuliły mnie gęstą, nieprzeniknioną mgłą. Nim zdążyłem spakować sprzęt zrobiło się dosyć ciemno. W bezchmurny dzień powrót w trakcie „niebieskiej godziny” nie nastręczałby trudności. Jednak tego dnia warstwa chmur wokół szczytu skutecznie odcięła dopływ światła szczątkowego. Bezpieczniej było nie ruszać się ze szlaku i pozostać na szczycie. Byłem przygotowany na nocleg w schronisku dlatego miałem ze sobą niezbędny ekwipunek. Kładąc się spać spoglądałem w nieprzeniknioną ciemność zachmurzonego nieba nad moją głową. Tak rozpoczęła się noc na Świnicy.
Gdy przebudziłem się w środku nocy ujrzałem jeden z najpiękniejszych widoków w moim życiu. Rozświetlone milionami gwiazd tatrzańskie niebo z wysokości 2301 metrów.
W ciągu kilku godzin mojego snu chmury zdążyły się rozstąpić i ukazać piękno wszechświata. Nie mogłem przegapić tej okazji i z najwyższą ostrożnością wykonałem kilka zdjęć nie ruszając się właściwie z miejsca. Długo nie mogłem zasnąć nie mogąc nasycić oczu widokiem.
Przebudziłem się gdy zaczęło świtać. Skoro już tu byłem postanowiłem poczekać na kulminacyjny moment wschodu słońca.
Gdy słońce wyłaniało się zza horyzontu byłem już gotowy. Tym razem bezchmurne niebo nie dostarczyło tak wielu atrakcji jak podczas zachodu lecz mimo to widok był niesamowity. Po zdjęciach postanowiłem zjeść szybkie śniadanie i rozpocząłem schodzenie w bezpiecznych już, wręcz idealnych warunkach.
Noc na Świnicy, choć nie planowana, była niezapomnianym przeżyciem. Gorąco zachęcam do zobaczenia filmu na który jest niejako uzupełnieniem tej historii. Mam nadzieję, że dzięki temu będziecie mogli wejść w moją skórę i poczuć ten niesamowity klimat tatrzańskiej nocy.
Komentarze