Na horyzoncie, daleko przed nami, niebo płonie jeszcze czerwienią ostatnich promieni słońca. Zbocza gór z wyraźnym zarysem Giewontu okryła już czerń nocy. Światła Zakopanego i okolicznych wsi wesoło migoczą w dole po prawej stronie ścieżki prowadzącej z Boczania do Kuźnic. Po przeciwnej, jedyną odpowiedzią dla tej świetlnej mozaiki, jest ledwie widoczny księżycowy rożek. Kończący się tak wspaniałymi, pełnymi spokoju obrazami dzień w Tatrach, do spokojnych wcale nie należał. Wręcz przeciwnie – obfitował w wyzwania i emocje jak mało który. Nie ma się czemu dziwić – w końcu za cel naszej wędrówki obraliśmy jeden z odcinków Orlej Perci, a dokładnie przejście Granatów.

Ponad 23-kilometrowa trasa – ta wartość nie robi większego wrażenia, 13 godzinny szlak (wydłużony ze względu na zdjęcia i potrzebę podziwiania tego co dookoła nas, o kolejne godziny) – też do przyjęcia, blisko 1300 metrów różnicy wysokości, około 1800 metrów obniżeń i tyle samo przewyższeń – to już daje do myślenia. Nam dało. I wiecie co wymyśliliśmy? Że warto się zmierzyć z tym wyzwaniem! A prognoza pogody na wybrany dzień, tylko nas w tym przekonaniu utwierdziła.

I tak oto w lipcową niedzielę ruszamy z parkingu w Zakopanem w stronę Kuźnic. I dalej, dobrze znaną nam trasą, przez Boczań i Przełęcz między Kopami do Murowańca (1500 m n.p.m.). To dwugodzinna wędrówka szlakiem niebieskim. Kolejny 40-minutowy odcinek do Czarnego Stawu Gąsienicowego (1624 m n.p.m.), też nie jest dla nas nowością (zawsze jednak miło jest w tym miejscu spojrzeć w stronę Kościelca i postrzępionej Grani Orlej Perci). Dopiero kolejne trzy godziny, w czasie których docieramy najpierw do Zmarzłego Stawu (1788 m n.p.m.) z widokiem na Przełęcz Zawrat (po 1 godzinie marszu od Czarnego Stawu Gąsienicowego), a następnie przez Żleb Kulczyńskiego do Zadniego Granatu (kolejne 2 godziny), są zupełnie nowym doświadczeniem. Za Zmarzłym Stawem szlak z niebieskiego zmienia kilkakrotnie kolory, prowadząc żółtym, zielonym i wreszcie z dna Dolinki Koziej, czarnym oznakowaniem trasy.

Czarny Staw Gąsienicowy
Czarny Staw Gąsienicowy
Żleb Kulczyńskiego

Od Żlebu Kulczyńskiego robi się wymagająco. Za nami pozostaje płaskie, choć kamieniste dno Koziej Dolinki, przed nami skalna ściana zwana Rysą Zaruskiego. Resztki śniegu zalegają pomiędzy jej głazami. Rozpoczynamy wspinaczkę po skalnych blokach. Pojawiają się łańcuchy i metalowa poręcz. Atrakcja goni atrakcję. To 20-metrowy komin do pokonania, to przepaść, to znów skalna rynna. Aż w końcu trochę łatwiejsza wspinaczka po dużych głazach i kamieniach właściwym Żlebem Kulczyńskiego. Jeszcze 15-minutowa chwila wysiłku i łączymy się z Orlą Percią, wkraczając na szlak czerwony.

Skręcając w lewo od Żlebu Kulczyńskiego docieramy do Zadniego Granatu (2240 m n.p.m.). Stąd zaledwie pół godziny dzieli nas od Skrajnego (2225 m n.p.m.), ostatniego z trzech Granatów (środkowy – to Granat Pośredni). Te pół godziny to na przemian schodzenie i wspinaczka po łańcuchach, stromymi i eksponowanymi miejscami. To też czas podziwiania wspaniałej panoramy Tatr. Z jednej strony widok na grań Orlej Perci z Doliną Gąsienicową i Doliną Pańszczyca, z drugiej na Dolinę Pięciu Stawów i Tatry Wysokie. Przy dobrej pogodzie (a taką mamy) widoki zapierają dech w piersiach. Podobnie jak wędrówka tym wymagającym niekiedy akrobatycznych zdolności, odcinkiem.

Widok z Granatów na Orlą Perć i Czarny Staw Gąsienicowy
Widok z Granatów na Dolinę Pięciu Stawów i Tatry Wysokie

Po zdobyciu Skrajnego Granatu nie odpuszczamy, i dalej przez Buczynowe Turnie ruszamy w stronę Krzyżnego (2112 m n.p.m.). To najdłuższy 2,5 godzinny odcinek Orlej Perci, nadal oznaczony czerwonym kolorem, nie dający możliwości opuszczenia szlaku aż do końcowego punktu, wspomnianej Przełęczy Krzyżne. Mnóstwo tu łańcuchów i innego żelastwa, eksponowanych miejsc, niestabilnego żwirowego podłoża, wspinaczki w górę i w dół to po północnej, to po południowej stronie grani. Aż ciężko znaleźć chwilę wytchnienia i czas na podziwianie widoków, które nadal są takie, że hej!

Koniec Orlej Perci to Przełęcz Krzyżne. W tym miejscu możliwe są dwie opcje: zejście do Doliny Pięciu Stawów, lub przez Dolinę Pańszczyca do Murowańca. Początkowo planowaliśmy wybór tej pierwszej, aby nie powtarzać szlaku, którym rozpoczęliśmy naszą wędrówkę. Ostatecznie obawiając się problemów z transportem (zrobiło się późno), decydujemy się na tzw. pętlę i powrót na nogach do parkingu w Zakopanem.

Przed nami 1,5 godzinna wędrówka żółtym szlakiem od Przełęczy Krzyżne do Czerwonego Stawu w Dolinie Pańszczyca, a następnie godzinny spacer przez piękny Las Gąsienicowy do Murowańca.

Ostatni odcinek drogi z Murowańca przez Przełęcz między Kopami i Boczań do Kuźnic pokonujemy w czasie zapadających powoli ciemności, które poprzedza spektakl opisany na początku. Widowisko przeznaczone dla nielicznych, którzy pozostali na bezpiecznym szlaku.

Zapraszamy na naszą stronę zwiedzajacswiat.com i profil na fb

Tagi: 
Wczytuję...
Wczytuję...

Czy wiesz, że...

W portalu Góry i Ludzie również Ty możesz zostać autorem artykułów, które przeczytają tysiące Internautów! Już dziś zarejestruj się i zacznij bezpłatnie dodawać swoje treści. To doskonała reklama dla Ciebie i Twoich górskich dokonań. Więcej informacji znajdziesz tutaj.

Dodaj własny artykuł

Już dziś zarejestruj się i dodawaj własne artykuły dla tysięcy czytelników portalu!

Chcę zostać autorem!

Wczytuję...