Do wycieczki na Halę Stoły zainspirował mnie artykuł opublikowany w jednej z górskich gazet, w którym padła kusząca obietnica spaceru mało uczęszczanym szlakiem. Przekonało mnie to i pewnego lipcowego ranka o godzinie ósmej rano stanęłam u wlotu do Doliny Kościeliskiej, która miała mnie po około 35 minutach doprowadzić do niebieskiego szlaku wiodącego na Halę. Na szczęście o tej porze dolina jest niemal pusta – widać większość turystów jeszcze śpi, mam jednak świadomość, że w drodze powrotnej z Hali Stoły nie będę już miała tyle szczęścia.
Dolina Kościeliska znajduje się w obrębie Tatr Zachodnich, jej powierzchnia obejmuje 35 km2, długość wynosi 9 km a wzdłuż niej płynie Potok Kościeliski.
Przewężenia skalne w dolinie nazywane są bramami, a pierwsza z nich nosi nazwę Niżnej Bramy Kościeliskiej (inaczej zwanej Bramą Kantaka). Dolina ta uważana jest przez zdecydowaną większość turystów za najpiękniejszą dolinę Tatr, stąd niemal zawsze są tutaj tłumy turystów, co niewątpliwie utrudnia rozkoszowanie się pięknem otoczenia. Mało jednak kto ma świadomość, że kiedyś w przeszłości czyniono tutaj próby wzniesienia małej zapory w celu utworzenia sztucznego jeziora na potoku płynącym wzdłuż doliny. Pamiątką po tych próbach jest grota znajdująca się w skałach po lewej stronie na wysokości Niżnej Bramy.
Po przekroczeniu bramy rozpościera się przede mną piękna i rozległa Polana Kira Miętusia, niegdyś intensywnie wykorzystywana przez pasterzy – dziś prowadzony jest tu tylko tzw. kultowy wypas owiec. Po środku polany stoi samotny szałas, w którym można nabyć różnego rodzaju produkty mleczne. Tak też więc robię i nabywam prowiant w postaci kilku oscypków. Nie da się ukryć, że smak oscypków sprzedawanych na Krupówkach nijak się ma do tych sprzedawanych w szałasie. Podążając dalej szlakiem mijam Polanę Cudakową oraz Polanę Stare Kościeliska. Ta ostatnia w XVIII i XIX wieku stanowiła centrum gwarnej osady górników i hutników, trudniących się przerabianiem wydobytych w głębi doliny rud żelaza. Na skraju Polany Stare Kościelisko kończy się mój spacer Doliną Kościeliską. Wkraczam na niebieski szlak odbijający w prawo na Halę Stoły.
Tutaj kończy się leniwy spacerek, gdyż szlak zaczyna piąć się dość stromo pod górę. Przede mną jeszcze ponad godzina marszu. Szlak wiedzie przez las i – co jest dość zaskakujące jak na Tatrzańskie szlaki – panuje tutaj kompletna cisza. Słychać jedynie nieśmiałe odgłosy mieszkańców lasu.
Po ok 40 minutach wspinaczki (nie spotkałam na tym szlaku jak dotąd żywego ducha), podczas krótkiego postoju moją uwagę przyciąga niewielka ścieżka odbijająca na lewo od szlaku. Udaję się więc na mały rekonesans. Po kilkudziesięciu metrach moim oczom ukazał się piękny widok – stoję na brzegu pionowego urwiska patrząc w dół na linię szlaku w Dolinie Kościeliskiej wiodącego do schroniska na Hali Ornak oraz szczyty okalające dolinę. Widok zapiera dech, więc napawam się jeszcze chwilę widokiem i wracam na szlak na Halę Stoły.
Po 30 minutach osiągam cel, wprawdzie zmęczona, ale warto było. Hala stanowiła kiedyś centrum dużej hali pasterskiej. Pozostałością po tamtych czasach jest jeden z najlepiej zachowanych w Tatrach kompleks szałasów, które dzięki wysiłkom miłośników zabytków z Zakopanego są co jakiś czas restaurowane. Z hali roztacza się przepiękna panorama obejmująca między innymi: Dolinę Kościeliską, masyw Czerwonych Wierchów Giewont i Smreczyński Wierch. Na hali jestem zupełnie sama, nadal nie spotkałam nikogo na szlaku pomimo szczytu sezonu (lipiec), więc mogę bez przeszkód i w spokoju delektować się pięknym widokiem roztaczających się wokoło (robię to przez ponad 3 godziny). Niewątpliwie jest to miejsce, w które chętnie będę wracać jeszcze nie jeden raz.
Droga powrotna aż do skrzyżowania z Doliną Kościeliską była równie cicha i pusta jak pod górę. Niestety w dolinie o tej porze (ok godziny 14) jest już tłum ludzi, w związku z czym panuje tutaj niesamowity zgiełk. To dość bolesna odmiana po kilku godzinach spędzonych w niemal kompletnej ciszy. Czas szybko przemknąć do Kir i wracać do miejsca zakwaterowania – co też czynię.
Galeria poniżej.
Pozdrawiam serdecznie
Tekst i zdjęcia Agnieszka Parol (Guen)
Zapraszam na mojego bloga: https://guenphoto.wordpress.com
Komentarze