Jest takie powiedzenie, które przyciąga co roku tysiące turystów „Rzuć wszystko i jedź w Bieszczady”. Hasło wciąż aktualne bo ten dziki rejon Podkarpacia, z roku na rok staje się coraz bardziej popularny.
A w tym roku to nawet mnie przyciągnął na tydzień w swoje rejony. Także spakowałem mapę, aparat i namiot i ruszyłem zmierzyć się z Bieszczadami. Chyba każdy z nas lubi chodzić po górach, ale chyba nie każdy uwielbia bawić się w górskiego sadomasochistę i taszczyć ze sobą 70 litrowy plecak wypełniony obiektywami. Przysięgam, że podczas wędrówki czerwonym szlakiem ze Smerku w kierunku Połoniny Wetlińskiej, ludzie prócz normalnego „cześć” obcinali Nas czy na pewno nie przekroczyliśmy nielegalnie granicy.
W pewnym momencie nawet na Nas straż graniczna się połasiła, licząc na to, że uchodźcy. Niestety za szybko się zorientowali, że statyw przypięty do plecaka to nie karabin. I na zapytanie czy podwiozą do Ustrzyk Górnych, to chłopaki zrobili #hehaszki i uciekli.
Wracając do Bieszczad, okiem fotografa mogę szczerze przyznać, że ich przekrojowy charakter przypomina Nową Zelandię. Z rana mamy przepiękne mgły przysłaniające doliny, które dopiero poranne słońce je przegania. Pierwsze co na myśl mi przyszło kadr „Władcy Pierścieni”.
Następnie spacer połoniną, i jej bezkresna przestrzeń dookoła. Widoczki jak ze sceny „Drużyna Pierścienia”. Zauważyłem, że właśnie ta różnorodność Bieszczad jest przepięknie widoczna.
W poniedziałek łazisz po graniach i dookoła otacza cię morze żółtej przesuszonej trawy, a następnego dnia spacerujesz po zielonych dolinach otoczonych soczystą zielenią.
Jako fotograf jestem bardzo zadowolony z efektów jaki zaprezentuję Wam poniżej. Przekonacie się na własne oczy o różnorodności tego podkarpackiego regionu do którego jeszcze na pewno powrócę ale… w zimie.
Dla zainteresowanych zdjęcia robione Nikon D750 + Tamron 24-70 G2 + Sigma 10-20 + Filtry Haida – Red Diamond.
Komentarze