Co to był za dzień! Najpierw wizyta w Čičmanach, słowackiej wiosce z dziesiątkami misternie zdobionych domów z drewna. A potem, obowiązkowy górski akcent.
Tatry Zachodnie w sierpniu okazały strzałem w dziesiątkę. Apetyty wszystkich uczestników zostały zaspokojone, dwutysięcznik (a nawet dwa) zdobyte, a widoki i pogoda zdecydowanie przychylne.
Królowa Beskidów - kapryśna jak baba powiadają, w końcu to Babia Góra. Zmienna nie tylko pogodowo, ale i krajobrazowo. Jej unikalność najlepiej dostrzec na przestrzeni czterech pór roku.
Rysy oczarowały mnie swoim pięknym położeniem i krajobrazami. Dodatkowo przepiękna pogoda pozwoliła się nacieszyć niezapomnianymi widokami, których nie doświadczyłem nigdzie indziej.
Na horyzoncie, daleko przed nami, niebo płonie jeszcze czerwienią ostatnich promieni słońca. Zbocza gór z wyraźnym zarysem Giewontu okryła już czerń nocy. Kończący się tak wspaniałymi, pełnymi spokoju obrazami dzień w Tatrach, do spokojnych wcale nie należał. Wręcz przeciwnie – obfitował w wyzwania i emocje jak mało który. Nie ma się czemu dziwić – w końcu za cel naszej wędrówki obraliśmy jeden z odcinków Orlej Perci, a dokładnie przejście Granatów.
Hala Gąsienicowa jest jednym z najpiękniejszych miejsc w Tatrach. Największy węzeł szlaków turystycznych w polskich Tatrach - trasy m.in. na Orlą Perć, Świnicę czy Kasprowy Wierch. Na hali znajduje się schronisko "Murowaniec" przy którym możemy odpocząć a także wymienić się wrażeniami z wędrówek z innymi turystami.