Okładka

Przez 6 dni przeszliśmy 100 km trasę z Telgartu do Donovaly granią Tatr Niżnych razem z naszym niepełnosprawnym siedmioletnim synem. Dziennie wędrowaliśmy średnio 10 godzin, a suma pokonanych przewyższeń podczas całej wyprawy wyniosła 5660 m. 

Trasę podzieliliśmy na sześć etapów. Czas przejścia każdego z nich był mocno wyśrubowany, a wędrówka kończyła się w miejscu przeznaczonym na biwakowanie. Tyle teorii, bo w praktyce wyszło już inaczej...

W pierwszym dniu wszystko poszło zgodnie z planem. Z Telgartu ruszyliśmy o 8:00 i dość szybko dotarliśmy na Kralovą holę. Do Andrejcovej pozostało niewiele drogi. Niestety przyszło załamanie pogody, które musieliśmy przeczekać w zbudowanym przez siebie schronie. Takich "budowli" w czasie tej wędrówki wznieśliśmy jeszcze kilka. Do Andrejcovej dotarliśmy o 16:30.

Kolejny dzień okazał się znacznie trudniejszy. Nasz cel to utulna Ramza, do której niestety nie dotarliśmy. Odległość, którą mieliśmy do pokonania w tym dniu to aż 20 km. Po wyczerpującej 12h wędrówce okazało się że do celu wciąż brakuje, a słońce już zaszło. Wtedy po raz pierwszy zaczęliśmy się zastanawiać czy aby nie porwaliśmy się z motyką na słońce. Na szczęście przezornie uzupełniliśmy wcześniej zapas wody dlatego mogliśmy rozbić namiot jak tylko znaleźliśmy odpowiednio płaskie miejsce. Wodę na całej trasie można czerpać ze źródeł, które są oznaczone na każdej mapie jak i w terenie.

Kiedy w trzecim dniu dotarliśmy do schroniska Stefanika, znów odżyła w nas nadzieja na ukończenie przejścia całej grani. Chociaż dalej szlak wcale nie był łatwiejszy. Codziennie pokonywaliśmy ostre podejścia i zejścia. Jak to na grani skały, kamienie, korzenie, a do tego czasem wiatr, burza na zmianę z palącym słońcem no i ciężar naszych plecaków. A było co dźwigać. Na szlaku nie ma możliwości zaopatrzenia się w żywność dlatego wszystko co potrzebne na całą wędrówkę trzeba mieć ze sobą. Łącznie dźwigaliśmy około 40kg.

Nasz niepełnosprawny syn Miłosz radził sobie różnie. Na podejściach nie miał sobie równych. Znacznie nas wtedy wyprzedał i jakoś specjalnie go to nie męczyło. Za to przy zejściach było już gorzej. Trudno mu w takiej sytuacji odpowiednio przenieść ciężar ciała. Miłosz to dziecko z porażeniem mózgowym, który na co dzień zmaga się z dysfunkcją ruchu, wzroku oraz niepełnosprawnością intelektualną i to co nam przychodzi automatycznie u niego często wymaga wysiłku. A kiedy do tego dochodzi strach przed upadkiem jego reakcją (najgorszą z możliwych) jest odchylenie się do tyłu. Kończy się to upadkiem na pupę. Szczególnie jeden upadek był dość dotkliwy. Płakał długo, a część pośladka od razu zrobiła się sina. Wtedy kolejny raz zawahaliśmy się nad dalszą wędrówką. Mniejszych upadków i potknięć nawet nie liczyłem. Było ich tak wiele.

Upadki zdarzały się też nam. Na jednej ze skał potknąłem się i przewróciłem na plecy. Wielki plecak zamortyzował uderzenie ale i tak długo nie mogłem się pozbierać. Miłosz po każdym dniu zamiast być coraz słabszy radził sobie coraz lepiej. Kondycyjnie i jakościowo najlepiej poradził sobie w dwóch ostatnich dniach wędrówki. Kiedy zeszliśmy z grani do Donovaly, a zza zakrętu wyłonił się pierwszy dom, stanął jak wryty i powiedział „to jest dom!”, „tam ktoś mieszka!”. Trudno się dziwić. Nasze dziecko od sześciu dni nie widziało żadnych ludzkich siedlisk. Kontakt z naturą to coś czego brakuje nam wszystkim coraz bardziej. O takim wyjeździe będziemy opowiadać przez całe życie. Bo to była wyprawa życia!

Nasze charytatywne przejście granią Tatr Niżnych odbyło się w ramach projektu "Góry dla Miłosza", którego celem jest zbiórka pieniędzy na dalsze leczenie i rehabilitację Miłosza. Do naszego marszu możesz dołączyć w każdej chwili na zrzutka.pl/92r7x8

W drodze do Andrejcovej

W drodze do Andrejcovej

Burza na grani

Burza na grani

Orlova 1840m n.p.m. po burzy

Kąpiel w Andrejcovej

Podejście na Velka Vapenica

W drodze do Ramzy, Zadna hola

Do Ramzy nie dotarliśmy, a nocleg spędziliśmy po prostu na szlaku

Wodę na całej trasie można czerpać ze źródeł

W drodze do Chaty Stefanika

W drodze do Chaty Stefanika

W drodze do Chaty Stefanika

To już czwarty dzień! Podejście na Dumbier i Chopok

Przed nami Derese

Widok na Chopok i Derese

W drodze do Durkovej

W tej części Tatr Niżnych więcej jest kozic niż turystów

Kolejny deszcz i kolejny schron przeciwdeszczowy

W drodze do Durkovej

Kotliska 1937m n.p.m.

Wciąż jesteśmy w drodze do Durkovej

Durkova, idealne miejsce na biwak!

Dzień piąty był wietrzny, zimny i deszczowy

Przed nami Latiborska hola

Podejście na Velka Chochula

Velka Chochula i zasłużony odpoczynek

Velka Chochula 1753m n.p.m.

Przed nami Mala Chochula, Prasiva i zejście na Hiadelske sedlo

Hiadelske sedlo, to już ostatnia noc na szlaku

Kozi chrbat, zaczynamy schodzić z grani

Kecka, ostatni szczyt i marne 1225m n.p.m.

Po sześciu dniach wędrówki dotarliśmy do Donovaly!

Wczytuję...
Wczytuję...

Czy wiesz, że...

W portalu Góry i Ludzie również Ty możesz zostać autorem artykułów, które przeczytają tysiące Internautów! Już dziś zarejestruj się i zacznij bezpłatnie dodawać swoje treści. To doskonała reklama dla Ciebie i Twoich górskich dokonań. Więcej informacji znajdziesz tutaj.

Dodaj własny artykuł

Już dziś zarejestruj się i dodawaj własne artykuły dla tysięcy czytelników portalu!

Chcę zostać autorem!

Wczytuję...