
Wraz z dwójką podobnych mi pozytywnie zakręconych Wariatów poszliśmy w nieznane nam wcześniej zimowe okowy Królowej Beskidów i ta właśnie wycieczka okazała się być najcudowniejszą w moim życiu wyprawą górską! To było o tyle dla mnie nie do końca pojmowalne, gdyż przecież ta wycieczka była bez Taty... Chociaż tak naprawdę wiem, że On zawsze ze mną jest w górach.
Ten pierwszy "Diabelski wschód Słońca w bieli" zapoczątkował coroczną tradycję zimowego wejścia na Babią Górę i noclegu pod diabelskim murkiem w najcudowniejszym milardgwiazdkowym hotelu jaki tylko można sobie wymarzyć!
Przy okazji tych wypraw poznałem kolejnych wspaniałych Diabelskich Wariatów, którzy też chcą przeżyć tę zimową przygodę, niejednokrotnie idąc tak jak ja za pierwszym razem za swoim marzeniem, chociaż nawet nigdy w zimie nie nocowali w górach choćby w namiocie! Dziesiątki, ba setki! świetnych ludzi, turystów którym przyświeca jeden cel - porwać się na coś nieobliczalnego i wspaniale spędzić czas, zimowy czas w gościnnych (chociaż nie raz srogich i wietrznych) progach Babiej Góry w gronie pozytywnie zakręconych Diabelskich Wariatów!
Zatem jeśli chcesz przeżyć fantastyczny łykend w górach na Królowej Beskidów opatulonej białą śnieżną pierzynką, chcesz sprawdzić się w warunkach o których do tej pory myślałeś, że są nie dla Ciebie (spanie w zimie pod gołym niebem (bez namiotu!) - serdecznie zapraszam!!! ;) )
Z diabelskim pozdrowieniem - Meteor :-)
Komentarze