W końcu trafiłam na praktycznie idealne warunki w zimowych górach... Ale od początku :)
W czwartek patrząc na prognozę pogody na najbliższe dni stwierdziłam to musi być teraz... w piątek miał padać w dzień śnieg z nocy z piątku na sobotę oraz rano miał być lekki mróz a sobota miała być piękna i słoneczna w związku z tym nie zastanawiałam się długo. Jedziemy. Od razu dałam znać dwójce przyjaciół czy jadą z nami (ze mną i mężem) w Pieniny na wschód... tak o to powstał plan – wyjazd po trzeciej w nocy i dojście ok. pół godziny przed wschodem. Po zaparkowaniu przy szlaku na niebie było widać gwiazdy i kilka obłoczków... Jasna noc i lekki mróz czyli tak jak miało być… tak… ale... po pół godziny przejścia pojawiła się mgła... gęsta mgła... górski świat zniknął. No ale cóż nadzieja pozostaje zawsze :D
Dotarliśmy na polanę pod samą kopułą Wysokiego Wierchu ledwo było widać gdzie jesteśmy... ale szlak i wejścia znamy dobrze. Na Wysoki zaczęliśmy wchodzić od lewej strony czyli jakby się szło od schroniska (mgła trzymała się nadal nad nami). Weszliśmy na Wierch była 7.20 a nad nami zaczęło się pojawiać niebieskie niebo... najpierw trochę a zaraz mgły zeszły na dół... to było wielkie WOW. Nie zdążyłam nawet statywu rozłożyć tylko tak stałam i się wpatrywałam w to co się działo... Mgły w dolinach, słońce zaczęło robić efekty... pas pomiędzy chmurami a lasem i dolinami płonął... Ludzi na szczycie oprócz naszej czwórki było kilkoro... Już po wschodzie kiedy słońce było wyżej przyszedł jeszcze jeden fotograf więc spokój i cisza dominowała. Tak o to właśnie chodzi... reset od życia codziennego :).
Postaram się Wam pokazać to co się działo właśnie na zdjęciach :)
Przeczytaj też
Czy wiesz, że...
W portalu Góry i Ludzie również Ty możesz zostać autorem galerii, które zobaczą tysiące Internautów! Już dziś zarejestruj się i zacznij bezpłatnie dodawać swoje fotografie. To doskonała reklama dla Ciebie i Twoich górskich dokonań. Więcej informacji znajdziesz tutaj.










































Komentarze