Miniony rok był wspaniały niemal w każdym względzie. Także jeśli spojrzeć na niego przez pryzmat moich dwóch największych pasji i miłości jakie mam w życiu, czyli gór i fotografii. Ciężko wybrać tylko kilka zdjęć czy w kilku słowach opisać to czego miałem szczęście doświadczyć. Postarałem się dla was wybrać parę zdjęć, które są esencją tych minionych 365 dni, a których sporo spędziłem w moich ukochanych górach! Zapraszam do "krótkiej" fotorelacji - miłego oglądania!
Początek roku to już od kilku lat zawsze przygotowania do największej mojej wycieczki w roku, czyli zimowego wyjścia na Królową Beskidów z nocowaniem na szczycie. Opis tej czwartej wyprawy i więcej zdjęć znajdziecie tutaj:
Diabelski wschód Słońca w bieli po raz czwarty... i na pewno nie ostatni! czyli AD 2016 ;)
Zatem teraz tylko kilka zdjęć z tej fantastycznej wyprawy:
Kolejną wycieczką była...wycieczka na wschód Słońca na Gorcu przy okazji Pierwszego Zlotu Diabelskich Wariatów w Gorczańskiej Chacie w kwietniu. Impreza okazała się wspaniała, zaś sama wycieczka zaowocowała kilkoma fajnymi widokami:
Wracając ze szczytu trafiliśmy na szlaku na polankę z Krokusami, które skąpane w rosie, wyglądały wprost magicznie.
W Gorcach wiosna już królowała dookoła, ale Tatry dalej były przykryte białą pierzynką, co wyglądało wprost magicznie.
Pierwszy weekend majowy to ponowne odwiedziny Gorców i Gorczańskiej Chaty. I tym razem, krótko mówiąc - pogoda dopisała :)
Drugi majowy długi weekend i... nie zgadniecie... Gorce jeszcze raz! Pogoda znów wspaniała, towarzystwo jak zawsze też :)
Jednak aby nie było zbyt monotonnie, tym razem na wschód Słońca udałem się (wraz z kilkoma ochotnikami) na Magurki - trzeci szczyt w Gorcach (po Gorcu i Lubaniu) na którym postawiono wieżę widokową. Trafiliśmy świetnie, gdyż nasza gwiazda wstrzeliła się idealnie w pasmo Lubania, zza którego nam się ukazała.
Kolejny, tym razem szybki wypad weekendowy, a jakże, znów w Gorce i gościnne progi Gorczańskiej Chaty oznaczał kolejny śliczny wschód Słońca, ale już na Gorcu.
Lipiec nie był zbyt bogaty w górskie wędrówki, ale przyniósł jedną, do tego bardzo spontaniczną, która za mną "chodziła" już od jakiegoś czasu, lecz trzy tygodnie wcześniej plany pokrzyżowała burza pałętająca się w rejonie Pilska przez bite dwa dni... Tym razem szybki nocny wypad na Pilsko był zakończony pełnym sukcesem. Więcej o nim możecie przeczytać (i pooglądać) tutaj:
Spontaniczny diabelski wschód Słońca z kawą w tle na Pilsku
Tradycyjnie w połowie sierpnia jadę w góry, aby łapać spadające gwiazdy, czyli na obserwacje najbardziej znanego i najbardziej medialnego spośród rojów - Perseidy. Jako, że poprzednie dwa lata łapałem z różnym szczęściem na Babiej Górze, w ubiegłym roku postanowiłem poszukać czystszego nieba z piękniejszym widokiem gwiazd. A takie niebo najbliżej Krakowa jest w... Bieszczadach! Jednodniowa wyprawa, a raczej jednonocna, na Jasło była szalona i bardzo udana! Meteory śmigały jak szalone, każdy z nas widział ich kilkadzsiesiąt, a drugiego dnia przy pięknej acz nie za gorącej mimo środka lata pogodzie, można było się rozkoszować bieszczadzkimi wspaniałymi klimatami! (Relacja z tej wycieczki niebawem)
Jesień nadeszła nadspodziewanie szybko, a wraz z nią moja najdłuższa historycznie, tradycyjna coroczna wycieczka czyli Jesienny Gorc z Meteorem! Jak co roku, tym razem w październiku opanowaliśmy miejsce gdzie w wakacje urzęduje baza namiotowa na Gorcu. W sile kilkunastu osób (nie brakowało rzecz jasna diabelskich wariatów!) świetnie spędziliśmy weekend, choć pierwszy raz w historii towarzyszył nam również... śnieg, którego spory opad tydzień wcześniej wyrządził w górach sporo szkód. Ale było jak zawsze wspaniale, nawet mimo tego, że w niedzielę od rana świecił padał deszcz. Ale w niczym nam to nie przeszkodziło, by w świetnych humorach spędzić górsko i relaksacyjnie czas. W sobotę tradycyjne ognisko, gitara i śpiewy. Było po prostu świetnie! ;)
Pogórze Ciężkowickie jest terenem w którym się raczej rzadko bywa. Pierwszy raz jadąc do Schroniska Dobrych Myśli i Chatki Włóczykija na wspaniałą muzyczną imprezę tworzoną od wielu już lat przez Włodka Mazonia, nie wiedziałem co mnie tam czeka. Ale mimo iż góry ciut niższe, to jak zawsze w nich atmosferę, kapitalną atmosferę tworzą ludzie! O tej świętej zaiste prawdzie przekonałem się po raz kolejny ;) To był kolejny wspaniały górski weekend i rzecz jasna nie obyło się bez wycieczki, tym razem na zachód Słońca, który specjalnie dla nas był po prostu piękny.
Kolejna tradycyjna już jesienna wycieczka to także dwudniowa eskapada na najwyższy szczyt Beskidu Wyspowego czyli Mogielicę, oczywiście ze spaniem na wieży. Przełożona raz ze względu na kiepską pogodę, w końcu doszła do skutku. Jednak i tym razem aura postawiła mocne weto w postaci bardzo mocnego wiatru i prognoz, które kategorycznie przeczyły zdrowemu rozsądkowi i myślom aby zostać na noc... Po długich rozmyślaniach, koniec końców nie zostałem na wieży i wróciłem do auta, ok. 2-ej w nocy docierając do Lubomierza. Ale kto wędrował w nocy, ten wie, że taka wędrówka również ma swój niepowtarzalny klimat.
Przełom listopada i grudnia upływa zawsze pod znakiem wspaniałej imprezy muzycznej, jaką są Gorczańskie Spotkania Muzyczne. Trzecia edycja była równie wspaniała co rok wcześniej, a ja tradycyjnie już zahaczyłem przy okazji o... zgadliście - wschód Słońca na Gorcu ;) To był bez wątpienia najpiękniejszy zeszłoroczny wschód Słońca w Gorcach!
Weekendowy wypad w Bieszczady na pierwszy Zlot Ciszaków, czyli Przyjaciół zespołu "Cisza Jak Ta" i wycieczka na skąpane w śniegu bieszczadzkie szczyty nie obfitowała może w jakieś super panoramy, ale miała swój niepowtarzalny urok (Relacja także się mozolnie tworzy).
Dla spragnionych prawdziwej zimy, było to jak zanurzenie się w morzu po miesiącach kompletnej suszy. I chociaż (o dziwo) nie był ten weekend okraszony żadnym wschodem i zachodem Słońca, był równie świetny jak inne górskie dni. Kapitalna i przyjacielska atmosfera zlotu i bieszczadzkie zimowe widoki były niczym balsam dla ciała i dla duszy!
Wizyta pod Tatrami, a konkretnie w Chochołowie i po raz kolejny przekonałem się, ża warto zawsze zabierać ze sobą aparat, nawet jadąc tylko na Termy pomoczyć swoje kości ;)
A propo niespodziewanych wypadów, był jeszcze jeden - Skamieniałe Miasto i bacówka na Brzance, która ugościła nas wspaniałym zachodem Słońca, które można podziwiać z... wieży widokowej, która jest tuż obok!
Koniec sezonu górskiego jest podobnie jak początek - zawsze... diabelski ;)
Opis tej wspaniałej wycieczki jest tutaj:
Przedświąteczny Diablak w święta czyli zrzucanie nadmiarowych kalorii w Szczepana
Sylwester w górach - czyż takie marzenie nie jest udziałem wielu z was? Skoro w tym roku Gorce królowały, zatem też i tutaj spędziłem zmianę rocznika. Ostatnia wycieczka w tym roku była niczym swoiste podsumowanie wszystkich ubiegłorocznych wypraw - była wspaniała, z piękną zimową aurą i z kapitalnym zachodem Słońca.
To tyle ode mnie. Mam nadzieję, że te migawki z ubiegłego roku wam się spodobały i dodadzą wam "pałera" na ten nowy rok i będą być może inspiracją do nowych wspaniałych wycieczek ;)
Życzę wszystkim czytelnikom i górskim wariatom wszystkiego najlepsiejszego w panującym już nam 2017 roku! Niech ten nowy, panujący nam od kilkunastu dni rok, przyniesie nam wiele wspaniałych wycieczek, mnóstwo wspaniałych zdjęć i uśmiech oraz radość z każdej chwili spędzonych w górach (i nie tylko) ;)
Pozytywnie zakręconego górskiego roku!
Z górsko-diabelskim pozdrowieniem!
Meteor ;)
PS. A w bardzo wielkim skrócie rok 2016 wyglądał tak:
Komentarze