Wielka Sobota przywitała nas dość pochmurną pogodą. Mimo wszystko nie zamierzaliśmy zmieniać naszych planów na dziś. Wielka Rycerzowa wraz ze swoją słynną bacówką czekała na zdobycie przez naszą drużynę „RR”.
Po porannych przygotowaniach ruszamy w kierunku miejscowości Soblówka. Na miejscu, blisko wejścia na żółty szlak prowadzący na szczyt, znajdujemy parking. W trasę idziemy sami. Znów na początku szlaku przebijamy się przez błoto i kałuże.
Na tych terenach wszędzie napotykamy dość intensywną wycinkę drzew. Praktycznie ¾ szlaku to wyrąb lasu. Czasami nawet mamy kłopot z odnalezieniem szlaku, gdyż po wycince nikt nie namalował nowych znaków na drzewach.
Mijamy największe błoto i jak na złość pojawia się mżawka, która nie opuszcza nas przez dobrą godzinę. Mimo to, humory nam dopisują. Rycerzowa musi zostać zdobyta. Udaje się nam wejść wyżej. Na szlaku pojawia się śnieg i mgła.
Co jakiś czas musimy pokonywać przeszkody w postaci powalonych drzew na ścieżce. Mamy wrażenie, że dawno nikt z służby leśnej nie zaglądał na ten szlak. Warunki pogodowe sprawiają, że robi się dość magicznie w lesie, mgła, śnieg powodują, że tworzy się dookoła nas specyficzny klimat.
Wychodzimy z linii lasu na polanę. Pogoda nie pozwala się cieszyć widokami, jakie z pewnością oferuje latem wspomniana polana. Po chwili naszym oczom ukazuje się we mgle zarys Bacówki na Rycerzowej.
Dzieciaki jak zawsze zaczynają od pieczątek. Wspólnie wybieramy odznaki do naszej kolekcji. Oczywiście muszę jasno wskazywać miejsce, z którego pochodzą. Rozsiadamy się przy stole, łapiemy oddech. Dzieci w oczekiwaniu na posiłek bawią się w najlepsze w kąciku dla najmłodszych. Takie miejsce powinno być w każdym schronisku.
Z czasem pojawiają się kolejni wędrowcy. Widać, że nie tylko my mieliśmy pomysł na aktywne spędzanie Wielkanocy. Pomału zbieramy się w dalszą drogę. Tym razem nie zamierzamy wracać tą samą trasą. Ku naszemu zdziwieniu, po wyjściu ze schroniska wita nas zamieć śnieżna. Śnieg sypie tak mocno, że nie można bez przeszkód patrzeć na szlak.
Docieramy do szczytu – Wielka Rycerzowa zdobyta. Ruszamy w drogę powrotną. Teraz to już tylko z górki. Śniegu na szlaku jest masa. Dzieciaki nie mogą się nacieszyć. Ciągle wpadają w kolejne zaspy. Zabawa „z górki na pazurki” jest największą atrakcją tego wypadu. Nasze prośby, aby się nie przemoczyć, nie trafiają do dzieciaków. Śmiech i zabawa towarzyszą nam do Przełęczy Przysłop.
Dalsza droga to już walka z mokrymi ubraniami dzieci. Kamil chyba tylko kurtkę ma suchą. Od pasa w dół jest przemoczony. No, ale tak to jest, jak się nie słucha rodziców. Do domu jeszcze kawałek, a w pupę zimno. Szlak zielony nie jest można atrakcyjny sam w sobie, choć zdecydowanie może być przyjemny latem, dając miły cień w upał.
Powoli zbliżamy się do końca naszej wędrówki. Kamil co jakiś czas ląduje na moich plecach. Z jego butów przy każdym kroku wydostaje się woda. Udaje nam się dotrzeć na parking. Szybko ściągamy mokre ubrania i buty. W takim momencie przydałoby się ogrzewanie postojowe. Po ogrzaniu się ruszamy w kierunku naszej kwatery. To była przyjemna, lecz intensywna wycieczka.
Szlak na Wielką Rycerzową jest dość przyjazny. Spokojnie można zabrać na niego dzieci. Mimo że pętla ma jakieś 12 km, dzieci nie będę miał problemu z przejściem ze względu na małe przewyższenia.
Komentarze