Okładka

Start w okolicach 04:00. Szybkie śniadanie, ciepła herbata i o 05:00 jestem już na początku zielonego szlaku w stronę Rusinowej Polany. Warunki spokojne, brak wiatru, temperatura w okolicach -2 stopni Celsjusza, jedynie niemal całkowite zachmurzenie napawa obawą przed brakiem światła. Jednak wschód słońca dopiero za dwie godziny dlatego pozostaje po prostu iść.

Uwielbiam nocne wędrówki szlakiem. Osamotnienie i wszechogarniająca cisza pozwala na niespotykaną w ciągu dnia jedność z naturą. Słychać każde, skrzypiące na mrozie, drzewo. To zawsze jest niesamowite przeżycie. Wydawać by się mogło, że gdy nie ma z kim pogadać to droga może się dłużyć. Ja mam jednak wrażenie, że samotność sprawia, że przykuwam dużo więcej uwagi do otoczenia, ciągle się czymś zachwycam, przez co nie wiem kiedy, a już melduje się na Rusinowej Polanie.

Nie często jest okazja oglądać tutaj takie pustki. Nie ma żywej duszy, wszak jest 6 rano na początku stycznia. Wciąż panuje kompletna ciemność.  W tym miejscu szlak krzyżuje się z niebieskim, ja jednak pozostaje na zielonym który to zaczyna piąć się stanowczo w górę. Na przestrzeni kilometra wspina się 250 metrów w pionie docelowo wyprowadzając na 1465 metrów. Tam czeka już Gęsia Szyja.

Większość drogi prowadzi w otoczeniu lasu, jednak w partiach szczytowych drzewostan się przerzedza i wystawia mnie na silne podmuchy wiatru. W ciągu minionych dwóch godzin pogoda zmieniła się o 180 stopni. Zaczął wiać silny wiatr, widoczność spadła do 1000 metrów, pojawił się nawet opad śniegu. Z doświadczenia wiem jednak, że moment przejścia pomiędzy nocą a dniem bywa bardzo dynamiczny dlatego postanowiłem przeczekać.

Po kilkunastu minutach pogoda zaczęła się poprawiać, a nawet pojawiła się wyrwa w chmurach przez którą dostrzegałem rozpalone szczyty Tatr. Choć na niebie wciąż było wiele chmur pojawiła się jednak szansa, że zobaczę coś więcej niżeli śnieżną zawieję. Silny wiatr z północy przeganiał chmury coraz dalej by w końcu odsłonić prawdziwe piękno.

Hipnotyzujący swoim kształtem najwyższy szczyt Tatr – Gerlach.

To niesamowite w jak krótkim czasie pogoda się zmieniła. Począwszy od absolutnego spokoju w okolicach godziny 06:00, poprzez śnieżną zadymkę i silny wiatr w okolicach 07:00 by za kolejną godzinę wszystko ucichło i ukazał się ciekawy, bogaty w rozświetlone chmury niskiego piętra, wschód słońca. W zaledwie dwie godziny nastąpiły trzy kompletnie odmienne warunki pogodowe. To doświadczenie utwierdza mnie w przekonaniu, że nie ma złej pogody w góry. Zawsze wszystko może się zmienić.

Wczytuję...
Wczytuję...

Czy wiesz, że...

W portalu Góry i Ludzie również Ty możesz zostać autorem artykułów, które przeczytają tysiące Internautów! Już dziś zarejestruj się i zacznij bezpłatnie dodawać swoje treści. To doskonała reklama dla Ciebie i Twoich górskich dokonań. Więcej informacji znajdziesz tutaj.

Dodaj własny artykuł

Już dziś zarejestruj się i dodawaj własne artykuły dla tysięcy czytelników portalu!

Chcę zostać autorem!

Wczytuję...