Połączenie, góry plus zima, zawsze kojarzyło mi się z wypadem na narty. W tym roku, póki co, opcja nart jednak odpada, są inne priorytety. Nie mniej jednak, góry mnie wzywały. Korzystając z trzech dni wolnego, na spontana wsiadłam w pociąg relacji Warszawa – Zakopane. Po kilku godzinach jazdy, wysiadłam w krainie oscypków.

Tatry zimą, to co innego niż Tatry latem. W ogóle uważam, że góry zimą są górą. Biały puch robi swoje i totalnie odmienia znany krajobraz. Nigdy nie byłam zimą na trekkingu, w dodatku sama. Podczas podróży pociągiem sprawdziłam wszelkie info na temat warunków pogodowych panujących w górach. Tu niezbędne okazały się informacje ze strony Tatrzańskiego Parku Narodowego, na którą później wielokrotnie zaglądałam. Przeczesałam również internet w poszukiwaniu bezpiecznych szlaków turystycznych. Okazuje się, że takich nie ma! W górach nikt nie jest w stanie zapewnić ci 100% bezpieczeństwa, zwłaszcza zimą.

Moje doświadczenie w chodzeniu po górach zimą i rozeznaniu w terenie było żadne. Wybrałam więc może mało ambitne trasy, szlaczki zamiast szlaków, lekkie i przyjemne, ale o to w sumie chodziło. W góry pojechałam, żeby trochę odpocząć od codzienności, zresetować głowę, wyciszyć się, a nie bić rekordy. Prognoza pogody na najbliższe trzy dni wróżyła słońce i przyjemne temperatury, dużą przejrzystość powietrza, stan pokrywy śnieżnej stabilny… lucky me !

Dwie Doliny i Sarnia Skała

W Zakopanem wylądowałam punkt dwunasta, przede mną był więc jeszcze cały dzień. Po zostawieniu bagażu w pensjonacie, ruszyłam od razu pod Wielką Krokiew. Mój plan zakładał spacer Doliną Białego albo Doliną Strążyską. Okazało się, że tego dnia zaliczyłam je obie. Jak na pierwszy raz, zrobione przeze mnie dwanaście kilometrów trasy, wydaje się solidnym spacerem.

Dolina Białego

Wejście do Doliny Białego znajduje się tuż za Wielka Krokwią, idąc od strony Kuźnic. Trasa oznaczona jest żółtym szlakiem, ale nie ma raczej opcji, żeby z niej zejść i się gdzieś zgubić. Doliną spaceruje się, jak po nitce. Trasa wiedzie wzdłuż potoku, który raz po raz, przepasany jest drewnianymi mostkami. Trasa generalnie jest bardzo łagodna, do momentu gdy zaczyna się piąć ostro pod górę, aż do Ścieżki nad Reglami.

Im dalej w las, tym było ciemniej i zimniej. Tatry Zimą potrafią zaskoczyć człowieka. Idąc coraz wyżej zastanawiałam się, czy to dobry wybór. Była już czternasta, miałam wrażenie, że wszystkich których mijam właśnie schodzą i kończą swoją wędrówkę, a ja ją dopiero rozpoczęłam. Jak na złość padł mi telefon. Szłam więc bez wsparcia, mając mapę szlaku w głowie, licząc na to, że gdzieś bezpiecznie wyjdę.

Zakopane - Dolina Białego
Dolina Białego
Dolina Białego
Dolina Białego
Dolina Białego

Sarnia Skała

Po godzinie marszu dotarłam do małej polany na Ścieżce nad Reglami. Było to rozwidlenie dróg, gdzie jedna z tabliczek wskazywała trasę na Sarnią Skałę. Nie mogłam odpuścić widoków z Sarniej, jakie obiecywały mi wszelkie portale górskie, do których zajrzałam. Muszę przyznać, że panorama na Zakopane z jednej strony, Tatry Wysokie z drugiej oraz widok na Giewont, warte było dołożenia tych dziesięciu minut drogi.

Sarnia Skała
Widok z Sarniej Skały
Sarnia Skala
Widok z Sarniej Skały

Dolina Strążyska

Ze Ścieżki nad Reglami zeszłam czerwonym szlakiem, do Doliny Strążyskiej. Tym samym upiekłam dwie pieczenie na jednym ogniu. Stojąc na Polanie Strążyskiej, mogłam podziwiać ściany masywu Giewontu. Przez Dolinę Strążyską płynie potok. Jaki? Oczywiście Potok Strążyski, który wije się wzdłuż drogi, załamując się i tworząc gdzieniegdzie małe kaskady. Dolina Strążyska jest nieco szersza od Doliny Białego, przez co możemy podziwiać rozległe widoki, na wystające ponad głowami szczyty górskie.

Dolina Strążyska
Dolina Strążyska
Dolina Strążyska
Widok na Giewont z Doliny Strążyskiej
Zakopane

Rusinowa Polana

Następnego ranka obudziłam się z pomysłem zimowego podejścia na Murowaniec i ewentualnie zejścia nad Czarny Staw Gąsienicowy. Zrobiłam szybkie rozeznanie, lecz kilka zapytanych przeze mnie osób mi to odradziło. Bo trasa męcząca, bo lepiej z kimś tam iść, bo trzeba mieć raki, a nawet czekan. Zrezygnowałam. W końcu Tatry zimą wymagają gruntownego przygotowania.

Tego dnia w grę wchodziły więc inne, leniwe, mało wymagające trasy. Ceprostrada, czyli droga nad Morskie Oko lub spacer niebieskim szlakiem na Rusinową Polanę. Wybrałam to drugie, z racji tego, że nad Morskim Okiem już kiedyś byłam. Obie trasy odchodzą z parkingu w Palenicy Białczańskiej, więc na upartego w ciągu dnia można zaliczyć dwa podejścia.

Ze wszystkich osób, które razem ze mną przyjechały busem, tylko ja poszłam w innym kierunku. Morskie Oko górą! Żarcik, żarcik. Nie ma co się śmiać, bo może się okaże, że jeszcze tej zimy, ponownie tam wyląduję. Trasa na Rusinową może i jest krótka i mało wymagająca, ale widoki powalają. Tatry Słowackie macie podane na tacy.

Szłam sama przez dobrą godzinę, raz po raz zatrzymując się i robiąc zdjęcia. Obrazki były idealne. Mega niebieskie, czyste niebo, słońce i mieniący się w jego blasku śnieg. A propos śniegu, nie była to biała kupa znana mi z zimy w mieście. Śnieg w górach jest puszysty, wygląda jak miliony gwiezdnych płatków ułożonych jeden na drugim. Po prostu poezja. Nie mogłam się napatrzeć.

Z Rusinowej Polany poszłam zieloną trasą na Gęsią Szyję. Podejście krótkie, ale znowu... te widoki.

Powrotna droga prowadziła zaś przez Dolinę Filipka do Zazadni. Nie polecam. Gdybym wiedziała, że trasa prowadzi prostą, szeroka, ubitą drogą przez las, wybrałabym powrót do Palenicy, tym samym szlakiem, którym weszłam. Tamta trasa wiła się wąską ścieżką przez lasy i polanki, dostarczając pięknych widoków i zapewniała przez cały czas ekspozycję słońca.

Palenica Białczańska
Rusinowa Polana
Rusinowa Polana
Rusinowa Polana
Rusinowa Polana
Rusinowa Polana
Rusinowa Polana
Gęsia Szyja
Widok na Tatry Wysokie z Gęsiej Szyi
Waksmundzki Szczyt
Dolina Filipka

Kasprowy Wierch

Kasprowy miał być wisienką na torcie podczas tego wyjazdu. Wymarzyłam sobie białe szczyty gór, mieniące się w ostrym słońcu. Było mleko. Tatry zimą potrafią zaskoczyć człowieka.

Pogoda w górach zmienia się błyskawicznie. Zanim pojechałam na Rusinową Polanę, sprawdziłam, czy aby na pewno następnego dnia, też będzie słońce. Prognoza mówiła, że tak. Wyobraźcie sobie moje rozczarowanie kilka godzin później, gdy wieczorem ponownie weszłam na stronę TPN. Słoneczko zniknęło, a w jego miejsce pojawiły się czarne chmury.

Obudziłam się wcześnie rano, gdyż tego dnia miałam niewiele czasu. Pociąg powrotny miałam o 15:30. W Zakopanem tego ranka świeciło słońce, więc z wielką nadzieją pojechałam do Kuźnic. Na tablicy pokazującej pogodę na górnej stacji widniał komunikat „przejaśnienia” i silny wiatr. Skoro tak, to jadę.

To co zastałam na szczycie nie wróżyło niczego dobrego. Miałam czas, przecież nigdzie się nie spieszyłam. Przesiedziałam w górskim barze 2 godziny, ale nic się nie zmieniło. Zrezygnowana zjechałam na dół. Kasprowy mam do powtórki.

Kasprowy Wierch
Kasprowy Wierch
Tagi: 
Wczytuję...
Wczytuję...

Czy wiesz, że...

W portalu Góry i Ludzie również Ty możesz zostać autorem artykułów, które przeczytają tysiące Internautów! Już dziś zarejestruj się i zacznij bezpłatnie dodawać swoje treści. To doskonała reklama dla Ciebie i Twoich górskich dokonań. Więcej informacji znajdziesz tutaj.

Dodaj własny artykuł

Już dziś zarejestruj się i dodawaj własne artykuły dla tysięcy czytelników portalu!

Chcę zostać autorem!

Wczytuję...