Jeśli marzą Wam się puste szlaki i drogi bez korków, wówczas listopadowy, długi weekend nie będzie najlepszym terminem na górskie wycieczki, przynajmniej w teorii. Jednak kiedy przyjaciółka akurat wtedy ma urodziny, to ja nie dyskutuję, tylko pakuję plecak i mknę A1 w stronę Szklarskiej Poręby, gdzie czeka na nas zarezerwowany nocleg.
Głównym celem naszego wyjazdu była Śnieżka, jednak pogoda miała dla nas zupełnie inne plany. We wszystkich możliwych prognozach przewidywany był, a jakże, deszcz. Mieliśmy trzy dni na realizację naszego głównego planu, więc szybko usiadłyśmy do mapy w poszukiwaniu jakiegoś krótkiego szlaku na rozruch, w tej uroczej, listopadowej aurze. Nasz wzrok momentalnie padł na Skalnik. Niewysoki, liczący 945 m n.p.m. szczyt, który zalicza się do KGP, idealnie nadawał się na krótką wycieczkę tego dnia.
Dwie godziny snu i byliśmy jak nowo narodzeni. Pogoda przywitała nas mżawką i całkowitym brakiem widoków. Niezrażeni jednak niczym, zapakowaliśmy się do auta i ruszyliśmy w stronę Rudaw Janowickich, gdzie na niewielkim parkingu zostawiliśmy auto. Gotowi do drogi, minęliśmy znak Czarnów Żegna i ruszyliśmy za niebieskimi oznaczeniami w głąb lasu.
I nie ma co ukrywać, że ten szlak wiedzie cały czas wśród drzew. Mimo to, utrzymujące się mgły, robiły niesamowite wrażenie, a panująca aura tajemniczości wciągała nas coraz bardziej. Ścieżka była niezwykle przyjemna i nawet nie wiadomo kiedy stanęliśmy na rozwidleniu szlaków.
Zanim ruszyliśmy w kierunku Skalnika, odbiliśmy w stronę formacji, które noszą nazwę Konie Apokalipsy. Mimo nowych okularów i chyba dość wybujałej wyobraźni, nijak nie mogłam ich tam dostrzec. Wierzę jednak na słowo, że tam są, a resztę zwalam na wszechobecną mgłę. Stąd mieliśmy już rzut beretem na punkt widokowy Ostra Mała, który przywitał nas całkowitym mlekiem.
Niepocieszeni wróciliśmy do rozwidlenia szlaków i za niebieskimi oznaczeniami ruszyliśmy do naszego głównego celu -Skalnika. Co tu dużo pisać. Szczyt znajduje się w lesie i gdyby nie tabliczka z informacją, ciężko byłoby go znaleźć. Jeśli dokumentujecie odwiedzone szczyty KGP, to musicie podejść kawałek w las, w zachodnim kierunku, gdzie znajdziecie skrzyneczkę z pieczątką. W tym miejscu wycieczkę można sobie przedłużyć, my jednak ze względu na pogodę i dość późną porę, ruszyliśmy z powrotem tą samą trasą.
Wracając postanowiliśmy jeszcze raz zerknąć w stronę Ostrej Małej i wbiło nas w ziemię. Wiatr rozwiał mgłę, a naszym oczom ukazywały się kolejne okoliczne szczyty. Cały spektakl trwał trzy minuty, po czym świat znów spowiły gęste, ciężkie chmury.
Droga powrotna minęła nam błyskawicznie i już wkrótce jechaliśmy do Szklarskiej Poręby, obserwować prognozy pogody na kolejny dzień. Czy uda nam się tym razem wybrać na Śnieżkę? Tego jeszcze nie wiedzieliśmy, ale zupełnie nam to nie przeszkadzało, bo ten dzień, mimo mżawki i mgły, zaliczyliśmy do bardzo udanych.
Skalnik, należący do KGP, to świetna propozycja na rozgrzewkę, a widoki z Ostrej Małej przy dobrej pogodzie mogą zdecydowanie zachwycać. Jeśli dopisze Wam dobra widoczność, to możecie podziwiać panoramę Karkonoszy, a nawet Ślężę. Szlak z Czarnowa, jest najkrótszą opcją dostania się na szczyt, ale śmiało można wybrać jeden z kilku dłuższych wariantów, ciesząc się bardzo przyjemnym spacerem.
Komentarze