Szpiglasowy Wierch chodził mi po głowie już od dawna. W końcu jest to dwutysięcznik, który jest w bliskim sąsiedztwie Rysów i Orlej Perci, a to powinna być gwarancja niezłych widoków. Szukałem okazji, by się tam wdrapać, ale zawsze było coś innego. No i Szpiglas musiał poczekać, w zasadzie parę lat, nim w końcu nadszedł jego czas. A okazja ku temu nadarzyła się w zasadzie przypadkowo, gdyż na mojej drodze pojawił się Paweł.
Gdy poznaliśmy się przy okazji prelekcji okazało się, że Paweł tak samo jak ja interesuje się fotografią krajobrazową i jest zafascynowany górami. Na swoim koncie miał już wówczas Elbrus – według niektórych najwyższą górę Europy (zależy, jaką przyjąć granicę). Nadawaliśmy na tych samych falach, dlatego zrobiłem coś, o co nigdy bym siebie nie podejrzewał. Umówiliśmy się na wspólne wyjście w góry. Ja, samotnik, który uwielbia dźwięk ciszy, idę w góry z człowiekiem którego znam godzinę. Za cel obraliśmy wspomniany przeze mnie wcześniej Szpiglasowy Wierch w delikatnie już zimowej szacie…
Komentarze