Wieża na Cergowej to względnie nowa konstrukcja, bo dźwigi i młotki powołały ją do życia jakoś jesienią 2018 roku. Uwierzcie mi, że już od tamtej chwili planowałem się na nią wybrać, bo to raptem kilkadziesiąt kilometrów ode mnie, ale zawsze mi coś przeszkadzało.
Najpierw przyszedł listopad. Bezlistne drzewa wyglądają wtedy „tak sobie”, więc postanowiłem zaczekać do zimy, żeby było ładniej. Zima faktycznie przyszła, co mnie akurat nie zaskoczyło, ale poziom pokrywy śnieżnej już trochę tak. Gdybym wskoczył prosto w zaspę, pewnie nawet czubek czapki schowałby się pod puchem. Poniekąd to wina mojego kompaktowego wzrostu, ale macie jednocześnie pogląd na to, ile tego białego gówna spadło na południu Polski. Czekałem więc cierpliwie na lepsze dni i w końcu pogoda dała sygnał do wyjścia z domu.
Na spacer wybrałem się szlakiem z Lubatowej. To około 10 km marszu, w czasie którego pokonać jeszcze trzeba mniej więcej 400 metrów w pionie. Niewiele, więc propozycja ta nadaje się w zasadzie dla każdego. Warto natomiast pamiętać, że zima rządzi się swoimi prawami. Według map na szczyt idzie się około dwóch godzin, ale ja na rozprawienie się ze szlakiem potrzebowałem ponad trzech. To oczywiście nie tylko wina warunków, ale przede wszystkim chęci uwiecznienia każdego drzewa na zdjęciu. Nawet filmik nagrałem! Obejrzyjcie sobie i zasubskrybujcie kanał, jeśli się wam spodoba.
Jeśli ci się spodobało, to zapraszam do SUBSKRYBOWANIA :)
Komentarze