To już mój drugi sezon na Kaukazie. Łączę swoje wielkie pasje - fotografię, góry i podróże, pracując w Gruzji w agencji górskiej Mountain Freaks.
Kaukaz. To do jego stromych stoków mityczni bogowie przywiązali niepokornego Prometeusza, który się im sprzeciwił, wykradając ogień i darując go ludziom. Jego góry hipnotyzują, wabią, przyciągają. Nie tyle Alpy, nie Pireneje, ani nawet Himalaje, co właśnie Kaukaz.
Sama pochodzę z południa Polski, z Beskidów. Z okna pokoju codziennie widzę Babią Górę, a przy dobrej widoczności nawet i Tatry; poczuwam się do bycia nie tyle rdzenną góralką, ile na pewno „człowiekiem gór”. To moje tereny, moje przestrzenie gdzie czuję się jak wolny ptak: nic, tylko wzbić się i szybować nad górami. Jednak nasze góry – w tym najwyższe Rysy (2499 m n.p.m.) – to przy pasmach Wysokiego Kaukazu jedynie skromne pagórki.
Może związane jest to również związane z kręgiem moich zainteresowań: w końcu od zawsze ciągnęło mnie na Wschód. Dlatego Kaukaz Północny, będący w granicach Rosji to definitywnie moja bajka.
Kaukaz nie jest jednorodny i to właśnie pociąga: każdy znajdzie coś dla siebie. Jest on niesamowitą mozaiką na granicy kultur i religii, na granicy Europy i Azji. Zamieszkuje go około 70 grup etnicznych – większość z nich stale pielęgnuje swój unikatowy język i tradycje, co powoduje, że kaukaska mieszanka bywa wybuchowa – dosłownie i w przenośni. Mimo narzuconych podziałów administracyjnych, a także różnic wyznaniowych i językowych, kaukaskie krainy zachowały swoją unikalną tożsamość, kultywując tradycje i kultury.
Kabardino-Bałkaria to republika stworzona przez Stalina za czasów Związku Radzieckiego. (On tak miał, że łączył w republiki dwa zupełnie rożne, czasem wręcz wrogie sobie narody, zwłaszcza z upodobaniem robiąc to w Kotle Kaukaskim, w którym wrzało, wrze i będzie wrzeć…) Zamieszkują go Kabardincy i Bałkarzy, mówiący swoimi językami z kosmicznej grupy tureckiej. Są wyznania islamskiego, stąd meczety na tle niebotycznych gór i muzeini, nawołujący do modlitwy wśród tej górskiej ciszy robią niesamowite wrażenie.
Elbrus nie należy w zdobywaniu do jakiś wymagających lub super ciekawych szczytów. Ot, najwyższy szczyt Europy, mierzący 5642m, tak właściwie to góra człapana, z silnym wiatrem i chłodem. Jeszcze w ramach ciekawostki – Elbrus jest wygasłym wulkanem i najwyższym szczytem Kaukazu, ma dwa wierzchołki. Jego nazwa pochodzi prawdopodobnie z języka perskiego i oznacza „błyszczący”. Szczyt posiada też określenia w językach narodów zamieszkujących jego okolice. Nazwa karaczajsko-bałkarska „Mingi tau” oznacza Wieczną Górę, a kabardyjska „Oszchamacho” – Góra Szczęścia.
Ja już mniej więcej wiedziałam, co mnie czeka i że podejście nudne, ale panoramy z Elbrusa nie mają sobie równych, a na samo ich wyobrażenie i wspomnienie przechodzą mnie ciarki. Cieszyłam się więc jak dziecko, mogąc je podziwiać po raz kolejny. Zawsze mi brakuje słów w takich momentach, na opisanie piękna gór.:)
Pełny plan wejścia na Elbrus z stopniowym zdobywaniem aklimatyzacji wygląda tak:
- Podejście do wodospadu Czyrnabaszi, zwanego też „Deviczije kosy”, gdyż woda spływa po skałach niczym rozpuszczone włosy dziewczyny,
- Wejście na Czeget (można wjechać kolejką, ale to jak z Kasprowym, dla kozic nie istnieje) – to już wysokość ponad 3500m,
- Wjazd kolejką na Garabaszi (3800) i podejście na Skały Pastuchowa – niemalże 4800m n.p.m.!
Z reguły czwarty dzień się odpoczywa w bazie na 3500-4000m, a piątego atakuje się szczyt. Szósty na wypadek niepogody.
Tymi widokami, zwłaszcza przy takich warunkach, niemożliwe jest się nasycić. Nigdy dość, zawsze mało. Siedzieć tam całą dobę, od świtu, poprzez zmierzch i przez całą noc patrzeć na gwiazdy – może wtedy stopień naładowania baterii widokami osiągnąłby poziom dodatni. A tak to… Aż żal było opuszczać Azau i wracać do Kazbegi. Na koniec od pani Tatiany z hotelu Antau dostałyśmy po folkowej chustce na głowę – ucieszyłam się, bo będę miała na zmianę ze swoją góralską chustką na okazję bycia pod Elbrusem! Do następnego razu!
Nie pozostaje nic innego, jak utrzymywać aklimatyzację na wysokim poziomie i czekać na kolejny wyjazd! Tym razem ze szczytem. :)
PS. Jeżeli będziecie mieli jakieś pytania, dotyczące wejścia na Elbrus lub aklimatyzacji – piszcie, chętnie podzielę się wiedzą :)
Komentarze