Miniony weekend spędziłem pod znakiem szybkiego, efektywnego, dwudniowego strzału górskiego. Wyskakując z pracy, jak z procy w pociąg relacji Warszawa – Centralna – Kraków Główny, by tam złapać jeszcze autobus w Beskid Żywiecki, do Zawoi. Czyli do miejscowości letniskowej u podnóża Babiogórskiego Parku Narodowego. Na ten lekki trekking zabrałem kumpla nowicjusza, który stawiał pierwsze kroki w zimowej aurze Beskidów. Skoczyliśmy na dwudniową wyrypę w Beskidy. Na szczęście był śnieg, dzika przyroda i całodniowy trekking w mroźnej zimie!
Cały pierwszy dzień (sobotę) spędziliśmy wędrując przez pokryte szadzią karpackie lasy, zasypane zlodowaciałym śniegiem góry z powalonymi świerkami, zielonym i czerwonym szlakiem, od poranka, aż do zmroku przed 17, z noclegiem w Schronisku PTTK na Markowych Szczawinach.
Klimatyczne, nowoczesne schronisko jak wiele w polskich górach pełne było turystów górołazów oraz amatorów napojów wysokoprocentowych. Mi jak zwykle, wiele radości sprawiło nocne spacerowanie po zamarzniętej, spokojnej nocnej okolicy schronisk z czołówką.
Drugi dzień (niedziela), upłynął w nie mniej interesujący sposób, za to w pełnym zimowym słońcu. Wspięliśmy się na Babią Górę – a.k.a. Diablak, a.k.a. Matka Niepogód, najwyższą górę w Polsce poza Tatrami. Tego dnia, pogoda absolutnie dopisała i zapas ciepłych ubrań na tej kapryśnej górze nie znalazł zastosowania. Góra tej niedzieli była dosłownie oblegana przez turystów. Poniżej, po słowackiej stronie daleko w chmurach jak w mleku, patrząc na wschód można było zobaczyć pasmo Tatr. Po tłocznym szlaku, zeszliśmy z góry przez Sokolicę do Hali Krupowej i przez Markowe Szczawiny do Zawoi. W niedzielne popołudnie trzeba było już wracać do Warszawy. Autostopem do Krakowa i pociągiem do Wawy, ten szybki i przyjemny wypad zakończył się wejściem do mieszkania przed 23.
Trasa dnia pierwszego:
https://mapa-turystyczna.pl/route/mbzt
Trasa dnia drugiego:
https://mapa-turystyczna.pl/route/mbzf
Komentarze