Jest piękna, kolorowa jesień. Aura przyrody, która zdarza się raz na rok. Czas, gdy pierwsze, zimniejsze noce sprawiają, że liście na drzewach zmieniają kolor. Z zielonego na żółty, pomarańczowy lub brązowy. Bukowe lasy i iglaste świerki u podnóża skalistych gór cieszą moje oko. Idę powoli z uśmiechem na twarzy. W oddali, na końcu długiej, polodowcowej dolin mienią się Wysokie Tatry i ich ośnieżone granie. Rozpoczynam kilkudniowy trekking przez nieznaną mi część Tatr – Vysoke Tatry i Tatry Bielańskie w słowackiej części tych gór.
Wędruję Doliną Białej Wody po słowackiej stronie Tatr. Jest to największa i najdłuższa dolina polodowcowa w Tatrach. Wartki i szeroki strumyk co chwilę mija się ze szlakiem, by po godzinie wyjść ze świerkowego lasu. Mijam ponad 300 metrowe urwiska skalne po prawej stronie. Po lewej mienią się białe stożki Vysokich Tatr, a przede mną Gerlach i Rysy. Dwa największe szczyty Tatr. Tym górom niczego nie brakuje, myślę sobie. Można tu się sprawdzić w wspinaczce, trekkingu i w alpinizmie, te pasmo górskie nie ma kompleksów wobec Alp. Pierwszej nocy śpię na Polanie pod Vysokom. Miejscu biwakowym pod wielką ścianą Młynarza, na którą wspinają się alpiniści. Kolacja ugotowana w maszynce na gazie, nocleg pod milionem gwiazd, jesienna noc, śpię w samym śpiworze, bez namiotu. Radość samotnych wypraw górskich. Dookoła ryczą jelenie.
Drugiego dnia idę wyższymi partiami Doliny Białej Wody, po piargach i rumowiskach skalnych. Szlak idzie mocno pod górę, do półki skalnej, z której rozpościera się fenomenalny widok na całą dolinę, oraz okoliczne góry. Obdzwaniam ziomków, bo jestem tak podekscytowany podjętą przygodą i widokami, które mnie spotkały. Nie spodziewałem się aż tak wyjątkowych widoków w Tatrach, które już kilka razy przeszedłem. Kręcę ujęcia kamerą go pro, które jak potem się okaże, niestety nie wyjdą.
Spotkani Słowacy ze smutkiem mnie informują, że się wycofali z przejścia Przełęczy pod Rohatką, na która i ja zmierzam. Nikt z nich nie ma raków i czekana, ja też nie, ale się nie poddaje. Godzinę później niepewność, w którą mnie południowi sąsiedzi wprowadzili, rozwiewa się. Powyżej 1 500 m n.p.m. śnieg zalega po pas i na dodatek jest mokry. Słowackie sedlo przechodzę bez raków i czekana, ale z bardzo wyczuloną uwagą. O poślizg i stoczenie się do żlebu w takich warunkach nie trudno, idąc wąskim pasem wydeptanej ścieżki w śniegu stromym zboczem skalistej góry. Czyli przepis na najczęstsza przyczynę śmierci w wysokich partiach Tatr. Docieram do przełęczy Rohatka – 2288 m n.p.m. (Prielom) wspinając się na rękach i brodząc w śniegu między turniami. W wejściu pomagają klamry i łańcuchy, przymocowane niemal pionowo. Po drugiej stronie wita mnie gęsta mgła i kiepska widoczność. W topniejącym śniegu schodzę z przełęczy, by w Zbójnickiej Chacie wychylić bimber z piersiówki ze spotkanymi Słowakami. Jest pochmurno, ale nie zapowiada się na deszcz. Ponad dwie godziny zajmuje mi przyjemny trekking Doliną Staroleśną (Veľká Studená dolina), mijając potoki, wśród pięknego lasu. Na wieczór, czyli przed 19 docieram do Zamkovego Chata, gdzie zostaje na nocleg.
Trzeciego dnia wędruję tłoczną magistralą tatrzańską, w kierunku Skalnatej Chaty. Pogoda mi dopisuje. W Skalnatej Chacie odpoczywam racząc się coca-colą i studiując mapę Tatr Słowackich. Jest przepiękny, słoneczny dzień. Idę łatwą ścieżką ku Rakuskim Przechodzie. Kolejna przepiękna przełęcz, z której następuje ekspozycją na Kiezmarską Dolinę. U dołu w oddali widać maleńki budynek schroniska, oczko wodne które jest stawem wysokogórskim i wielkie góry. Pełen euforii schodzę trawersem w przepięknej scenerii do stawu, odpoczywam, posilam się czekoladami, mieszanką studencką i robię zdjęcia. Ponad 2 godziny później, po wędrówce przez Zelene i Bele pleso, uroczym jesiennym popołudniem schodzę do schroniska w Chata pod Plesnivec. Ładuje baterie, czytam książkę i odpoczywam śpiąc jak kamień po bardzo intensywnym dniu.
Czwarty dzień to powrót do Biele Pleso, przerwa na książkę oraz intensywne kręcenie ujęć do filmu, który nie wyjdzie. Obieram kierunek na Bielańskie Tatry, nie zdając sobie sprawy, że są tak malownicze. Podchodząc do Kopske Sedlo, już wiem że to był dobry wybór. Zejście doliną do Javoriny Tatrzańskiej przez kanion Branka daje mi wiele radości. Po dojściu do drogi przetransportowuje się autostopem do Łysej Polany, by pochodzić jeszcze trochę po polskiej stronie Tatr. Wchodzę drogą na Morskie Oko mijany tłumem turystów, przy wodogrzmocie Mickiewicza odbijam w Dolinę Roztoki. Zielonym szlakiem, tuż przed zmrokiem docieram do słynnej Piątki. Schronisko jest wypełnione imprezowiczami. Cudem znajduje sobie kąt na korytarzu do spania. Chleje piwka i wódeczkę z poznanymi górołazami i dzielimy się wrażeniami z gór. Paradoksalnie noc jest cicha i się wysypiam.
Jestem w Dolinie Pięciu Stawów Polskich. Przepiękna dolina wysokogórska otoczona ostrymi graniami z pięcioma stawami. Jej północną stroną prowadzi szlak na Zawrat i do Murowańca. Osławiona przełęcz i jej południowy żleb, który co roku zbiera śmiertelne żniwo. Wszystko się zgadza. Wejście na Zawrat, pod koniec września w śniegu po pas, bardzo stromymi zboczami, mocno pod górę jest wymagające i męczące. Co nie zmienia faktu, że wśród turystów zobaczyć można osoby wchodzące w trampkach i w sweterku. Jest to zdecydowanie wynik braku odpowiedzialności. Druga strona Zawratu, od Stawu Gąsienicowego to jeszcze większe wyzwanie. Zejście po bardzo wąskim i stromym żlebem w śniegu wymaga raków i czekana. Niestety, ja takich nie mam, za co się wkurzam i stresuje o swoje bezpieczeństwo. Przy zejściu asekurując się kijkami trekkingowymi łamię oba. Bezpiecznie schodzę do Stawu i tam odpoczywam przy obiedzie w Murowańcu. Ze smutkiem zdaję sobie sprawę, że za ponad godzinę moja jesienna przygodą górska dobiegnie końca. Wrócę przez Kraków do domu i będę kilka dni jarał się faktem, że niezmiennie góry, w tym pobliskie Tatry dostarczają mi wiele wyzwań, emocji i nowych doświadczeń.
Boję się dnia, w którym wspinaczka i trekking górski przestanie mi sprawiać radość, dawać wyzwania i wymagać ode mnie wznoszenia się na najwyższy poziom wysiłku fizycznego oraz psychicznego. Ale patrząc na mapę topograficzną świata wiem, że jeszcze wiele gór do zdobycia przede mną.
Informacje praktyczne: Ceny noclegów w górskich schroniskach na Słowacji– od 12 € do nawet 30 €. Można płacić w PLN, po kiepskim kursie 4,5 lub 5PLN/€.
Start: Łysa Polana – dojazd autobusem z Zakopanego.
Trasa przez Vysoke Tatry: Łysa Polana – Dolina Białej Wody – Liptorowskie Pleso – Prielom – Zbojnicka Chata – Dolina Staroleśna – Zamkowego Chata – Skalnata Chata czerwonym szlakiem – Rakuskie Przechód – Zelene Pleso – Biele Pleso – Chata pod Plesnivec – Biele Pleso – Kopske Sedlo – Javorina Tatrzanska. Trasa przez polskie Tatry: Łysa Polana – Wodogrzmoty Mickiewicza – Dolina Roztoki – Schronisko w dolinie pięciu stawów – Zawrat – Murowaniec – Kuźnice.
Nawigacja: maps.me, mapa Tatry polskie i słowackie 1:40 000, wyd. Gauss
Cała trasa w serwisie mapy turystyczne:
https://mapa-turystyczna.pl/map/widget/w600h680p/route/mmns.html
https://mapa-turystyczna.pl/map/widget/w600h680p/route/mmnz.html
Zapraszam do obejrzenia zdjęć na blogu autora www.cezarkos.pl
Komentarze