Okładka

Tak bardzo czekałam na ten wyjazd, że aż momentami się bałam, że się rozczaruję.

Planowaliśmy klasyczną majówkę, ale cudownie wyszło, że nie wyszło. Przesunęliśmy ją o dwa tygodnie w czasie i o co najmniej dwa miesiące w temperaturze.

Beskid Niski. Uwielbiam te niespektakularne góry, które przytulają duszę, głaszczą serce, uspokajają głowę.

Spakowaliśmy się więc wieczorem, a nad ranem wyruszyliśmy. Wyruszyliśmy, odnaleźć to, co tylko zielonością. Odetchnąć, usłyszeć swoje kroki, za kark chwycić słońce, sięgnąć w niebo.

Przekroczyliśmy próg naszej drewnianej łemkowskiej chatki i zapomnieliśmy w sekundę o smutnym i niespokojnym świecie.

A razem z nami oczywiście młodociani, którzy, gdy tylko wyszli z samochodu zmienili się w wakacyjne, dzikie dzieci z bosymi stopami.

I ruszyliśmy na szlak.

Do tej pory dzieci poznawały góry i wędrowanie głównie z perspektywy nosideł turystycznych, w ubiegłym roku były pierwsze bieszczadzkie próby samodzielności. A tym razem wzięliśmy tym razem tylko jedno nosidło, awaryjne, na wypadek wielkiego zmęczenia. Generalnie założenie było takie, że dzieci wdrażają się w wędrowanie i jak najwięcej chodzą same, ja z racji numeru Trzeciego w brzuchu nie chciałam brać przedszkolaków na plecy. A oni szli. Dzielnie, wytrwale, motywowani tropami dzikich zwierząt i znakami szlaku.

To nie były jakieś wielkie, całodniowe trasy, ale najważniejsze, że to poczuli. Że szli, obserwowali otoczenie, i że mieli całkiem sporą porcję swojej frajdy z tego wspólnego wędrowania, z tej przyrody, w którą się wtopiliśmy.

A Beskid szumiał i uwodził, a liść zielenił się i złocił.

Trasy każdego dnia inne. Czasem królestwo srebrzystych buków z zielono-fosforyzującymi liśćmi, innym razem trochę mroczne sosny, albo rudy dywan z liści. Beskid Niski to nie są mocno widokowe góry, to raczej góry do podziwiania od wewnątrz, od strony leśności. Ale raz na jakiś czas trafialiśmy na soczyście zielone połoniny i niebiesko - zieloną przestrzeń pagórzastą przed nami.

A wieczorami ogniska, albo miłe posiedzenia przy kominku.

Ostatni dzień to Skamieniałe Miasto pod Ciężkowicami, czyli tajemnicza historia i bajkowe skały, o przeróżnych kształtach, które zachwyciły naszego małego adepta wspinaczki.

I wróciliśmy, po czterech dniach, cudownie zresetowani i zmęczeni do prawdziwego życia, choć szczerze nie wiem, gdzie jest prawdziwiej...

Wczytuję...
Wczytuję...

Czy wiesz, że...

W portalu Góry i Ludzie również Ty możesz zostać autorem artykułów, które przeczytają tysiące Internautów! Już dziś zarejestruj się i zacznij bezpłatnie dodawać swoje treści. To doskonała reklama dla Ciebie i Twoich górskich dokonań. Więcej informacji znajdziesz tutaj.

Dodaj własny artykuł

Już dziś zarejestruj się i dodawaj własne artykuły dla tysięcy czytelników portalu!

Chcę zostać autorem!

Wczytuję...