Myślicie, że Bieszczady wczesną wiosną pokrywają się zielenią? Błąd! Bogactwo palety wiosennych barw przyprawia o zawrót głowy. Tę różnorodność podkreślała w tym roku wyjątkowo zmienna aura, która towarzyszyła nam na przełomie kwietnia i maja. Jeszcze przed wyjazdem czytaliśmy gdzieś żart, że tegoroczna majówka będzie taka gorąca, że boso w klapkach po śniegu będziemy biegali. I faktycznie, w tym powiedzeniu nie było wiele przesady – przechodziliśmy od deszczu ze śniegiem i zupełnie zimowych temperatur poprzez letnią, słoneczną aurę po jesienne oberwanie chmury. Co na to góry? Cóż, co dzień ukazywały się nam w nowej odsłonie. Pogoda co prawda dość mocno pokrzyżowała nasze górskie plany, ale może nie ma tego złego? Dzięki temu mieliśmy możliwość posmakowania bardziej kameralnych miejsc – połoniny zamieniliśmy na Łopienkę i Muczne, a Tarnicę na Dwernik Kamień i rezerwat ‚Sine Wiry’. Odkrywaliśmy też uroki bieszczadzkiej ciuchci.
Bieszczady są piękne o każdej porze roku. Wczesna wiosna ma w sobie jednak coś wyjątkowo magicznego. Wszak ”anioły są całe zielone”… Bardzo lubimy ten moment w górach, gdy buki w dolinach pokrywają się seledynem, a te wyżej, jeszcze wrzosowo-popielate, wciąż czekają na wiosnę. W tym roku wyjątkowo urzekły na wczesnomajowe doliny rzek – wysoki stan wód dodawał malowniczości potokom, w dolinach pojawiły się wiosenne kwiaty, bogactwo odcieni zieleni przyprawiało o zawrót głowy. Sporym utrudnieniem wędrówki było jednak wszechobecne błoto (a w wyższych partiach rozmięknięty śnieg), wyjątkowo uciążliwe o tej porze roku. Im jednak bardziej ubłocony delikwent wracał ze szlaku, im bardziej nosiło go po śladach zielonych bieszczadzkich aniołów, tym szerszy miał uśmiech na twarzy. Nawet jak przez cały dzień na plecach tachał dwuipółlatka, za rękę ciągnął siedmiolatków i pilnował jedenastoletniej, kipiącej energią zgrai. Zapraszamy do przeczytania pełnej fotorelacji z poszczególnych wycieczek: http://gdziebytudalej.pl/bieszczady-majowka/
Propozycje rodzinnych tras na zmienną, wiosenną pogodę:
1. Bieszczadzka Kolejka Leśna
Rano budzi Was deszcz za oknem? Nic straconego! Można wybrać się na przejażdżkę Bieszczadzką Kolejką Leśną!
Kolejka powstałą jeszcze przed I wojną światową – linię z Nowego Łupkowa do Majdanu otwarto
w 1898 r. Wtedy powstał też dworzec, magazyn towarowy i budynki mieszkalne dla pracowników. Kolejka rozwoziła drewno do okolicznych tartaków. Z II wojny światowej kolejka wyszła w bardzo złym stanie technicznym. W kolejnych latach działania UPA tylko pogorszyły sprawę. Odbudowa kolejki po wojnie była największą „kolejową” inwestycją lasów państwowych. Od lat 60. kolejka znów była intensywnie wykorzystywana do transportu drewna. Do składów okresowo dołączano wagoniki dla turystów. Taki stan rzeczy trwał do 1994 r., kiedy to ciuchcia została wyłączona z eksploatacji. Na szczęście dla miłośników wąskotorówek niedługo potem udało się wznowić kursowanie kolejki w celach turystycznych. Obecnie można wybrać się na przejażdżkę z Majdanu przez Cisną do Przysłupia (2 godz. 50 min tam i z powrotem) lub w drugą stronę – z Majdanu do Banicy (2 godziny w obie strony). Na niektórych kursach składy są ciągnięte przez zabytkowe parowozy – wszystkie informacje można sprawdzić tutaj: http://kolejka.bieszczady.pl
2. Spacer do Łopienki
Macie ochotę na krótką, ale niesamowicie klimatyczną wycieczkę? Wybierzcie się do Łopienki – nieistniejącej już dawnej wsi słynnej z cerkwi z cudowną ikoną Matki Bożej. Uroczo położona u stóp Łopiennika wioska miała burzliwą historię. Kiedyś pełna życia, słynęła z najstarszej (XVIII w. ) murowanej cerkwi w Bieszczadach, Łopienka była ważnym ośrodkiem kultu Maryjnego. Jak chce legenda, niegdyś w koronie lipy objawiła się tu 7-letniej dziewczynce Matka Boska w postaci cudownej ikony. Szybko wystawiono odpowiednią kaplicę, a potem zbudowaną tuż obok cerkiew z cudownym obrazem. W 1946 r. mieszkańcy Łopienki zostali wysiedleni do ZSRR. Cerkiew zaczęła niszczeć, a jej wyposażenie rozkradano. Ikona na szczęście znalazła schronienie w kościele w Polańczyku. W latach 70. rozpoczęto starania o odbudowę cerkwi – prace były prowadzone do 2011 r. Cerkiew w Łopience jest cały czas otwarta, za zwiedzanie nie są pobierane opłaty. Wewnątrz znajduje się kopia cudownego obrazu. Chętni mogą kupić cegiełkę na odbudowę świątyni. Niesamowicie klimatyczne miejsce! Polecamy na rodzinny spacer, na dzień „kondycyjny” lub deszczowy! Kiedyś do Łopienki nie można było podjeżdżać samochodem, teraz można zaparkować przy samej cerkwi – my jednak radzimy zostawić samochód przy szosie. Spacer będzie dużo przyjemniejszy.
3. Wycieczka na Wielką Rawkę i Kremenaros
Szlak popularny, ale jakże piękny! To dość długa i momentami nużąca trasa, ale bez trudności technicznych – w dzień z odpowiednią pogodą nadaje się dla odpowiednio wyekwipowanych rodzin z dziećmi. Trudy zmęczenia wynagradza moc wrażeń. Szlak ma bieszczadzki oddech. Jak już wdrapiemy się na Małą Rawkę, zapomnimy o całym trudzie. Rawki mają sławę jednego z najlepszych bieszczadzkich punktów widokowych – podobno przy dobrej pogodzie widać stąd nawet Tatry! Dziś widoczność nie jest aż tak dobra, jednak nawet mimo to widoki z Rawek zapadają w pamięć. Największym utrudnieniem wędrówki jest wczesną wiosną zalegające na szlaku błoto i pośniegowa breja - pamiętajcie o dobrym obuwiu!
4. Wycieczka na Dwernik Kamień
Wejście z Nasicznego na Dwernik Kamień to idealna propozycja dla rodzin z dziećmi. Trasa kameralna, nietrudna i niedługa, prowadząca przez piękne bukowe lasy, z uroczym punktem widokowym (wspaniale widać okolice Tarnicy oraz połoniny Wetlińską i Caryńską) i grzędami skalnymi na szczycie. Partie szczytowe Dwernik-Kamienia zostały uznane za pomnik przyrody.
5. Cerkiew w Uluczu
Propozycja na otarcie łez, gdy przyjdzie nam wyjeżdżać z Bieszczadów. Zajedźcie po drodze do cerkwi w Uluczu nad Sanem. To miejsce niezwykłe, magiczne; miejsce, gdzie Ziemia styka się z Niebem. Świątynia jest jedną z najstarszych zachowanych drewnianych cerkwi w Polsce, długo była uznawana nawet za tę najstarszą. Obecne badania datują jej powstanie na 1659 r. Świątynia wznosi się na wzgórzu Dębnik nad Sanem. Początkowo była użytkowana przez zakon Bazylianów, a od połowy XVIII w. stała się ośrodkiem pielgrzymkowym. O historii obronnej tego miejsca świadczą dobrze widoczne wały ziemne. Obecnie cerkiew stanowi oddział terenowy Muzeum Budownictwa Ludowego w Sanoku. Do cerkwi dojeżdżamy pięknymi (choć krętymi i miejscami dziurawymi jak szwajcarski ser) drogami w okolicy Gór Słonnych. Wejście na wzgórze cerkiewne zajmuje tylko kilka minut. Ale po tych kilku minutach i przenosimy się w inny świat. Jak byśmy cofnęli się w czasie o kilka wieków. I znaleźli kilka krojków bliżej Szefa. Wszędzie pachnie starym drewnem, wokół pozostałości wałów obronnych. Leśne kwiaty porastające wzgórze cerkiewne nieśmiało wyłaniają się z mgły. Ulucz to magiczne miejsce. Zgadzacie się z nami?
Komentarze