Zima już praktycznie za nami, śnieg pozostał już chyba tylko na górskich szczytach. Mimo radości z nadchodzącej wiosny, wspomnienie zimowych wędrówek wciąż przyprawia mnie o przyjemny dreszczyk. Tegoroczna zima na szczęście obdarowała nas śniegiem i całkiem niezłym mrozem, przynajmniej w porównaniu do ostatnich kilku lat. Z pewnością ciężko byłoby mi to przetrwać bez porządnego termosu, pozwalającego na zjedzenie czy wypicie czegoś gorącego na szlaku.
W tym sezonie podczas wyjść - pieszych i narciarskich - korzystaliśmy m.in. z termosu obiadowego COMET marki Rockland o pojemności 1L, który dostaliśmy do przetestowania od firmy Raven.
Co obiecuje producent?
- Pojemność 1000ml
- Wymiary 10,6 x 10,6 x 21,3 cm
- Wykonany ze stali nierdzewnej
- Technologia próżniowa - podwójne ścianki zapewniają skuteczną izolację termiczną
- Zamknięcie z przyciskiem zwalniającym ciśnienie
- Zakrętka - miseczka
- Antypoślizgowa powierzchnia
- Ergonomiczny kształt
- Waga 580g
- Wykres temperatur wlanej cieczy
Parametry/temperatura
- Temperatura wlanego płynu: ~ 98°C
- Temperatura na zewnątrz: 20 +/- 2°C
- Zdolność do zachowania temperatury po 6h: ~ 65°C
- Zdolność do zachowania temperatury po 12h: ~ 45°C
- Zdolność do zachowania temperatury po 24h: ~ 30°C
Nasza opinia
Dla mnie wyjście na szlak bez termosu praktycznie nie wchodzi w grę. Ciepła herbata z sokiem i imbirem najlepiej mi pasuje, zwłaszcza w mroźny dzień. Nawet latem, gdy zapadnie zmierzch lub wczesnym rankiem pod namiotem cuda herbata się przydaje.
Na jednodniową wędrówkę wolę również zabrać sam wrzątek w termosie - można przygotować szybko zupę, czy danie liofilizowane bez konieczności dźwigania butli gazu, palnika i garnka. Do tej pory jednak nie miałam styczności z termosami obiadowymi - latem nie mam potrzeby jedzenia ciepłego posiłku w ciągu dnia, a na dłuższych biwakach ciepłe śniadanie czy kolacja gotowaliśmy na palniku. Plany zimowego biwaku skłoniły nas jednak do wypróbowania tego produktu.
Najbardziej ekstremalne warunki napotkaliśmy w Beskidzie Niskim - trafiliśmy na okres prawie -30°C mrozów. Na całodniowych wycieczkach na narty termos spisywał się idealnie. Nic nie ciekło, nie rozszczelniło się bez względu na wywrotki i wstrząsy. Możliwość zabrania ze sobą na szlak gorącej zupy, makaronu z sosem, owsianki czy dodatkowego wrzątku do zrobienia liofilizatu daje duże poczucie komfortu.
COMET naprawdę długo trzyma ciepło – makaron zrobiony rankiem, następnego dnia około południa był jeszcze całkiem ciepły. Miseczka będące jednocześnie zakrętką jest całkiem spora, a dzięki grubym ściankom ciepło wolniej ucieka bokami dzięki czemu posiłek wolniej stygnie. Niestety producent nie dołączył w komplecie drugiej miseczki, jeśli idziecie w parze trzeba zabrać ze sobą drugą plastikową, albo jeść po kolei… Wykonanie jest estetyczne i porządne, póki co nie widać na nim ryski. Otwór jest odpowiednio duży, można spokojnie w nim mieszać. Antypoślizgowa powłoka sprawia, że nie wyślizguje się z ręki mimo swojej dużej wielkości.
Podsumowując Comet jest według mnie przydatnym gadżetem, przyda się zwłaszcza na całodniowe wejście bez schroniska po drodze, albo kilkudniowy biwak. Sprawdzi się również w mieście - jeśli lubicie zabrać swój obiad do pracy, czy na uczelnię bez konieczności podgrzewania. Cena również nie jest zbyt wygórowana - bez problemu można go dostać za mniej niż 100 zł, a gdzieniegdzie nawet za trochę ponad 50 zl, co według mnie jest dobrą ceną za produkt tej jakości i pojemności.
Komentarze