Okładka

29.05.99 - 31.05.99

29.05.1999r (sobota) - Świeradów Zdrój - Szklarska Poręba schr. "Kamieńczyk"

O godzinie 9.00 wjeżdżam do Świeradowa Zdr., miejscowości uzdrowiskowej o tradycjach leczniczych od 1739r. (pierwszy dom zdrojowy wybudowano tu już w 1795r).

Wysiadam na przystanku PKS. Zjadam lekkie śniadanko i przepakowuję plecak tak, aby był wygodniejszy do niesienia podczas marszu. Przebieram się i o 9:44 wyruszam na szlak.

Świeradów po deszczu, ale niebo pogodne zapowiada ciepły, a nawet upalny dzień. Rozpoczyna się moja wędrówka. Pierwszy etap to Stóg Izerski (1107m n.p.m.). Jestem pełen optymizmu i zapału. Już wkrótce okazało się to bardzo na wyrost. Już w godzinę później puchłem, pociłem się, ale lazłem dalej.

Na szczyt dotarłem o 11:30 myślałem, że najgorsze już za mną ale pomyliłem się. "Niedźwiedzie mięso" dopiero się zaczęło.

Wszedłem w zniszczone, zatrute lasy Izerskie. Bardzo przygnębiający widok, kikuty martwych drzew dookoła i maleńkie sadzonki między nimi, które dopiero za 30-40 lat będą lasem, o ile znów ich nie wytrujemy. Dotarłem na szczyt wzniesienia (1000m n.p.m.) i trafiłem na bagno. Cała góra to jedno wielkie mokradło, stąd tez nazwa Podmokła. Dalej było tylko gorzej. Zaczęła gonić mnie burza. Jedna, a po kilkudziesięciu minutach już dwie. Raz z lewa, raz z prawa grzmoty i błyskawice. W końcu jedna mnie dopadła. Lunęło jak z cebra, ledwie zdążyłem wyjąć płaszcz i stóptuty. Dobrze, że były przy pasku, a nie w plecaku, bo za nim bym je wyciągnął rozpłynąłbym się jak kostka cukru. Nigdy nie bałem się burzy, ale błyskawica i grzmot tuż nad głową to przeżycia, które zapamiętam na zawsze. Nabrałem respektu dla NATURY.

Burze goniły mnie do samego końca, aż do Szklarskiej Poręby. Ostatnie 1,5km do schroniska "Kamieńczyk" (846m n.p.m.) położonego tuż przy wodospadzie, w 100 metrowym wąwozie Kamieńczyka, najwyższym w polskich Karkonoszach (24m wysokości), szedłem w prawdziwie "żółwim" tempie. Zajęło mi to ok. 1 godz., ale doszedłem, było naprawdę stromo. Po drodze dwoje młodych ludzi proponowało mi pomoc przy niesieniu plecaka. Odmówiłem, bo bez niego nie poszedłbym ani kroku dalej, a tak wiedziałem, że muszę go wnieść na górę.

Do schroniska dotarłem o 20:30. Pokój luksusowy, apartament z łazienką, ale tylko takie były. Teraz szybka kolacja, prysznic, telefon do domu. Patrzę na zegarek, już 22:00 więc idę spać. Nareszcie można poleżeć.

30.09.99 (niedziela) - schr. "Kamieńczyk" - schr. "Odrodzenie"

Wstałem o 8:00, zjadłem śniadanie i o 9:30 ruszam w drogę. Cały cas czerwonym szlakiem. Wchodzę w K.P.N (nie mylić z partią ;-)). Długie, ostre podejście i jestem na Hali pod Szrenicą (1195m n.p.m.). Schronisko, więc odpoczywam i po 30 minutach dalej przed siebie. Ostre słońce i wiatr. Czuję, że skóra zaczyna mnie piec na twarzy i przedramionach. Wokół zarośla kosodrzewiny i piękne widoki. Ok. 14:00 docieram do Czarciej Ambony (1490m n.p.m.),nad Śnieżnymi Kotłami.

Bardzo dziwne, ale i fajne uczucie gdy chodzi się po śniegu w majowym upalnym dniu. Pod Wielkim Szyszakiem (1220m n.p.m.) na polu śnieżnym zapadam się do połowy uda w śnieg. Dalsza trasa już nie tak stroma, ale szlak trudny. Cały w głazach większych i mniejszych, a czasem bardzo wielkich.

Rezygnuję dziś z dotarcia do Śnieżki. Zanocuję na Przeł. Karkonoskiej (1246m n.p.m.). Do schroniska "Odrodzenie" dotarłem zmęczony, ale nie tak bardzo jak wczoraj, nie podpierałem się nosem. W czasie wędrówki spotkałem swojego " dobrego ducha". Wczoraj już w Szklarskiej napotkany tubylec zaoszczędził mi godzinę drogi przez centrum miasta, pokazując skrót do schr. "Kamieńczyk". Jak się dziś okazało to przewodnik. Spotkałem Go przy Szrenicy i jeszcze raz przy Śnieżnych Kotłach. Zresztą dziś na szlaku był duży ruch. Spotkałem grupę Niemców- emerytów. Rozmawiałem z dwójką. Babka to łodzianka, która wyjechała do Wrocławia, a w 1945 do Niemiec.

W schronisku "Odrodzenie" dopadła mnie burza, znowu!!! Jednak jestem już pod dachem. Teraz telefon do domu, kolacja z obiadem i spać. Trochę wcześnie ale jutro przede mną długa droga.

31.05.99 (poniedziałek) - schr. "Odrodzenie" - Rozdroże pod Łysociną (1040m n.p.m.)

Pobudka o 7:00, poranna toaleta i śniadanie. Parę minut po 8 wyszedłem ze schroniska i zastygłem w bezruchu. Pod nogami i jak okiem sięgnąć chmury. Patrzę na nie z góry i zastanawiam się czy trafiłem do nieba, ale to przecież niemożliwe.

Po kilku minutach ruszam w drogę. Dziś ostatni etap Karkonoszy. Przede mną Śnieżka (1602m n.p.m.) i kilka niewiele niższych górek. Pogoda jak marzenie- słońce i wiaterek. Nie opalam się, ale ręce i twarz pieką jak diabli mimo osłony kremu. Szlak tak jak wczoraj: kamienie, głazy, kamyczki- normalka- jak to w górach. Mijam Słonecznik ( 1423m n.p.m.) i docieram do kotłów Wielkiego i Małego Stawu. Panorama wspaniała, zatrzymuję się i robię kilka zdjęć.

Czas pogania, pora ruszać dalej. Przez Spaloną Strażnicę (1430m n.p.m.) docieram do schr. Pod Śnieżką (1394m n.p.m.). Jest 11.30 rezygnuję z wejścia na Śnieżkę. Obchodzę szczyt bokiem, niestety brak sił albo ochoty na zdobywanie kulminacji. Zaraz za Śnieżką znów napotykam ciekawostkę. Obserwuję jak chmury wypełniają małą przełęcz i ponownie poruszam się w obłokach, więc może z tym niebem to prawda.

Dalej przez zarośla kosodrzewiny prowadzi kamienista ścieżka. Włażę w te zarośla i mimo podrapania opalonych rąk zbieram kilka szyszek kosówki dla Sylwii, przecież ona lubi takie ciekawostki. Dochodzę do Sowiej Przełęczy (1164m n.p.m.) i wybieram skrót przez Czechy- Drogę przyjaźni. Przede mną Przeł. Okraj (1046m n.p.m.). O 14.20 wchodzę do schroniska o co się zaczyna????? Oczywiście- BURZA i ulewa tak silna, że muszę ją przeczekać. Tracę przez to ok 1,5 godziny. Z dotarcia do pola namiotowego "Parada" nad Ostrążnikiem nici. Trzeba biwakować po drodze. Wybrałem miejsce na Rozdrożu pod Łysociną (1040m n.p.m.). Jest trochę wody (strumyk nitka), więc stawiam namiot. Mój pierwszy "dziki" biwak. Herbatę robię z żelaznego zapasu wody, z mycia rezygnuję. Umyję się w dolinie Białej Wody. Idę spać brudny ;-). Leżę w śpiworze, a wiatr huczy dookoła.

NOC z 31.05 na 01.06- deszcz goni deszcz, ulewa ulewę, ale namiot trzyma się mimo wiatru. Budziłem się parę razy i sprawdzałem czy mnie nie zalewa woda. Stąd ten dodatkowy zapisek.

P.C.

Wczytuję...
Wczytuję...

Czy wiesz, że...

W portalu Góry i Ludzie również Ty możesz zostać autorem artykułów, które przeczytają tysiące Internautów! Już dziś zarejestruj się i zacznij bezpłatnie dodawać swoje treści. To doskonała reklama dla Ciebie i Twoich górskich dokonań. Więcej informacji znajdziesz tutaj.

Dodaj własny artykuł

Już dziś zarejestruj się i dodawaj własne artykuły dla tysięcy czytelników portalu!

Chcę zostać autorem!

Wczytuję...