Trzech facetów, jeden samochód oraz setki szczytów gdzie okiem sięgnąć. Tak zaczyna się prawdziwie męska przygoda. Planowaliśmy to od dawna i nareszcie nadszedł ten czas. Wybraliśmy się w austriackie Alpy by spróbować swoich sił na żelaznych drogach. Via ferraty, bo tak nazywają się tego typu drogi, są tutaj całkiem popularne. Pozwalają zakosztować wspinaczki wśród pionowych ścian w relatywnie bezpieczny sposób. Relatywnie? Ekstra! Przygoda bez ryzyka nie istnieje!
Grozi nam upadek z kilkuset metrów, lecz na straży stoją wynalazki producentów górskiego sprzętu. Uprząż wspinaczkowa, lonża do via ferraty, kask oraz pętle z karabinkami – to absolutna podstawa. Dalej są już tony dodatkowego ekwipunku, który nie jest niezbędny aczkolwiek wpływa na komfort wspinaczki.
Tak zaczyna się akt pierwszy przygody opiewający na zdobycie 400 metrowej ściany z wiszącym mostem jako dodatkowa atrakcją oraz akt drugi dziejący się w austriackiej dżungli tropikalnej. W części pierwszej wszystko rozgrywa się w pionowym świecie idealnie suchych i przyczepnych skał. Wspinamy się osiągając szczyt o wysokości 1060 metrów. Część druga natomiast to mokry teren, poprzecinany wodospadami, gdzie dno wąwozu wypełnione szalejącą rzeką, a huk sprawia, że musimy do siebie krzyczeć. W tym wszystkim my zawieszeni na ścianie, przeprawiający się raz po raz na drugą stronę wąwozu.
Dołącz do nas i zobacz jak wyglądają żelazne drogi Austrii.
Komentarze