Droga z Leh do Manali zajmuje w normalnych warunkach 2 dni. Warto jednak dołożyć kolejną dobę, nadrobić trochę kilometrów i zobaczyć niesamowite Jezioro Moriri. Położone na wysokości 4500 m n.p.m., wśród surowych sześciotysięczników, na zupełnym pustkowiu z jedną małą wioską, robi niezapomniane wrażenie. Oprócz tego droga prowadząca do jeziora już sama w sobie warta jest nadrobienia kilometrów i dodatkowego czasu.
Startując z Leh trzeba wyjechać wcześnie (między 6 a 7 rano). Trasa do jeziora zajmie między 7-9 godzin w zależności od warunków na drodze. Śniadanie najlepiej zabrać ze sobą lub zatrzymać się w Upszi, gdzie znajdziecie PADMA RESTAURANT. Tam u życzliwiej rodziny można zjeść omlet lub parantę, a wszystko zapić czajem lub nawet czarną herbatą :) Oprócz tego w Upszi trzeba również zameldować się na posterunku i okazać paszporty, pozwolenia itp.
Tutaj droga rozwidla się. Jeśli tylko jest możliwość i przejezdna jest trasa wzdłuż Indusu, to właśnie tą opcję polecam. Malownicza dolina prowadzi wzdłuż rzeki przez kolejne kilkadziesiąt kilometrów. Sporo ciekawych miejsc na zdjęcia oraz postój w Chumthang, gdzie można zjeść lunch, trudno przegapić bo dwie restauracje znajdują się przy samej drodze. Następnie dojedziecie do Mahe, gdzie znajduje się posterunek wojskowy. Kolejna sprawdzanie dokumentów i pozwoleń. Tutaj po przekroczeniu Indusu droga niestety staje się coraz bardziej wyboista, ale za to co bardziej spostrzegawczy wypatrzą na pewno niejednego świstaka.
Ostatni etap podróży to wspinaczka na przełęcz Namchang (ok. 4900 m n.p.m.), zaraz za nią widać niewielkie Jezioro Kiagar. Z tego miejsca jeszcze co najmniej godzina jazdy. Mijając kolejne wertepy i bezdroża w końcu zobaczycie w oddali Tso Moriri. Mijając brzeg od prawej strony dojedziecie do kolejnego, ostatniego już punktu kontroli przed samą wioską Korzok. Tutaj, z kolei najtaniej zatrzymać się w jednym kilku „hotelików” niedaleko klasztoru. Trzeba jechać do końca głównej drogi prowadzącej w górę. Można zatrzymać się na kilku dostępnych polach namiotowych, ale ta wersja będzie zdecydowanie droższa. Nie będzie również problemów z wyborem kolacji bo w nielicznych namiotowych restauracjach dostępne są głównie momo, ryż z soczewicą lub makaron z warzywami.
Jeśli czas pozwala to koniecznie trzeba pójść na spacer wzdłuż Jeziora Moriri, aż do wzgórza z flagami modlitewnymi, które widać z Korzok. Jest to dobry punkt widokowy na okolicę, poza tym krótki spacer po męczącej podróży na pewno dobrze Wam zrobi.
Następnego dnia, jeśli nie wracacie do Leh, a zmierzacie ku Manali, należy wstać najlepiej o świcie (około 6 rano). Co jest pewne tego dnia to to, że droga będzie długa i męcząca. Na początek trzeba wrócić się do wioski Sumdo, za przełęczą Namchang i tu skręcić w lewo w kierunku przełęczy Polokangka (ok. 4964m n.p.m.) oraz Jeziora Kar. Po kilku godzinach jazdy dotrzecie na przełęcz skąd jeszcze tylko około godzina jazdy do miejscowości Thugje przy samym jeziorze. Tutaj w jednym z namiotów można spokojnie zrobić zasłużoną przerwę na śniadanie.
Dalej po kilkunastu kilometrach dojedziecie do głównej trasy Leh-Manali. Jeśli droga doliną Indusu byłaby nieprzejezdna, to właśnie tędy dzień wcześniej wjechalibyście w stronę Jeriora Moriri, mijając po drodze dodatkowo przełęcz Taglang (ok. 5328 m n.p.m.). Kolejne kilometry to jazda po płaskowyżu na wysokości blisko 5000 m n.p.m. Następnie trasa gwałtownie zjeżdża w dół do miejscowości Pang, gdzie znów możecie się zatrzymać, tym razem na lunch. Kolejne kilometry przynoszą następne nieziemskie obrazy i mimo, że przeważnie wszyscy są już zmęczeni to widoki za oknem wynagradzają trud podróży.
Dalej czekają na Was następne przełęcze Lachalung (ok. 5060 m n.p.m.) i zaraz za nią ledwo zauważalna Nakee (ok. 4800 m n.p.m.). Następnie dojedziecie do Sarchu, które jest granicą stanu Dżammu i Kaszmir oraz Himaczal Pradesz. Przed punktem kontrolnym można zrobić przerwę na jedzenie lub po prostu chwilę odpocząć w barakach po obu stronach drogi. I tutaj dwie opcje, jeśli nie jest za późno tzn. (nie jest po 16) to warto jechać dalej aż do Jispa na nocleg (jakieś 3 godziny od Sarchu). Jeśli czas nie pozwala to należy zatrzymać się, na którymś z licznych pól namiotowych po przekroczeniu punktu kontrolnego, żeby uniknąć jeżdżenia po ciemku. Pola namiotowe zobaczycie po lewej stronie jakieś 20-30 min po przekroczeniu granicy stanów.
Na koniec czeka Was ostania tego dnia przełęcz Baralacha (ok. 4900 m n.p.m.). Stamtąd droga biegnie serpentynami gwałtownie w dół, nagle zmienia się klimat i roślinność, jest coraz bardziej zielono i coraz więcej wody to znak, że już niedługo będziecie na miejscu. Jeszcze tylko dosyć spektakularny zjazd w stronę mostu na rzece Bhaga, kolejny posterunek i stąd już naprawdę niedaleko. Polecam hotel w Jispie, tuż przy drodze PADMA HOTEL, jeśli by nie było miejsca to dalej po prawej stronie znajdziecie kolejne miejsce, a jeśli nie tam to pozostaje zacisnąć zęby i pomęczyć się jeszcze 45 min i dojechać do Keylongu, gdzie na pewno coś znajdziecie.
Po śniadaniu czeka Was jazda wzdłuż rzeki Bhaga, która następnie łączy się z Chandrą i płynie dalej jako Czenab. Jedziecie wzdłuż jej doliny (wypatrujcie wodospadów po przeciwnej stronie drogi) aż do miejscowości Kokhsar, gdzie przekroczycie rzekę i miniecie ostatni już punkt kontrolny oraz kilka knajp gdzie można coś przegryźć. Dalej droga pnie się do góry na ostatnią już przełęcz – Rohtang (ok. 3980 m n.p.m.). Daleko jej do najwyższej na całej trasie ale potrafi przysporzyć sporo problemów, ponieważ tutaj już często dociera deszcz monsunowy, który niestety bardzo często utrudnia przejazd. Zdarza się, że przeprawa jest bezproblemowa, ale bywa i tak, że trzeba swoje kilka godzin odstać w korku bo droga dosłownie jest rozmyta.
Dalej czeka Was już tylko zjazd, zasłużone piwo, dobre jedzenie i relaks w Manali.
Info praktyczne:
- dla grupy osób najłatwiej wynająć samochód, dla pojedynczych podróżników lepiej zgłosić się do agencji turystycznej lub popytać w hotelu, w poszukiwaniu współtowarzyszy (za samochód płacimy ustalone stawki niezależnie od ilości osób, stawki notowane są w wydawanej co roku książce więc w zasadzie stawki praktycznie się nie różnią od siebie)
- można przejechać trasę na wynajętym w Leh motorze, ale pamiętajcie, że nie jest to jazda na skuterze po Tajlandii a najbliższy szpital jest naprawdę daleko
- konieczne jest posiadanie specjalnego pozwolenia (wydawane w Leh, co najmniej jeden dzień wyprzedzenia) i paszportu
- na całej trasie po Ladakhu warto mieć przygotowane ksera paszportów oraz zrobioną tabelkę z danymi swoimi i współtowarzyszy (imię, nazwisko, data urodzenia, płeć, kraj pochodzenia, zawód, nr paszportu, data wydania, ważności, nr wizy, data wydania, ważności) usprawnia to zdecydowanie wszystkie kontrole
- zabrać ze sobą latarkę, okulary przeciwsłoneczne, ciepłe ubrania bo nad jeziorem może nocą być około 0 stopni.
Komentarze