Odwiedzając Ladakh koniecznie zaplanujcie czas na wizytę w Dolinie Nubry. Można pojechać tam na dwa dni (1 noc), ale dla mnie najlepszą opcją jest wyjazd minimum trzy dniowy (2 noclegi). Jest wtedy więcej czasu na spokojne wyciszenie się w tym, położonym z dala od wszystkiego, zakątku świata. Poniżej podam przykładowy program takiego wyjazdu.
Pamiętajcie, że w praktycznie nie ma możliwości zrobienia takiej trasy lokalnym transportem i trzeba liczyć się z wynajęciem samochodu w Leh. Jeśli chcecie podzielić się kosztami to w zasadzie w każdym biurze podróży w Leh ludzie organizują się w małe grupki żeby zmniejszyć koszty przejazdu.
Wystartować z Leh najlepiej oczywiście wcześnie rano ok 7. Śniadanie albo zjeść wcześniej w Leh albo kupić coś na drogę, bo najbliższy postój na jedzenie jest dopiero na przełęczy Khardung, ok 3h po starcie. Do tego na przełęczy serwowane są tylko momo albo zupki chińskie, ale za to można napić się ciepłej herbaty lub kawy. Droga z Leh w stronę przełęczy Khardung (ok 3h) ciągnie się nieskończonymi zakrętami z wieloma punktami widokowymi na Leh i pasmo Zanskaru w tle. Pierwszy obowiązkowy postój to South Pullu (wojskowy posterunek kontrolny – sprawdzanie paszportów i pozwoleń). Od tego momentu droga zaczyna być coraz gorsza, tylko fragmentami utwardzana.
Jeśli nie ma żadnych osuwisk bądź innych niespodzianek to na przełęczy Khardung będziecie po około 1h z South Pullu. Tam koniecznie trzeba się zatrzymać na pamiątkowe zdjęcia, na najwyższej przejezdnej przełęczy świata (wg starych danych 5602 m n.p.m., wg nowych map nieco niżej ale znaki na górze wskazują powyżej 5600 więc tego się trzymajmy). Ważne aby na przełęczy nie śpieszyć się za bardzo bo brak tlenu w powietrzu daje się we znaki. Warto napić się też kawy lub herbaty w kantynie dostępnej dla turystów.
Kolejny etap podróży to zjazd do North Pullu (tutaj też kontrola paszportów i pozwoleń), można zrobić przerwę na toaletę i napoje. Polecam jednak kontynuować podróż do miejscowości Khardung (ok. 45 min z N. Pullu) i tam zrobić dłuższy postój. Kilka knajp przy ulicy oferuje momo, thukpę (zupę z makaronem) lub ryż z soczewicą.
Dalej droga prowadzi w dół w stronę doliny rzeki Shyok, a w tle ukazuje się pasmo Karakorum. Jeśli nie zatrzymywaliście się w Khardung to można uzupełnić płyny bądź zjeść w kolejnych wioskach – Rong lub Khalsar. Do tego po drodze jest mnóstwo miejsc gdzie można zatrzymać się na zdjęcia, które za każdym zakrętem okazują się coraz piękniejsze.
Następnie dojedziecie do skrzyżowania dróg i tu pojawiają się dwie opcje – jechać dalej doliną Shyok lub skręcić w dolinę Nubry. Ja przeważnie wybieram pierwszego dnia opcję doliny Nubry. Po przejechaniu mostu na Shyoku droga prowadzi do wioski Sumur. Tam bez problemu można znaleźć przytulny hotelik np. AO Guest House. Tego samego popołudnia polecam przejechanie dalej, aż do Panamik (dalej turyści nie mają wstępu), skorzystanie z gorących źródeł z widokiem na Karakorum (w zasadzie można tylko pomoczyć nogi ale zawsze coś), a w drodze powrotnej skręcić z głównej drogi w prawo w stronę tzw Holy Lake (nie widać go z drogi więc trzeba pytać kierowców oni powinni wiedzieć). Warto się pofatygować, bo spacer wokół małego jeziorka otoczonego flagami modlitewnymi i szczytami Karakorum jest niezapomnianym przeżyciem. Jeśli nie macie czasu na obie atrakcje to wybierzcie jezioro a darujcie sobie Panamik.
Następnego dnia po śniadaniu w Sumur warto odwiedzić miejscową Gompę, a następnie udać się z powrotem w dolinę Shyoku. Koniecznie trzeba zobaczyć Klasztor w Diskit oraz posąg Buddy Przyszłości, który góruje nad okolicą. Dalej można przespacerować się po głównej ulicy w Diskit i zjeść coś w jednej z kilku małych knajpek w centrum.
Jadąc dalej doliną rzeki warto zatrzymać się na nocleg w Hunder. Mała wioska z wieloma hotelikami typu homestay. Nie ma problemu zawsze się miejsce znajdzie. Tutaj można odwiedzić lokalną Gompę i koniecznie pojechać na zachód słońca na wydmy w dolinie rzeki Shyok. W drodze powrotnej do Hunder mija się kilka małych sklepów, gdzie przy odrobinie szczęścia można nabyć czasami piwo, które po schłodzeniu w strumieniu idealnie zakończy wyczerpujący dzień. Trzeciego dnia po śniadaniu czas wracać do Leh. Jeśli po drodze nie ma żadnych niespodzianek to w stolicy Ladakhu będziecie ok 14-15.
Jeśli macie więcej czasu to można pokusić się o przejazd z Hunder do Turtuk, podążając dalej Doliną Shyoku. Jeszcze do niedawna ten odcinek był zamknięty dla turystów ale na dziś dzień można kontynuować podróż bez problemów oczywiście jeśli macie załatwione wcześniej w Leh pozwolenie. Polecam jednak tę opcję jeśli macie w zapasie kolejny dzień. Wtedy można spać w Turtuk i dopiero czwartego dnia wrócić do Leh.
Info praktyczne
- dla grupy osób najłatwiej wynająć samochód, dla pojedynczych podróżników lepiej zgłosić się do agencji turystycznej lub popytać w hotelu, w poszukiwaniu współtowarzyszy (za samochód płacimy ustalone stawki niezależnie od ilości osób, ceny notowane są w wydawanej co roku książce więc w zasadzie stawki praktycznie się nie różnią od siebie we wszystkich agencjach turystycznych)
- można przejechać trasę na wynajętym w Leh motorze, ale pamiętajcie, że nie jest to jazda na skuterze po Tajlandii a najbliższy szpital jest naprawdę daleko
- konieczne jest posiadanie specjalnego pozwolenia (wydawane w Leh, co najmniej jeden dzień wyprzedzenia) i paszportu
- na całej trasie po Ladakhu warto mieć przygotowane ksera paszportów oraz zrobioną tabelkę z danymi swoimi i współtowarzyszy (imię, nazwisko, data urodzenia, płeć, kraj pochodzenia, zawód, nr paszportu, data wydania, ważności, nr wizy, data wydania, ważności) usprawnia to zdecydowanie wszystkie kontrole
- warto zabrać coś ciepłego bo na przełęczy Khardung czasami jest naprawdę zimno i może padać śnieg
- wyjazd jak dla mnie na minimum 2 noce (można zabrać ze sobą więcej rzeczy bo warunki noclegowe są zdecydowanie lepsze niż nad jeziorami Moriri i Pangong, często jest nawet raz dziennie ciepła woda)
Komentarze