Tegoroczna wyprawa była zdecydowanie najtrudniejszą ze wszystkich dotychczasowych. I to wcale nie przez pokonany dystans, bo pokonywaliśmy już dłuższe trasy. Góry w Rumunii to w znacznej części bezludne i dzikie tereny. Czyli dokładnie to co kochamy!
Wyprawa została podzielona na dwa etapy: góry Rodniańskie i Marmarosze. W każdym paśmie górskim spędziliśmy po trzy dni. Doświadczenie zdobyte w poprzednich wyprawach pozwoliło nam znacznie lepiej przygotować się na wyjście poza tereny cywilizacji i swobodnie maszerować przez sześć dni mając wszystko co konieczne do przeżycia na swoich plecach. Nie licząc wody. Czerpaliśmy ją na bieżąco z licznych źródeł na całym szlaku. Wiedza o tym gdzie jest woda i ile trzeba jej zabrać jest najważniejsza w czasie takiej wyprawy.
Na szlak ruszyliśmy z miejscowości Borsa w kierunku najwyższego szczytu Pietrosul Rodnei 2303 m n.p.m. w górach Rodniańskich. To był najtrudniejszy dzień naszej wędrówki. Pokonaliśmy aż 1500 m przewyższenia i tylko 13,5 km w ciągu 10 godzinnego marszu. Pomimo pory letniej w tak wysokich górach bywa zimno na co byliśmy przygotowani jednak nie spodziewaliśmy, że nocą temperatura spadnie niemal do zera stopni. Nocleg pod namiotem na wysokości 2000 m jest niezapomnianym przeżyciem. I to wcale nie dlatego, że trzęśliśmy się z zimna. Trzeba poczuć tę ciszę, spokój i zobaczyć niezliczoną ilość gwiazd na niebie. Po trzech dniach wędrówki granią gór Rodniańskich dotarliśmy na przełęcz Prislop. Dalej powędrowaliśmy w kierunku Marmaroszy. Ostatnią noc udało nam się spędzić w schronie turystycznym. Do swojej dyspozycji mieliśmy kawałek podłogi. Wydaje się niewiele jednak po pięciu dniach wędrówki, zadaszona podłoga to prawie jak hotel 5-gwiazdkowy.
Przed wyjazdem wiele słyszeliśmy o tym ile dzikich zwierząt żyje w górach Rumunii. Mieliśmy kilka spotkań z nimi ale o tym za chwilę. We wszystkich relacjach turyści podkreślają, że najgroźniejsze są psy pasterskie. Nie są one przyzwyczajone do ludzi (w tych górach naprawdę nie ma nikogo) i dlatego często rzucają się na każdego wędrowca. Częściowo potwierdzamy te zagrożenia. Psy zawsze biegły w naszym kierunku przeraźliwie szczekając i warcząc ale zatrzymywały się kilka metrów przed nami. Wystarczyło uderzyć kijek o kijek, a psy odskakiwały na boki. A niektóre tak się zaprzyjaźniły z nami, że maszerowaliśmy razem przez kilkaset metrów ku wielkiej rozpaczy pasterza. Widzieliśmy także świstaka, którego dotąd kojarzyliśmy tylko z Tatrami oraz wolno żyjące konie. Co za wspaniały widok! Najgorzej wspominamy noc, w czasie której obudził nas ryk jakiegoś dużego zwierzęcia. Było w odległości kilku metrów od namiotu, a następnie oddalało się w kierunku źródła wody cały czas głośno rycząc. W domu, po przeanalizowaniu odgłosów dzikich zwierząt nie mamy wątpliwości – to był niedźwiedź. Nasze zachowanie tej nocy było prawidłowe. Nie wpadliśmy w panikę, pomimo że wiedzieliśmy, że obok namiotu chodzi coś dużego. Zaczęliśmy głośno rozmawiać, tak aby zwierzę wiedziało, że jesteśmy tuż obok. To wszystko działo się w Marmaroszach. W tak dzikich rejonach jeszcze nie byliśmy. Przez całą wędrówkę tym pasmem, a więc przez trzy dni, nie spotkaliśmy żadnego turysty! Szlaki zarośnięte i słabo oznaczone, bez dobrej znajomości mapy i orientacji w terenie niemożliwe do przejścia. W Marmaroszach zgubiliśmy szlak aż dwa razy przez co straciliśmy trochę czasu i sił.
Choć wędrówka była wyczerpująca to nasz syn poradził sobie znakomicie. Miłosz ma dzisiaj 9 lat i od urodzenia zmaga się z porażeniem mózgowym. Tam gdzie było to konieczne szedł z nami za rękę lub trzymaliśmy go na linie, która zabezpieczała go przed upadkiem. Nasza wędrówka po Karpatach Rumuńskich to forma walki z wykluczeniem społecznym. Dzięki takiej inicjatywie chcemy zwrócić uwagę na dzieci z niepełnosprawnościami, które wcale nie są mniej sprawne. A przynajmniej nie na każdej płaszczyźnie. W moich oczach, nasz syn w górach nie ma sobie równych! Brawo Miłosz!
Przejście gór Rodniańskich i Marmaroszy to charytatywny projekt „Góry dla Miłosza”. W tym celu uruchomiliśmy zbiórkę dla naszego syna na https://zrzutka.pl/xmct3s. Jego postępy, formy terapii i wydatki z tym związane można śledzić na bieżąco na naszym blogu. Dołóż swoją cegiełkę i Ty!
Komentarze