Rzut beretem za Polską granicą znajduje się miejsce niebanalne, które jednak z jakiegoś dziwnego i niewytłumaczalnego powodu dość długo kazało czekać na odwiedziny weń. Czeskie skalne miasto w Adrszpachu od dawna przewijało mi się w różnych rozmowach i na blogach znajomych, mimo to do zeszłego weekendu nie ciągnęło mnie aż tak bardzo by się tam wybrać. Cóż, lepiej późno niż wcale bo jest to miejsce, które powinien odwiedzić każdy!
Wyobraźcie sobie, że Matka Natura dostaje fuchę u Petera Jacksona i ma stworzyć dla reżysera kilka lokacji na potrzeby filmów ze Śródziemia: tak mogłoby powstać skalne miasto w Adrszpachu i nie zająknąłbym się nic a nic :) To co znajdziecie w skalnym mieście idealnie wpisuje się w fantastyczny klimat "Władcy Pierścieni" i nieustające uczucie pewnej baśniowości nie odstąpi was na krok. Chodźcie ze mną, nie będziecie żałować.
Historia... Czyli tutaj trochę pościemniam że znam się na geologii ;)
To co obecnie znane jest nam jako Góry Stołowe swój początek miało hen hen dawno temu, może i nawet 100 milion lat wstecz, kiedy to w okresie kredy duża część Europy znajdowała się pod wodą wielgaśnego morza. A jak jest morze to jest i piasek na jego dnie. Przez kilka dobrych milionów lat odkładający się piaskowiec zaczął tworzyć skały, raz twardsze, raz mniej. Mijały lata... miliony lat w sumie, morze zaczęło się cofać, teren wypiętrzać na skutek ruchów górotwórczych. Piaskowce nie stanowiły już morskiego dna, stały się za to szczytami nowo powstałego pasma górskiego. Natura nie powiedziała jednak wtedy ostatniego słowa i wystawiła skały na działanie procesów erozji i wietrzenia. I to one w głównej mierze odpowiadają za dzisiejszy często fantastyczny kształt Gór Stołowych a w tym Adrszpaskich skał.
Choć dziś wydaje się to niewyobrażalne to skalne miasto dla żyjących w jego otoczeniu Czechów jeszcze do XVIII wieku było miejscem dość tajemniczym i nie zapuszczali się oni zbyt często w jego granice. Można to jednak tłumaczyć tym, że ongiś teren ten był trudniej dostępny i dopiero wielki pożar z 1824 roku strawił większość tamtejszej roślinności sprawiając, że skalne labirynty stały się łatwiejsze do eksploracji.
Adrszpaskie skały coraz częściej gościły na pamiątkowych pocztówkach, obrazach i różnych tekstach pisanych. W XX wieku uznano iż ich wartość jest tak wielka, że postanowiono utworzyć wokół nich rezerwat przyrody, w ramach którego dodatkowo znajdują się jedne z największych w Europie terenów lęgowych sokoła wędrownego.
Zwiedzamy!
Wędrówkę po skalnym mieście podzielić można na dwa etapy, wstępniak niebieskim szlakiem wokół jeziora oraz właściwy spacer szlakiem zielonym wzdłuż wszystkich niesamowitych skalnych cudów Adrszpachu.
Szlak niebieski: kilometrowa pętla wokół jeziora (1h)
Przygodę w Adrszpaskich skałach zaczynamy tuż za stacją kolejową (o ciuchci z Wrocławia poczytacie na końcu tekstu), skąd do bram mamy raptem 100 metrów. Wystarczy wyjść z pociągu i kierunek marszu nadadzą nam skalne formy, a jak to nie pomoże to kierujcie się po prostu czerwonym szlakiem... i za tłumem ;)
Wyrobisko piaskowni to doskonałe miejsce na rekonesans. Wokół turkusowego jeziorka poprowadzona została ścieżka, przez większy fragment bezproblemowa dla rodzin z wózkami czy osób, np. o kulach. Jeśli jednak obejście rozpoczniemy od lewego brzegu to pokonać będziemy musieli schodki i kładki, które wyprowadzą nas na punkt widokowy. A widok stamtąd to coś pięknego, w słoneczny letni/jesienny dzień wody jeziora tworzą barwne lustrzane odbicie wysokich skalnych ścian.
Na miejscu byłem koło godziny 9 i powiem, że wtedy jeszcze ruchu wielkiego nie było i naprawdę można było znaleźć dla siebie wiele miejsca. Gdy koło 16 wracałem tłum był tak duży, że głowa mała - dlatego, im wcześniej na miejscu tym lepiej!
Powolny spacer, pstrykanie fot kaczkom majestatycznie nic nie robiących aka powolnie unoszących się na wodzie przerwany został w brutalny sposób. Filtr z aparatu bez pardonu wysunął się mi z obiektywu i w zwolnionym tempie jakby nigdy nic poleciał kilka dobrych metrów wzdłuż wysokiej skarpy, chlupnął i na zawsze opadł na dnie piaskowni :/ To był moment fakena... no, ale cóż po kilku minutach ciszy, szoku i wkurzenia trzeba było ruszyć dalej, filtr to nie koniec świata :P
Szlak zielony: 3 kilometrowa pętla właściwa (3h - spacer plus fotografing)
I tu się zaczyna prawdziwa magia. Wyrobisko spoko, naprawdę fajne, ale to na zielonym szlaku można co po chwilę zbierać szczękę z podłogi i trzaskać zdjęcie za zdjęciem. Takiego nagromadzenia fantastycznych skalnych form jeszcze nie widziałem! Potężne, wysokie nieraz na kilkadziesiąt metrów skalne iglice wzrastają zewsząd rzucając tak przydatny w gorące dni cień.
Początkowo szlak prowadzi szeroką ścieżką od której odbija kilka krótszych, na których zazwyczaj nie spotykałem nikogo a ciekawych skał kilka tam jest.
Po powrocie na główny trakt trafiamy jednak na pierwszy z hajlajtów wędrówki, "Głowę Cukru", wysoką skałę o podstawie tak wąskiej, że można mieć obiekcje co to jej trwałości. A jednak, stoi i nie ma zamiaru się ruszyć!
A chwilę później zaczyna się! Gotycka Brama, założę się że o niej słyszeliście lub widzieliście ją na zdjęciach, choć może nawet nie zdajecie sobie z tego sprawy ;) Jedno z najbardziej charakterystycznych miejsc całego labiryntu oblegane było przez tłum niemożebny. Pochodzi z XIX wieku i to przy niej ówcześni kupowali bilety. Jej dość niesamowity charakter wykorzystano m.in. w pierwszej części "Opowieści z Narni".
Planowałem przeczekać tłum, jednak daremne to było zadanie. Na pomoc przyszła mi... para młoda i ich sesja, zastopowali oni na pewien czas "przepływ" zwiedzających co wykorzystałem i za ich pozwoleniem wykorzystałem lukę i miałem bramę tylko dla siebie :D
Tuż za rozpoczyna się wąski korytarz wzdłuż naprawdę wysokich ścian, od razu czuć lekki chłód, a my możemy podziwiać wyjątkowość otaczających nas skał.
W pewnym momencie na jednej ze skał ukazuje się ciekawa adnotacja: linią zaznaczono miejsce do którego sięgała wielka powódź z roku 1844. Wysoka to była woda.
Mijając kolejne kapitalne widoki dochodzimy do rozejścia szlaków: zielony "zawraca", natomiast żółty prowadzi nas w kierunku małego jeziorka a także sąsiednich Skał Teplickich (które odwiedzę kiedy indziej!). Jeziorko ciekawa rzecz, można przepłynąć się łódką i zapewne fajna to sprawa, ale odstraszył mnie oczekujący na swój rejs tłum.
Dlatego też skręciłem w stronę pobliskiego Małego Wodospadu... który okazał się naprawdę mały ;)
Korzystając też z okazji postanowiłem zobaczyć co tam na żółtym szlaku słychać. A wiedzieć musicie, że z początku to chyba najbardziej wymagająca część trasy - masa schodków i wyższych kamieni dawała się we znaki. I może brak tam tak imponujących skał jak wcześniej, ale spacer wzdłuż torfowiska do przyjemnych należał. Powrót po schodkach już trochę mniej ;)
Powracamy na zielony szlak, każdy krok przybliża nas do chyba największego nagromadzenia fajności na trasie. Owszem po drodze trafiamy na ciekawe formy, wąskie przejścia, klimat, takie sprawy, ale to dopiero przedsmak głównego dania.
Nasz wzrok przykuwają prawie stu metrowi "Kochankowie", którzy razem ze "Starostą" oraz "Starościną" powodują prawdziwy efekt WOW a podejście tuż pod skalne iglice to jeden z najlepszych momentów całego marszu. Pierwsze skały zwarte w pocałunku, drugie patrzące na siebie z lekkimi uśmiechami - to wszystko da się zobaczyć oczami wyobraźni :)
I wtedy dochodzi się do miejsca w którym... no cóż, robi się z lekka klaustrofobicznie. Wąskie przejście, które trzeba pokonać by kontynuować marsz zwane jest "Mysią Dziurą" i człowiek naprawdę może poczuć się mała mysz przeciskająca się przez jakąś szparę. W najwęższym miejscu szerokość wynosi z 50 centymetrów.
I w tym miejscu pewnie, Ci z Was którzy odwiedzili Adrszpach , zadają pytanie: "Hola, ale gdzie Wielka Panorama?" A więc tak... miałem zamiar tam podejść, ale jakoś tak "Starosta, Mysia Dziura" i okolice mnie zaabsorbowały, że zapomniałem o powrocie na ten punkt widokowy :D Cześć jestem Wojtek, i lubię takie akcje ;)
Tak też prawie udało się zrobić pełną pętlę. Dochodząc do polany Echo można zobaczyć część Adrszpaskich Skały od d. strony :P Przez chwilę jeszcze wahałem się czy wrócić na Panoramę, ale... głód wygrał a wiedzcie, że głodny nie jestem sobą ;) Tym samym ostatni fragment i powrót do bram pokonałem DOŚĆ SZYBKO...
Informacje praktyczne
Transport dla niezmotoryzowanych. Do niedawna jedyną opcją było kombinowanie łączone pt. busiki z Kudowy Zdroju do Nachodu i tam przesiadka na czeską ciuchcię już do samego Adrszpachu.
W okresie letnim na pomoc przychodzi Kolej Dolnośląska, która uruchomiła weekendowe połączenie Wrocław-Adrszpach. Linia startuje rano (godz. 5.46 ale i 6.01 - sprawdźcie dokładnie na rozkładach jazdy) z Wrocławia i o 18.50 zabiera nas z powrotem. Cały dzień jest do dyspozycji :) Bilet dwustronny działa dwa dni, na trasie Wrocław-Adrszpach kosztuje:
- 48 zł/os dorosła, (analogicznie w jedną stronę 24 złote),
- dzieci od 6 do lat 15 - 50% zniżki
- dzieci do lat 6 darmocha,
- mając wcześniej wykupiony bilet turystyczny REGIO wystarczy wykupić odcinek Mieroszów-Adrszpach (6 zł w jedną stronę) :)
Ceny wejściówek.
Bilety wstępu ważne są cały dzień, dlatego też jeśli np. po obejściu całego turkusowego jeziora zachce się wam wyjść do ustępu (który ulokowany jest poza skalnym miastem) to nie obawiajcie się stracenia ich ważności ;)
Sezon letni: 01.04.2018r. – 31.10.2018r. (od 8:00 do 18:00)
- Bilet dla dorosłych - 120 koron,
- Bilet dla dzieci od lat 6 i uczniów, inwalidów - 70 koron,
- Bilet rodzinny 2+2, rodzice i dwójka dzieciaków od 6 do 15 lat/uczniów - 350 koron,
- na teren miasta można wejść z psem, trzeba jednak trzymać go na smyczy. Wejściówka dla czworonoga - 10 koron,
Poza sezonem: 01.11.2017 – 31.03.2018r. - analogicznie myślę, będzie po wakacjach.
- dorośli - 50 koron,
- dzieci (od 6 lat), młodzież, inwalidzi - 30 koron,
- bilet rodzinny 2+2 - 130 koron,
- zwierzęta (psy) - 10 koron,
TIP: Przed i po zamknięciu kas da się chyba odwiedzić miasto i to bez konieczności kupienia biletu... tak słyszałem ;)
Spacer z wózkiem/ osoby o ograniczonej mobilności: W dużej mierze Skalne Miasto da się obejść, jednak: 1) wokół jeziora jest fragment z dużą ilością schodków; 2) od Małego Wodospadu trasa robi się bardziej schodkowo-drabinkowo-kamienista - rodzicom z dziećmi zalecałbym nosidła;
Adrszpaskie Skalne Miasto okazało się jednym z najciekawszych tego typu miejsc jakie do tej pory odwiedziłem. Mnogość, różnorodność, wielkość skał naprawdę mogą wprawić w osłupienie - w Sudetach, ba tej części Europy naprawdę jest to absolutna czołówka i miejsce, które każdy zobaczyć powinien :)
W wolnej chwili zapraszam do odwiedzenia mojego bloga https://idealbonieide.com/ oraz fanpaga na fejsie :-)
Komentarze