To nie tak miało być! Miał być wiosenny trekking po pięknych dolinach, wśród ostrych skał. A na przywitanie trafiła się wielka śnieżyca, whiteout, 2 metrowy, kopny śnieg i silny wiatr. Wymordowało mnie to konkretnie, ale harpaganini się nie wycofa! Na wielkanocny urlop poleciałem do północnych Włoch, by powędrować po przepięknych Dolomitach di Sexto.
Dolomity to pasmo górskie znajdujące się w północno-wschodnich Włoszech w Alpach wschodnich. Moim celem były konkretnie Dolomiti di Sexto, ze spektakularnymi iglicami typu Tre Cime. Okolice pasma górskiego Tre Cime były sceną bardzo ciężkich walk w czasie I wojny światowej, gdzie dwie zimy żołnierze austriacko-węgierscy walczyli z włochami. Skały Tre Cime były frontem wojennym, a dzisiaj w całej okolicy natrafić można na muzea I wojny na otwartym powietrzu: transzeje, rakiety, działa. Ja niestety żadnego nie zauważyłem, pewnie dlatego, że były przysypane śniegiem. Więcej na ten temat można poczytać w tym artykule po angielsku. Pierwszy dzień wędrowała ze mną dziewczyna, ale zawróciła przerażona wielkimi śniegami. Dalszą wyrypę kontynuowałem sam.
Powalczyłem z takimi warunkami 4 dni, bo nie wyobrażam sobie poddania się na wstępie. Ale dużo mnie to kosztowało energii. W nagrodę dostałem piękną przygodę górską, fenomenalne krajobrazy poszarpanych gór, przepiękne chmury – obłoczki upiększające efekt wizualny na zdjęciach oraz świeże, rzadkie powietrze najwyższej próby.
Wyobraź sobie 3 dni spędzone od 10 do 18 na podnoszeniu nogi na wysokość pasa, opuszczaniu jej, wpadaniu po pas w puchowy śnieg i wyciąganiu kolejnej nogi, by poruszyć się dalej. To nie chodzenie, to czołganie się, chodzenie na czworaka. Przeklinanie i frustrowanie się.
Zima i śnieg zaskoczyły Włochów można by powiedzieć. Iglice i skały piękne, ale na chodzenie dookoła nich lepiej byłoby zastąpić jazdą na skitourach. Pomimo pierwszego dnia, który zaserwował morderczy wiatr, przez trzy dni dopisała mi pogoda i piękne słońce odbijało się od błyszczącego śniegu paląc mi twarz. Ale miałem asa w rękawie na taką okoliczność – specjalne okulary górskie/lodowcowe z soczewką kat. 4 oraz krem przeciw opalaniu z filtrem UVA/UVB o mocy 50+. Dzięki temu mogłem patrzeć na świat i nie spalić twarzy, nie nadwyrężyć oczu jak przy poprzednich projektach górskich.
Praktyczne info:
- lot Warszawa Modlin – Venice Treviso, Ryanair, powrót Treviso – Kraków + Flix Bus do Warszawy
- lotnisko Treviso -> Coritna D’Ampezzo – Blablacar
- powrót autostopem i pociągiem z Calalzo di Cadore na lotnisko
- jedzenie: stałe menu przekąsek plus liofizy ze skalnika
- puszka gazu 220 g Primus kupiona w sklepie Cooperativa di Cortina w Cortinie (do jetboila)
- noclegi w schroniskach górskich w pokoju zimowym (za friko) + jeden nocleg w hotelu wielogwiazdkowym
Komentarze