Okładka

Pomysł na pierwsze rowerowe wakacje w Alpach pojawił się, gdy zobaczyłem witrynę dangerousroads.org i znajdujące się tam opisy spektakularnych i niebezpiecznych górskich dróg. Z czasem plan mojej podróży zaczął uwzględniać również szlaki turystyczne dostępne tylko dla piechurów, pobyt nad słynnym Como, kultową trasę MTB nad Jeziorem Garda, trochę zwiedzania włoskich i szwajcarskich miejscowości, jazdę po górskich ścieżkach Dolomitów i kilka innych atrakcji. A to wszystko trzeba było zmieścić w 2 tygodniach urlopu i jeszcze wrócić pociągiem do domu.

Chcąc zasmakować swobody i niezależności jaką zapewnia własny namiot i posiłek ugotowany gdzieś wysoko na alpejskiej łące, spakowałem się lekko i minimalistycznie, ale zarazem tak, aby móc bezpiecznie przenocować wysoko w górach. Motto "gdzie wola, tam droga" - to jest mój styl rowerowania. Styl bikepacking!

Więcej o rowerowej podróży przez Alpy przeczytasz w opisach do zdjęć. Zapraszam :)

Marzysz o alpejskich wakacjach i nie wiesz od czego zacząć? Zapraszam na stronę

Dolomity - via ferraty - informacje praktyczne

dolomity.j.pl

Autor zdjęć w galerii: 
W godzinach porannych przelatuję z deszczowej Polski do słonecznej Italii.
Lecąc nad Alpami bez trudu rozpoznaję masyw Marmolady w Dolomitach.
Dwie godz. lotu szybko "zleciały" i już za chwilę będę lądował w gorącym Bergamo.
Na lotnisku wypakowuję oraz skręcam rower i jadę przez "dolną" starówkę Bergamo (Città Bassa).
Kieruję się ku widocznej górnej części miasta Bergamo (Città Alta).
Tak należy się pakować na 2-tygodniowy urlop pod namiotem ;)
Zaułek w "górnym" Bergamo (Città Alta).
Bazylika Santa Maria Maggiore w Bergamo Alta. Świątynia została zbudowana w drugiej połowie XII w.
Widok na wieżę Bazyliki Sante Alessandro in Colonna w "dolnym" Bergamo.
Bazylika Santa Maria Maggiore w Bergamo Alta.
Po południu wyruszam w góry, a po drodze podziwiam zabudowę tutejszych miasteczek.
Czas na odpoczynek i konsumpcję posiłku zakupionego w górskiej miejscowości Gerosa.
W nocy i rano przeszły zapowiadane burze. Deszcz padał aż do południa, lecz później wypogodziło się, więc ruszyłem dalej.
W końcu wjeżdżam na przełęcz Passo Culmine San Pietro (1258 m). Widać stąd zabudowania Cassina Valsassina, a zarazem dalszą część mojej trasy.
Drogą poprowadzoną nad wąwozem rzeki Torrente Pioverna jadę ku dzisiejszej atrakcji.
Wieczorem docieram nad słynne Lago di Como. Taki widok z balkonu mają niektórzy mieszkańcy Bellano.
Niektóre osoby światowej sławy posiadają nad Como swoje domki wypoczynkowe, m.in. George Clooney, Madonna i Brad Pitt.
Wieczorne niebo nad Lago di Como.
Późnym wieczorem docieram na kemping w Dervio, z którego mam taki widoczek na jezioro Como.
Lago di Como o poranku. Dzisiejszy dzień zapowiada się słoneczny i upalny.
Jadąc na północ wzdłuż wybrzeża jeziora Como podziwiam coraz bliższe wierzchołki Alp. Tu widać Sasso Manduino (2888 m).
Kolejne jezioro na mojej trasie - Lago di Mezzola.
Sporą część tego dnia jadę urokliwą ścieżką rowerową.
Po drodze, w wielu miejscach, znajdowały się wodopoje z orzeźwiającą wodą.
Po południu przejeżdżam przez miejscowość Chiavenna.
Historia Chiavenny sięga czasów Cesarstwa Rzymskiego.
Kościół San Martino in Aurogo we włoskiej miejscowości Piuro, a w dali już Szwajcaria.
Wjeżdżam do Szwajcarii i podziwiam graniczną miejscowość Castasegna. Szosa biegnie tu w tunelu, aby mieszkańcy mieli ciszę.
Kolejne miasteczko Szwajcarii - Bondo. Znane jest wśród wspinaczy, bo stąd rusza się pod lite ściany Piz Badile.
Wioska Coltura w pięknej dolinie Bregaglia.
Po noclegu na leśnej polanie czas na dalszą jazdę przez Szwajcarię.
Za sobą zostawiam dolinę Bregaglia z jej górami (na foto) i przez łąki kieruję się w stronę Sankt Moritz.
Aby oglądać kolejne cuda szwajcarskiej przyrody, musiałem serią serpentyn wjechać na przełęcz Malojapass (1815 m).
Wioska Maloggia znajdująca się na przełęczy Malojapass (1815 m).
Zaraz za przełęczą Malojapass (1815 m) znajduje się górskie jezioro - Lago di Sils.
Tu ścieżka rowerowa prowadzi wzdłuż brzegu jeziora, które znajduje się na wysokości ok. 1800 m n.p.m.
W ten sposób ładuję akumulatory GPS-a oraz telefonu.
Na tej ławeczce odpoczywam i robię przerwę na posiłek.
Z ławeczki odpoczynkowej mam taki widok. Tam właśnie będę jechał.
Aby zaznać dodatkowych wrażeń odbijam na górski szlak rowerowy i wjeżdżam na 2000 m n.p.m.
Taka jazda z górami w tle.
Gdzieś tam w dali widać lodowce, a tu wszędzie górskie łąki.
Zjeżdżam z powrotem do szutrówki w dolinie i teraz jadę wzdłuż jeziora Silvaplanersee.
Z popularnej ścieżki rowerowej mam taki widok na jezioro Silvaplanersee (ok. 1800 m n.p.m.)
Po wielu godzinach, poprzez Sant Moritz, późnym popołudniem docieram w pobliże masywu Bernina.
Lodowce Berniny tak mi się spodobały, że trochę zboczyłem z zaplanowanej trasy i zabiwakowałem w bezludnej dolinie na ok. 2000 m n.p.m.
Rano było trochę zimno, jak na lato, bo termometr pokazywał + 7'C, ale widoki były warte tego marznięcia.
Masyw Bernina o poranku.
Jadę szosą w pobliżu torów najbardziej spektakularnej podróży pociągiem przez Alpy - Bernina Express.
Wcześnie rano ruch na drodze znikomy, więc spokojnie można wjeżdżać do góry i podziwiać widoki.
W końcu docieram na przełęcz, która jest najwyższym miejscem, jaki osiąga słynny pociąg Bernina Express.
Trasa pociągu biegnie z Chur/Davos/St. Moritz przez Valposchiavo do włoskiego Tirano.
Widok z okolic Passo del Bernina 2330 m n.p.m. Przełęcz jak na razie jest najwyższym miejscem, na jakie dotąd wjechałem.
Podstawa rowerowania, to "bądź widoczny na drodze" :)
Chcąc odetchnąć od szosy, zjeżdżam percią przez łąki. Tu odpoczywam i suszę namiot z porannej rosy.
Tą drogą podjeżdżam na przełęcz Forcola di Livigno 2315 m n.p.m.
Tu, po paru dniach pobytu w Szwajcarii, znów powracam do Włoch.
Świetną górską ścieżką rowerową długo zjeżdżam w tych pięknych okolicznościach przyrody.
W takiej scenerii zbliżam się do Livigno - miejscowości znanej z ważnego ośrodka narciarskiego.
W Livigno robię zakupy i sielską trasą jadę dalej.
Zaraz za Livigno jest Lago di Livigno z taką sztuczną wysepką.
400 m "morderczego" podjazdu w upale i wieczorem już jestem w uroczej dolinie Valle Alpisella.
Przede mną zjazd z przełęczy Passo di Alpisella (2268 m) przez dolinę Valle Alpisella. W dali widać Ortler (3905 m).
Wieczorna jazda przez dolinę Valle Alpisella.
Zjeżdżam nad Lago di Cancano - ok. 1900 m n.p.m.
W końcu docieram do miejsca, w którym mogę rozbić namiot i położyć się spać.
Biwak gotowy, więc teraz można zjeść kolację (rosetta + prosciuto + pomodoro) oraz wziąć improwizowany prysznic.
Kolejnego dnia jadę przez rzadko uczęszczaną dolinę, gdzie można z bliska oglądać świstaki.
Dolina Valle Forcola o poranku.
Po drodze mijam polanę z zabudowaniami pasterzy owiec.
Dalej jadę tą ścieżką w kierunku przełęczy.
W górnej części doliny Valle Forcola, na wysokości ok. 2500 m n.p.m., zastała mnie burza i ulewa, które przeczekałem w namiocie.
Na przełęczy Bocchetta di Forcola - 2760 m n.p.m.
A teraz piękna trasa w dół przez alpejskie łąki :)
Zator na ścieżce wiodącej ku przełęczy Passo dello Stelvio.
Tabliczka oznaczająca kolejny zakręt drogi.
Passo dello Stelvio – nazywana „Królową Przełęczy", albowiem jest najwyższą przejezdną przełęczą we włoskich Alpach, a zarazem 3 przeł. alpejską co do wysokości.
Ponieważ istnieje możliwość wjechania jeszcze wyżej, więc korzystam z okazji i...
Docieram na 3016 m n.p.m. Tu niestety pada zimny deszcz, więc po odpoczynku zjeżdżam na wysokość ok. 1200 m i kieruję się na kemping w Bormio.
Kolejnego dnia jadę jedną z "niebezpiecznych" dróg, jaką znalazłem na stronie www.dangerousroads.org. Na tablicy wymieniono "nieszczęścia", jakie czekają na podróżującego tą drogą.
Trzeba jechać ostrożnie, bo nie wiadomo, co może czaić się za zakrętem.
Po drodze ku Passo di Gávia 2621 m n.p.m. mijam pomnik ku pamięci zabitych podczas I Wojny Światowej.
Po całym dniu podjazdu jestem na przełęczy Passo di Gávia 2621 m n.p.m.
Na przełęczy Passo di Gávia 2621 m n.p.m.
Przede mną piękny i długi zjazd z Passo di Gávia. W tle masyw Adamello-Presanella.
Tu jeszcze są barierki, ale...
Tu już barierek nie ma :)
Po noclegu na świetnym kempingu "Presanella", przez połowę kolejnego dnia jadę rowerową autostradą :)
Po drodze mijam Miasteczko Cedegolo (450 m n.p.m.)
Biwakuję w lesie nad potokiem, na wysokości 1470 m. Zaraz będzie wrzątek na poranne musli i herbatę.
Kolejna przełęcz zdobyta.
Następna droga z serii tych "niebezpiecznych".
Tego dnia przyszło mi jechać taką szutrówką wiodącą na wysokości ok. 1900 m n.p.m.
To był dzień pełen widoków :)
Biało-czerwone barwy, to typowy we Włoszech sposób oznakowania szlaku pieszego w górach :)
Laghetto di Lavena, które znajduje się na wysokości ok. 1975 m n.p.m.
Stamtąd przyjechałem.
Widok na kolejne górskie jeziorko - Laghetto Dasdana.
Po przejechaniu pięknej drogi Crocedomini, tego dnia poznaję jeszcze kolejną trasę z tych "dangerousroads" - drogę Anfo Maniva znajdującą się w prowincji Brescia w Lombardii.
Trasa Anfo Maniva jest pozostałością wojskowej drogi jeszcze z czasów rzymskich i biegnie po zboczach Alp Bergamskich.
W końcu zjeżdżam z gór do miejscowości Anfo, a zarazem nad jezioro Lago d'Idro. Tu, na wysokości ok. 400 m, znów daje się we znaki upał!
Taką ścieżką rowerową jadę wieczorem do miejscowości Storo.
Miejscowość Storo.
W sklepie Coop robię zakupy na wieczór i na śniadanie.
W pobliżu miejscowości Storo znalazłem ładne miejsce na nocleg. Ze względu na upał spałem pod gołym niebem.
Tego dnia pokonuję szybko 1000 m do góry, aby przejechać się słynną wśród rowerzystów drogą "Tremalzo".
Trasa "Tremalzo", wiodąca przez miejscowość Pregasina, to rowerowy HIT rejonu jeziora Garda.
Ta trasa, to pełen wrażeń, trzygodzinny zjazd szutrową, a miejscami kamienistą drogą z wysokości ok. 1820 m na 86 m n.p.m.
Takie widoki mam po drodze.
Takimi serpentynami zjeżdża się do miejscowości Pregasina, gdzie zwyczajowo robi się postój na pizzę :)
Po półce wykutej w skałach, łagodnie zjeżdżam drogą aż do jeziora Garda.
W dole miejscowość Riva del Garda.
Lago di Garda, to największe jezioro Italii.
Półka, którą zjeżdżam do Riva del Garda. W dole tunel dla samochodów.
W końcu można odpocząć i zanurzyć nogi w wodzie :)
Po trudach dnia biwakuję na kempingu "Europa". Taki widok mam z namiotu.
Kemping położony jest przy samej plaży, więc gorący wieczór spędzam nad brzegiem jeziora Garda.
Gdzieś w dali widać światełka Pregasiny - stamtąd przyjechałem.
Kolejny, upalny dzień nad Lago di Garda. Dla ochłody trochę popływałem w jeziorze.
Kaktusy przy ścieżce rowerowej z Torbole do Riva del Garda.
Ciekawa roślinność nad Lago di Garda.
Widok na jezioro z przystani żaglówek w Riva del Garda.
Miasteczko Riva del Garda.
Riva del Garda.
Gelato (z wł. lody) w Riva del Garda.
Riva del Garda.
Na straganie można kupić najróżniejsze makarony.
Riva del Garda.
Droga Viale delle Palme, którą wjeżdżam do kolejnego miasta - Arco.
Arco, to mekka wspinaczy, rowerzystów górskich oraz miłośników windsurfingu.
Trochę egzotyki w miasteczku Arco.
Boczna uliczka w Arco.
Arco widziane znad rzeki Fiume Sarca.
Opuszczam okolice jeziora Garda i jadę w kolejne góry.
Po drodze do Rovereto przejeżdżam przez miejscowość o wdzięcznej nazwie Nago.
Sjesta na trasie z takim widoczkiem.
Ten sam dzień, ale inne góry, inne miejsce - w tle Piccole Dolomiti, masyw Carega, a przede mną kolejna droga z serii dangerousroads.
Po noclegu w lesie ruszam serpentynami ku nowej przygodzie.
Stoję przy tunelu, gdzie jest początek drogi "Strada degli Eroi" (tłum. "Droga Bohaterów").
Droga wiedzie eksponowaną półką skalną do schroniska Rifugio Achille Papa.
Jazda taką drogą, to czysta przyjemność :)
Drogę zbudowano w czasie I Wojny Światowej dla taboru wojskowego.
Strada degli Eroi znajduje się w górach zwanych Piccole Dolomiti (z wł. Małe Dolomity), w grupie Monte Pasubio.
Strada degli Eroi jest otwarta wyłącznie dla pieszych i rowerzystów.
Widok na "Drogę Bohaterów" z okolic schroniska Rif. Achille Papa.
 "Di qui non si passa" - tłum. "Tędy nikt nie przejdzie". Motto włoskich Alpini (żołnierzy górskich), którzy bronili Pasubio w czasie I Wojny Światowej.
Niektóre zjazdy szlakami w Monte Pasubio wymagały dobrego panowania nad rowerem.
Monte Pasubio; na przełęczy Campluzzi (2002 m n.p.m.)
Przy drodze z gór Pasubio do Rovereto znajduje się wybudowana w skale pustelnia San Colombano. Budowla pochodzi z 1319 roku.
W Rovereto wsiadam do pociągu i jadę do miejscowości Chiusa (niem. Klausen), gdzie z kempingu mam widok na Klasztor Sabiona. Jest on jednym z najstarszych miejsc pielgrzymkowych w Tyrolu.
Kolejny dzień, to już Dolomity. Gdzieś zza grani wyłaniają się ich wierzchołki.
Widok na grupę Odle w Dolomitach z drogi ponad miejscowością Santa Maddalena w dolinie Val di Funes.
Strzeliste turnie i ogromne piargi - widoki typowe dla Dolomitów.
Na przełęczy Passo delle Erbe (1987 m) te postacie zapraszają do pobliskiego schroniska.
Sass de Pùtia (2875m) - widok z okolic przełęczy Passo delle Erbe (1987 m).
Podczas wielu górskich zjazdów, w czasie hamowania, klocki przetarły tylną obręcz, aż ona pękła. Odtąd jadę tylko z przednim hamulcem tarczowym.
Taka sowa w górach, w grupie Fanes w Dolomitach.
Przyjemna szutrówka w głębi grupy Fanes w Dolomitach.
Na szlaku w grupie Fanes, w Dolomitach.
Przełęcz Passo di Limo (2172 m n.p.m.) i szlak wiodący do Cortiny d'Ampezzo.
Przede mną 1000 m zjazdu górskim szlakiem. Zbytnio nie poszaleję, bo mam sprawny tylko przedni hamulec.
Po noclegu na kempingu w okolicy Cortiny d'Ampezzo jadę szlakiem rowerowym do Dobbiacco. W dali grupa Cristallo.
 Szczyty grupy Cristallo.
Szlak rowerowy z Cortiny d'Ampezzo do Dobbiaco został utworzony na trasie starej linii kolejki wąskotorowej.
Tym pociągiem przyjechałem z Dobbiacco do Lienz w Austrii. Urlop się kończy - czas wracać do Polski...
Wczytuję...
Wczytuję...

Czy wiesz, że...

W portalu Góry i Ludzie również Ty możesz zostać autorem galerii, które zobaczą tysiące Internautów! Już dziś zarejestruj się i zacznij bezpłatnie dodawać swoje fotografie. To doskonała reklama dla Ciebie i Twoich górskich dokonań. Więcej informacji znajdziesz tutaj.

Dodaj własną galerię

Już dziś zarejestruj się i dodawaj własne galerie dla tysięcy czytelników portalu!

Chcę zostać autorem!

Wczytuję...