Algarve - obszar geograficznie położony w południowej części Portugalii, rozciągający się nad oceanem Atlantyckim. Obszar ten jest opisywany jako kraina wiecznego słońca, ponieważ słońce świeci tutaj przez ponad 300 dni w roku.
Jako cel podróży wybrałem miasto Lagos. Jest ono oddalone ok. 300 km od Lizbony i można się tam dostać np. autobusem (Rede Expressos) za cenę w granicach 16-20 €. Podróż trwa mniej więcej 4 godziny. Miasto samo w sobie jest ładne, jednak przemysł turystyczny spowodował napływ tak zwanego ''kiczu'' i moim zdaniem odebrał uroku. Jednak nie przyjechałem do Lagos, żeby chodzić po mieście i zwiedzać uliczki. Przyjechałem, żeby podziwiać i fotografować.
Po dotarciu na miejsce, priorytetem było odnalezienie plaży i zanurzenie się w chłodnym Atlantyku. Temperatura sięgała ok. 35 stopni w słońcu, przy czym ocean miał zaledwie w granicach 15-18 stopni.
Po ochłodzeniu się i zrelaksowaniu postanowiłem pochodzić po wybrzeżu, aby znaleźć ciekawą kompozycję na nadchodzące wschody i zachody słońca. Zarzuciłem plecak i ruszyłem powoli wzdłuż wybrzeża. Szlak, a właściwie ścieżki wydeptane przez turystów, wiły się kilometrami wzdłuż wybrzeża, doprowadzając czasami do ślepego zaułku lub przepaści.
Ukształtowanie terenu momentami było nieziemskie i przypominało czerwoną planetę.
Po kilku godzinnym chodzeniu w niemiłosiernym upale, nadszedł czas na orzeźwienie i chwilę odpoczynku. Czas na podziwianie słońca zanurzającego się w oceanie.
Pierwszy wschód słońca zaowocował wspaniałymi kolorami na niebie. Nie mogłem też sobie odmówić sfotografowania latarni morskiej, która rozświetlała ocean i wybrzeże.
Kolejny dzień mijał bardzo leniwie, jednak spacer nad wybrzeżem zaowocował odnalezieniem wspaniałej i intymnej plaży. Droga, która do niej prowadziła była bardzo stroma i miejscami niebezpieczna. Na szczęście w najtrudniejszym miejscu była zamocowana lina, która znacząco ułatwiła dotarcie na plażę i powrót z niej.
Ostatni wieczór spędziłem ponownie na krawędzi klifu w obrębie tej samej lokalizacji co poprzednio. Niewielka ilość chmur kłębiła się na zachodzie i zaraz po tym jak słońce schowało się za horyzontem, zaczęło się...
Ostatni dzień w Lagos był przepiękny. Czas iść do mieszkania, spakować się i iść spać...
... ale nie byłbym sobą gdybym nie wstał na wschód słońca i nie poszedł robić zdjęć. Tym razem zmieniłem nieco lokalizację i obszedłem latarnie morską od południowo-wschodniej strony.
Udało mi się nawet zrobić ''autoportret''.
Niewyspany, ale spełniony wróciłem do mieszkania, spakowałem się i wyruszyłem w drogę powrotną do stolicy Portugalii.
Zapraszam do śledzenia :
FB: https://www.facebook.com/LensOutSide/notifications/
IG : https://www.instagram.com/lensoutside_by_kacper_borys/?hl=pl
Komentarze