Już pierwsze chwile na Caryńskiej uświadomiły mi, że to świetny dzień na dalekie obserwacje. Co widać z Bieszczadów?
Bieszczady ciągle mnie zaskakują, chociaż byliśmy tu już kilka razy. Miejscowe połoniny to nie tylko świetne miejsce do wędrówek, ale też do dalekich obserwacji. Te naprawdę potrafią wciągnąć, a szukanie na horyzoncie odległych o setki kilometrów pasm, a potem odpowiednie ich nazywanie w domowym zaciszu, to coś, co wyjątkowo lubię. Bo czy jesteście w stanie sobie wyobrazić, ile różnych miejsc musielibyście minąć, chcąc dotrzeć do podnóża góry odległej o 100 czy więcej kilometrów?
Co widać z Bieszczadów? Zaskakująco sporo i wcale nie trzeba wdrapywać się na Tarnicę, żeby tego doświadczyć, chociaż najwyższy szczyt w okolicy na pewno dalekim obserwacjom sprzyja. Spontanicznie wybrałem się na Połoninę Caryńską, licząc na jakiś ładny wschód słońca. O dalekich widokach nawet nie marzyłem, o czym najlepiej świadczy fakt, że nie zabrałem ze sobą teleobiektywu… Ta pomyłka sporo mnie kosztowała, bo takich panoram jeszcze nie miałem okazji tam oglądać. Przejrzystość powietrza była rewelacyjna, a w mojej obracającej się głowie coraz częściej pojawiało się zdziwienie: „Przecież tam tego nie było”.
Swój wzrok skierowałem jakoś odruchowo w stronę Tarnicy, bo to tam spodziewałem się słońca wzbijającego się ponad horyzont. Odległe o ponad 100 km Gorgany były wyraźne, jak nigdy. Zabawnie (mnie śmieszyło) wyglądała Popadia. Góra ta, mierząca 1720 m, wystawiła swój wierzchołek pomiędzy dobrze nam znany Halicz i Rozsypaniec. Szczegóły szczytu były tak wyraźne, że początkowo nie do końca wierzyłem, że może być odległa aż o 115 km. A jednak!
Kierując wzrok na prawo od Tarnicy, czeka na nas klasyka dalekich obserwacji z Caryńskiej i okolic. Od razu rzuca się w oczy Połonina Piszkonia, z najwyższym jej szczytem, czyli Negrowcem. Liczy on sobie 1707 m i od mojego punktu obserwacyjnego odległy był o przyzwoite 108 km. Jeszcze dalej znajdował się Topas, czyli jeden ze szczytów Połoniny Krasnej (Czerwonej).
Wiedziałem, że skoro tak dobrze widać w kierunku południowo-wschodnim, to jest szansa na daleką obserwację, z której Bieszczady powoli zaczynają być znane. Kto jeszcze nie wie, tego właśnie uświadomię, że przy odpowiednich warunkach, z bieszczadzkich połonin widoczne są odległe o około 180 (!) kilometrów Tatry. Zachodni horyzont tonął jeszcze w mroku, ale coś jakby majaczyło w oddali. Czekałem na pierwsze promienie słońca i wkrótce wszystko stało się jasne. Są!
Zacząłem żałować, że tego teleobiektywu nie zabrałem, ale musiałem sobie jakoś radzić. Starałem się przykładać do zdjęć, a w domu wykadrowałem ile się dało. Wszystko po to, żeby jak najlepiej pokazać wam szczegóły tego pasma. A wygląda ono ciekawie i inaczej, niż na zdjęciach do których przywykliśmy.
Na zdjęciu pokazał się przede wszystkim Gerlach, który jest nie tylko najwyższym szczytem Tatr, ale i całych Karpat. Nieco na prawo zauważyć można Wysoką, która z odległością 182 km stanowi mój nowy rekord w dalekich obserwacjach. Przyzwoity to wynik. Gdzieś tam obok czają się też Rysy, ale na zdjęciu trudno je zlokalizować, więc nie podejmowałem się ostatecznej oceny. Uwagę przykuwa też otoczenie Łomnicy, odległej o 174 km. No, a całość zamykają znane nam już Tatry Bielskie z Hawraniem na czele. To oczywiście najbardziej rzucająca się w oczy obserwacja z tamtego dnia, ale ciekawych widoków było znacznie więcej.
Co jeszcze widać z Bieszczadów? Jak pewnie wiecie, Tarnica (1346 m) jest najwyższym szczytem tego pasma, ale wyłącznie po stronie polskiej. Biorąc pod uwagę całość tej grupy górskiej, pierwsze miejsce należy do ukraińskiego Pikuja, który mierzy 1408 m. Ciekawiej według mnie prezentuje się jednak Stoj, czyli najwyższy szczyt Połoniny Borżawskiej. Biały, lśniący mur zawsze robi na mnie wrażenie i to pomimo tych dzielących nas 72 kilometrów.
Słowacki Wyhorlat też zasługuje na wzmiankę, mimo że te 45 kilometrów może nie zwalać z nóg. Widać jednak dokładnie szczegóły tego wzniesienia, co demonstruje przejrzystość powietrza tamtego dnia. Podpisana na zdjęciu Bogota, to w rzeczywistości jedno z wzniesień w Górach Tokajsko – Slańskich. Nie chodzi więc o stolicę Kolumbii, bo ta byłaby odległa o 10 103 km, a nie 93. Tak, sprawdzałem.
Kolejnej dalekiej obserwacji kompletnie się nie spodziewałem. Kiedy zastanawiałem się co widać z Bieszczadów, moje myśli krążyły raczej wokół Tatr Wysokich. Okazało się jednak, że widać też przedstawiciela Niżnych Tatr!
Kráľova hoľa to pierwszy od wschodu wybitny szczyt tego pasma. Jest to o tyle ciekawa obserwacja, że góra ta liczy sobie skromne 1946 metrów n.p.m. W porównaniu z takim Gerlachem to mizerna wartość, więc jej widok ze 182 kilometrów trzeba uznać za naprawdę ciekawą sprawę. Powietrze tego dnia momentami falowało, więc jej biała kopuła była okresowo widoczna dobrze, lub wcale. Na powyższym zdjęciu znajduje się też Smrekovica. To najwyższy szczyt gór Branisko, które są częścią Łańcucha Rudaw Słowackich.
Kiedy nacieszyłem już oczy wschodem słońca na Połoninie Caryńskiej, postanowiłem udać się jeszcze na spacer na pobliską Małą i Wielką Rawkę. Przejrzystość powietrza utrzymywała się naprawdę długo, co wkrótce postanowiłem udokumentować.
Zmieniła się nieco perspektywa, ale Tatry były ciągle dobrze widoczne gołym okiem. Podobnie jak Kráľova hoľa. Udało mi się też złapać w jednym kadrze kolejne, ciekawe dalekie obserwacje. Kojšovská hoľa to najwyższy szczyt w grupie górskiej o tej samej nazwie. Leży kilkanaście kilometrów na zachód od Koszyc. Nieco gorzej na zdjęciu wyszedł Złoty Stół, ale to zrozumiałe, bo leży przeszło 145 km od mojego punktu obserwacyjnego na Rawkach. To z kolei najwyższy szczyt Gór Wołowskich i jednocześnie całych Rudaw Spiskich.
Powyższe zdjęcie to ogólny plan tego, co możecie zobaczyć przy dobrej pogodzie, spacerując grzbietem Małej i Wielkiej Rawki. Lewą stronę kadru zamyka Tarnica, dalej majaczą w oddali Gorgany, a prawą część zdjęcia kończy Połonina Borżawska, Ostra Hora i Połonina Równa. Zerknijcie na zbliżeniach, co widać z Bieszczadów, kiedy traficie na świetną pogodę i zabierzecie ze sobą na przykład lornetkę.
Fotka u góry, to zbliżenie na rejon Kińczyka Bukowskiego. Lewą część kadru zamyka częściowo widoczny Rozsypaniec. Najciekawszą daleką obserwacją jest bez wątpienia Popadia, odległa o 114 km. Ciekawostką jest fakt, że w dwudziestoleciu międzywojennym przebiegała tamtędy granica polsko – czechosłowacka. Inne szczyty Gorganów zasługujące na wzmiankę, to także Parenki, Mołoda czy Jajko Iłemskie.
Całe pasmo uchodzi za jedno z najdzikszych w Europie. Partie szczytowe pokrywa gęsta kosodrzewina i rumowiska skalne, zwane właśnie gorganem. Nieco inaczej sprawa wygląda w przypadku Połoniny Piszkonii, z jej najwyższym szczytem czyli Negrowcem. Ten porośnięty jest rozległą połoniną, czego nie widać może ze 107 kilometrów. Uwierzcie mi na słowo.
Na koniec poglądowa mapka, żebyście byli w stanie pojąć, o jakie odległości chodzi. Chyba dlatego uważam dalekie obserwacje za tak atrakcyjne. Wyobrażam sobie wszystkie wsie, pola i lasy, które dzielą mnie od tych odległych gór. Dla mnie te 180 km to naprawdę dobry wynik, ale wyobraźcie sobie, że z Bieszczadów widać jeszcze „trochę” dalej. Ile to „trochę”? Co najmniej do… Rumunii! Rekordową obserwacją z Tarnicy jest bowiem szczyt Vladeasy, odległej aż o 257 km.
Zastanawiacie się teraz zapewne, skąd ja to wszystko wiem. Zgadłem? Nie będę was oszukiwał, wcale nie jestem aż tak mądry i mam nadzieję, że nigdzie się za mocno nie pomyliłem. Cała ta moja „mądrość”, to zasługa osób odpowiedzialnych za powstanie i rozwój internetowego narzędzia do generowania panoram. Wklepujecie miejsce obserwacji, jej kierunek i maksymalny zasięg. Oglądacie, porównujecie ze swoimi zdjęciami i… szpanujecie w towarzystwie, rozpoznając bez trudu widziane szczyty. Kliknijcie tutaj, a może sami się wciągniecie. A wy, dokumentujecie swoje dalekie obserwacje? Jaki jest wasz rekord?
Zajrzyjcie też do galerii, gdzie odrobinę więcej zdjęć w tym klimacie. Znajdziecie nas również na Facebooku. Pozdrawiamy!
http://zieloniwpodrozy.pl/co-widac-w-bieszczadach-carynska-i-rawki/
Komentarze