W tym roku, zwłaszcza w górach zima nie kazała na siebie długo czekać. Pierwsze intensywne opady białego puchu miały miejsce już w październiku. Spragniony śniegu, wykorzystałem więc nadarzającą się okazję i wyruszyłem w Tatry Zachodnie i na Trzydniowiański Wierch, aby przywitać tę wręcz bajkową porę roku.
Niestety ze względu na brak czasu opisuję wyjazd dopiero teraz, ale koniecznie zerknijcie, bo udało mi się zrobić kilka naprawdę fajnych zdjęć :-)
Przez Dolinę Chochołowską
Celem naszej wycieczki jest Trzydniowiański Wierch 1758 m, do którego najprostsza droga prowadzi od strony Doliny Chochołowskiej. Wyjście rozpoczynamy zatem na parkingu na Siwej Polanie, skąd podążamy Doliną Chochołowską, aż do Trzydniówki (polana na wysokości 1037 m). Dolina Chochołowska jest najpopularniejsza wiosną, kiedy to kwitną na niej krokusy. Zimą natomiast cieszy się dużą popularnością wśród narciarzy skiturowych. Długość doliny to 10 km, a powierzchnia wynosi 35 km kw., co sprawia, że jest najdłuższą i największą doliną polskich Tatr.
Od parkingu do odejścia na czerwony szlak prowadzący na Trzydniowiański Wierch przez Trzydniówkę, musimy pokonać około 6 km.
Przez Trzydniówkę na Trzydniowiański Wierch
Według oznaczeń wejście na szczyt nie powinno nam zająć więcej niż 2 h. Okazało się jednak, że byliśmy pierwszymi osobami na szlaku po opadach śniegu, więc musieliśmy przecierać szlak, aż do samego szczytu. Śnieg był kopny i miejscami sięgał nam po pas. Niestety nie posiadaliśmy ze sobą rakiet śnieżnych, więc torowanie drogi było męczące i czasochłonne. Dojście na szczyt zajęło nam aż 5 h, a przez całą drogę nie spotkaliśmy ani jednej osoby. Udało nam się natomiast zrobić kilka bardzo ładnych zdjęć :-)
Pora na zejście – Jarząbcza Dolina
Przyszła pora na zejście. Aby znów nie torować drogi, planowaliśmy zejście tą samą trasą którą dostaliśmy się na szczyt. Okazało się jednak, że tego dnia nie jesteśmy sami na szlaku. Trasą od Doliny Chochołowskiej przez Jarząbczą Dolinę podchodziła inna grupka turystów. Po zamianie kilku słów, zadecydowaliśmy zejść korzystając z ich śladu. Wcześniej postanowiliśmy jednak zostawić po sobie pamiątkę w postaci małego bałwanka :-)
Korzystając z tego, że nie musieliśmy torować drogi, zejście poszło nam bardzo sprawnie.
Do Doliny Chochołowskiej dotarliśmy już po około 2 h, a na parking po kolejnych 1,5 h. Wycieczkę zakończyliśmy zatem koło 16.
Spodobała się Wam trasa? Jeśli tak, i chcecie ją powtórzyć, pamiętajcie, że góry zimą są równie piękne co niebezpieczne. Koniecznie pamiętajcie zatem o sprawdzeniu pogody, zagrożenia lawinowego i o odpowiednim wyposażeniu. Bezpieczeństwo jest najważniejsze. Pozdrawiam!
Komentarze