Jestem osobą, która kocha góry. Tak, z czystym sumieniem i pełną świadomością mogę to o sobie powiedzieć. Każde wyjście w góry jest dla mnie ogromnym przeżyciem, doznaniem nie do opisania. Gdy idę w góry, nie myślę o problemach, nie zajmuję się codziennością. Jestem tylko ja i one – piękne, nieprzewidywalne, wzniosłe, nieskalane cywilizacją… Dla kontrastu moja narzeczona nie specjalnie chciała rozumieć mój zachwyt, moją radość wynikającą ze zmęczenia, z próby pokonywania własnych słabości. Kiedyś obiecała, że spróbuje przynajmniej mnie zrozumieć, a może nawet współdzielić ze mną moją pasję.

Moja towarzyszka jest z kolei osobą, która uwielbia zwiedzać miasta - im więcej zobaczy, tym jest szczęśliwsza. W dodatku w każdym zakątku, w którym bywa, zawsze znajduje słodki punkt na mapie kawiarni, sklepów, straganików. Celebruje każdą chwilę, w której może rozkoszować się smakiem pysznej aromatycznej kawy lub czekolady i niesamowicie smacznych ciast i czekoladek, a wszystko to w otoczeniu przepięknych miejskich widoków. Choć mam nadzieję, że to się zmieni i będzie podziwiać ze mną te moje ukochane góry.

Na dobry początek chciałem wybrać trasę, która będzie nie tylko w miarę prosta, ale również widokowa. Oboje stwierdziliśmy, że nie wchodzą w grę żadne wyciągi ani kolejki, bo to będzie nasza prawdziwa wycieczka w świat przyrody. Podróż rozpoczęliśmy wczesnym rankiem wyjeżdżając samochodem z Tarnowa. Kierując się w stronę Beskidu Sądeckiego, zahaczyliśmy o Rytro.

Droga wzdłuż Wielkiej Roztoki - Rytro

Ze względu na ograniczenie czasowe zdążyliśmy dotrzeć tylko do początku rezerwatu Baniska, gdzie już od pierwszych kroków widoki okazały się zniewalające - rozciągający się z każdej strony piękny las, z szumiącym leniwie potokiem Wielka Roztoka potrafi rozkruszyć serca nawet tych, którzy twierdzą, że wolą miejskie klimaty.

Potok Wielka Roztoka

Z Rytra podjechaliśmy do Mniszka Na Słowacji, by moja towarzyszka mogła zakupić niepowtarzalną czekoladę Studencką i parę słodkich drobiazgów (tak bardziej z sentymentu), bo teraz praktycznie wszystko można kupić w naszych sklepach, z wyjątkiem przepysznej czekoladki "Rumba" produkowanej przez firmę Figaro. Aksamitna, pyszna mleczna czekolada przykrywa warstwę delikatnego rumowego nadzienia w stylu ganache.

Słowackie przysmaki

W końcu przyszedł czas na punkt kulminacyjny naszej podróży...

Wiedziałem, że może być ciężko, bo moja towarzyszka, od zawsze deklarowała niechęć do większego wysiłku związanego z chodzeniem po górach, przy jednoczesnym marzeniu o pięknych widokach oglądanych nie tylko na zdjęciach. Zatem miałem trudne zadanie, walcząc z jej sprzecznościami, z którymi bez wahania postanowiłem się zmierzyć. Niestety, jakby na złość, gdy tylko dojeżdżaliśmy do Wierchomli, niebo pokryło się ciemnymi chmurami i zaczęło grzmieć. Na domiar złego oprócz konkretnej ulewy, z nieba spadł również grad. Pomyślałem, że dla nieprzyzwyczajonej do nieprzewidywalnej górskiej pogody towarzyszki będzie to koniec dalszej wycieczki. W oczekiwaniu na poprawę pogody zdążyłem opowiedzieć jej o pięknych widokach z góry, o schronisku, w którym można zjeść pyszne pierogi i szarlotkę, i o tym, jak jestem pewny, że spodoba jej się nasza wycieczka. 20 min później przejaśniło się, więc zgodnie postanowiliśmy wyruszyć na szlak. Nasze podejście rozpoczęliśmy z Wierchomli, kierując się czarnym szlakiem ku schronisku. Słońce rozpieszczało nas do momentu wejścia do lasu, gdy znów zaczęło konkretnie lać.

Czarny szlak do Schroniska PTTK nad Wierchomlą

Niby niecałe pół godziny drogi, ale znów pomimo mojego ogromnego optymizmu, zacząłem zastanawiać się czy nie zawrócić i nie zabrać mojej towarzyszki na pyszną gorącą czekoladę, nie chcąc całkowicie zniechęcić jej do górskich wojaży. Ku mojemu zdziwieniu okazało się, że jak chce to potrafi zebrać całe swoje pokłady energii, bo im mocniej padało, tym szybciej szła do góry. Muszę przyznać, że nie po raz pierwszy zaimponowała mi. Przed nami po lewej stronie ukazała się chatka - schronisko. Widać ją z daleka, a odwracając się za siebie można już zobaczyć te piękne zielone pejzaże, poprzecinane tym co kocham najbardziej – górami.

Pasmo Radziejowej

W dali ujrzeliśmy Tatry. Moja towarzyszka zaskoczona ogromem pięknych widoków, rozanielona szła dalej w stronę schroniska. Chmury powoli znikały, ustępując miejsca słońcu.

Beskid Sądecki z Tatrami w tle

Gdy już byliśmy na szczycie zgodnie stwierdziliśmy, że dzięki tej nieprzewidywalności pogody możemy cieszyć oczy tak wspaniałymi widokami. W dolinach utrzymywała się mgła, która pośród wszechobecnej leśno-łąkowej zieleni wyglądała bajecznie.

Pasmo Jaworzyny spowite mgłą

Zamówiliśmy pierogi z jagnięciną. Nie było w nich restauracyjnej wytworności, ale smak był za to o wiele lepszy niż w niejednym znanym i drogim miejscu. Podziwiając piękno beskidzkiej przyrody postanowiliśmy pozostać w schronisku nieco dłużej. Zamówiliśmy więc szarlotkę na ciepło (która nie zrobiła na nas większego wrażania), opowiadając jednocześnie o tym, gdzie widać poszczególne pasma gór.

Zainspirowana widokami, zapytała czy możemy zejść inną trasą, taką która będzie przepełniona pięknymi widokami. Zaproponowałem jej trasę prowadzącą przez polanę Wielkie Młaki - niebieski szlak.

Relaks na polanie Wielkie Młaki

Schodząc wzdłuż Kolei linowo-krzesełkowej Wierchomla, naszym oczom ukazała się niepozornie wyglądająca bacówka, w której zakupiliśmy świeżutki, pyszny oscypek, przez co polecamy wybranie tej trasy przynajmniej w jedną stronę, najlepiej powrotną, bo w większości trasa jest dość stroma, co dało się we znaki nawet podczas schodzenia.

Tuż przed zejściem do Wierchomli

Będąc na dole dotarło do nas, że czas wrócić do tarnowskiej rzeczywistości. Ze smutkiem wsiedliśmy do samochodu i postanowiliśmy pojechać do Nowego Sącza na najlepszą czekoladę na gorąco w Małopolsce. W 100% możemy polecić kawiarnię Prowincjonalną, która jest wyjątkowo urokliwym i klimatycznym miejscem, idealnym na powyjazdowe kontemplacje. Oprócz pysznej czekolady miejsce to oferuje aromatyczną kawę oraz bardzo smaczne ciasta. Wchodząc do środka poczujecie się wyjątkowo. Jest tu kilka sal, każda fantastycznie urządzona w stylu, którego nie znajdziecie gdzie indziej. My zaglądamy tu co jakiś czas rozkoszując się wyjątkowością deserów. W dodatku w Prowincjonalnej odbywają się akcje tematyczne, podczas których możecie kupić niszowe piwa czy soki. Tak na marginesie, to jakiś czas temu właśnie od czekolady w Prowincjonalnej zaczęła się znajomość z moją towarzyszką.

Restauracja Prowincjonalna - Nowy Sącz

I tak oto nasza jednodniowa wycieczka dobiegła końca, a my już zaczynamy zastanawiać się nad następną, równie fascynującą, pełną słodkości i górskich klimatów.

Wczytuję...
Wczytuję...

Czy wiesz, że...

W portalu Góry i Ludzie również Ty możesz zostać autorem artykułów, które przeczytają tysiące Internautów! Już dziś zarejestruj się i zacznij bezpłatnie dodawać swoje treści. To doskonała reklama dla Ciebie i Twoich górskich dokonań. Więcej informacji znajdziesz tutaj.

Dodaj własny artykuł

Już dziś zarejestruj się i dodawaj własne artykuły dla tysięcy czytelników portalu!

Chcę zostać autorem!

Wczytuję...