23.04.16 Tatry i Morskie Oko
Nareszcie!
Nareszcie udało mi się wybrać w tym roku w góry z moją ukochaną żoną. I to od razu Tatry, a co najlepsze to żona sama mi ten wyjazd zaproponowała :).
"Ale siara" – tak w zeszłym roku skwitowała mnie moja żona, na wieść że nie byłem ani razu nad Morskim Okiem.
"To Ja już tam byłam, a ty nie?" cicho dodając pod nosem "na wycieczce klasowej w podstawówce".
No co zrobić? Wstyd, wstyd i jeszcze raz wstyd. Jakoś mnie tam nie ciągnęło, wyobrażałem sobie tę drogę jako monotonną, nudną nic tylko asfalt, mnóstwo turystów, bryczki z koniami i rodzice na spacerze z wózkami dziecięcymi. Jak się okazało, wcale się dużo nie myliłem, ale nie o tym chciałem.
Naszą wyprawę zaplanowaliśmy na dwa dni, tzn w piątek wyjazd po pracy do Zakopanego, na Krupówki. Tam spacer po sklepach, coś zjeść, napić się kawy i jak już się ściemni udać się na nocleg, a następnego dnia rano wybrać się w góry, a wieczorem wrócić do domu. Jak zaplanowaliśmy, tak zrobiliśmy.
Trasa mimo, iż w godzinach popołudniowych przebiegła spokojnie, bez większych korków, postojów czy zmorzonego ruchu na ulicach. Krupówki, jak to ulica handlowa ma w standardzie, tłoczna i hałaśliwa. Co jednak nas zaskoczyło, na tej pełnej życia ulicy w Zakopanym, to właśnie to, że o godzinie 20 większość sklepów już się zamykała. Idąc ulicą widziałem smutek w oczach mojej towarzyszki, bo co krok to jakieś światło gasło w witrynie sklepowej jasno dając do zrozumienia, że tournée po sklepach już dziś się nie uda.
Następnego dnia obudziliśmy się jednak w radosnych nastrojach, pełni chęci i gotowi do działania. Mimo, iż pogoda nam już tak nie dopisywała jak w piątek, kiedy tam jechaliśmy to jednak i tak warto było się tam wybrać i popodziwiać takie widoczki na Tatry Wysokie, Morskie Oko i uśmiech na twarzy mojej żony.
Podjęliśmy nawet próbę przejścia się na wyżej położony staw tzn. Czarny Staw pod Rysami, na który z schroniska na Morskim Oku można się dostać w ciągu 45 min, jednak warunki na szlaku były dla nas zbyt trudne. Mnóstwo ubitego śniegu, na którym co krok się człowiek ślizga, do tego duże nachylenie terenu i brak odpowiedniego sprzętu jak choćby raczki na buty, czy czekan którym można by się podciągać i asekurować w razie poślizgnięcia. Nie chcąc ryzykować, i bez potrzeby wystawiać nerwy mojej żony na wyczerpanie, wróciliśmy na szlak wokół Morskiego Oka. Obiecaliśmy sobie jednak, że jeszcze tu wrócimy w lato, kiedy nie będzie tak ślisko i wejdziemy popodziwiać Czarny Staw pod Rysami.
Żona chce, a ja tym bardziej chce w Tatry :).
Komentarze