Autor: 

"Wędrowcy już dłuższy czas podchodzili pod stromy szczyt. Wiatr targał ich ubraniem, śnieg zacinał tak bardzo, że szli zgięci, przygarbieni do ziemi. Co chwila zapadali się po pas w głębokie, mokre zaspy. Z gór nadciągała mgła - szara, gęsta, przynosząca niepokój i trwogę. Jeszcze chwilę wcześniej szli raźno mimo zadymki, gdyż na horyzoncie majaczyły zabudowania niewielkiej osady, do której zmierzali. Teraz dopadło ich zwątpienie, gdyż złowroga mgła okryła duszącymi oparami wszystko wokół. Mogli minąć osadę o kilka metrów i wcale jej nie zauważyć. "

Każdy z nas jest wędrowcem.

Czasem podążamy słoneczną doliną lub wzdłuż brzegu błyszczącego słonecznymi refleksami morza. Czasem nasza marszruta prowadzi głębokimi ciemnymi, nieprzyjaznymi żlebami lub po krawędzi urwistych gór. Nieraz przystajemy w tej naszej wyprawie na chwilę, by zachwycić się niezwykłym widokiem lub z pochyloną głową wyszeptać: „Nie dam rady” i wtedy nagle okazuje się, że prostujemy plecy i dążymy dalej pchani niewidzialną siłą, a wąski wąwóz zamienia się w zieloną kotlinę. Moją Górę pierwszy raz zobaczyłam prawdopodobnie 1973 roku. Nie potrafię powiedzieć, czy było to lato, czy zima, bo wspomnienia kolejnych pobytów zlewają się w mojej pamięci. Na pewno nie miałam więcej niż 5 lat, bo na świecie nie pojawiła się jeszcze moja młodsza o sześć lat siostrzyczka. Nie wiem też, czy tę pierwszą podróż w stronę Góry przebyliśmy pociągiem i saniami (lub taksówką), czy może samochodem - Warszawą garbusem. Pamiętam różne warianty tej podróży. Później zdarzało się, że przyjeżdżaliśmy razem z kolonistami kopalnianym autobusem, ale ta pierwsza podróż na pewno wyglądała inaczej. Z Gierczyna jechało się wówczas kamienistą, ongiś chyba brukowaną drogą w górę. Dopiero później położono pierwszy asfalt, który z biegiem lat zrywany był rwącymi wodami ulewnych deszczy i gwałtownych burz, pękał od słońca i mrozu. Droga, którą obecnie podąża się na Fersztel jest stosunkowo nowa i zrobiona dosyć solidnie. Szczyt Góry odwiedziłam pewnego lata razem z babcią i chyba tatą w czasach, gdy babcia jeszcze pokonywała pieszo wiele kilometrów. Potem wychodziła już tylko na przełączkę pod Kuflem. Tamtego lata była jednak jeszcze sprawna i chętnie z nami wędrowała. Szczyt niewiele się wyróżniał- ot kupa kamieni jakby wrzucona na płaskowyż. Nie było stamtąd żadnego widoku, gdyż szczyt porośnięty był gęstym świerkowo - modrzewiowym lasem. Dlaczego pamiętam tamten widok? Przecież nie był niczym niezwykłym. Nie były to wypiętrzone skały jak na sąsiedniej Sępiej Górze, ani miejsce z oszałamiającym widokiem - te były wyżej. A jednak… czyżbym już wówczas przeczuwała, że ta niepozorna sterta, będąca w rzeczywistości właśnie niewielkim wypiętrzeniem skalnym stanie się dla mnie miejscem wręcz mistycznym, przesiąkniętym jakąś niedopowiedzianą magią? 

CDN

Wczytuję...
Wczytuję...

Czy wiesz, że...

W portalu Góry i Ludzie również Ty możesz zostać autorem artykułów, które przeczytają tysiące Internautów! Już dziś zarejestruj się i zacznij bezpłatnie dodawać swoje treści. To doskonała reklama dla Ciebie i Twoich górskich dokonań. Więcej informacji znajdziesz tutaj.

Dodaj własny artykuł

Już dziś zarejestruj się i dodawaj własne artykuły dla tysięcy czytelników portalu!

Chcę zostać autorem!

Wczytuję...