Dnem doliny płynie niewielki strumień, chociaż pewnie powinnam napisać struga lub ciek, bo ledwo cieknie. Latem zanika zupełnie i dopiero u wylotu doliny zamienia się w kałużę, w której mają swój wodopój krowy jednego z niewielu prawdziwych rolników we wsi. Ciek rozpoczyna się między pensjonatem a spalonym domem. Chwilę rozlewa się po nieistniejącym sadzie, potem płynie rowem odwadniającym, przecina drogę ( w czasie ulewy cała droga zamienia się w rwący strumień) dalej przepustem wylewa się na łąkę, stąd dopływa do dna doliny. Potem przecina kolejną drogę i już spokojny, przez nikogo i nic niemącony rozlewa się w ową kałużę. Pewnie wpływa potem do Przecznickiego Potoku albo Mrożynki.
Odkryłam go jako dziecko pewnej zimy. Było mroźno i śnieżnie, co zresztą nie jest niczym dziwnym w górach. W czasie kolejnego zjazdu na tzw. korytku (PRL-owska plastikowa odmiana sanek) wylądowałam właśnie na dnie doliny, moje pseudo-sanki (które świetnie sprawdzały się na zmrożonym śniegu) wylądowały na strudze, tworząc most (pontonowy?) .
Powierzchnia cieku pokryła się przejrzystym lodem, można było przed niego obserwować wartki prąd wody. Na brzegach utworzyły się przedziwne lodowe konstrukcje niczym z pałacu Królowej Śniegu. Oblodzone trawy mieniły się w słońcu, lodowe sople zwieszały z pochylonych nad strumieniem krzewów. Wszystko skrzyło się i migotało. Przez chwilę stałyśmy z kuzynką jak urzeczone owym niezwykłym, wręcz magicznym pięknem, a potem, jak przystało na dzieci, znalazłyśmy sobie zabawę-z lodu budowałyśmy własne pałace.
Dziś zastanawiam się, jak to się stało, że nie poodmrażałyśmy palców w przemoczonych rękawiczkach, nie dostałyśmy grypy ani anginy. Wielogodzinne zabawy na śniegu pozostały radosnym wspomnieniem niezakłóconym żadnym kaszlem, katarem i gorączką.
Dnem sąsiedniej doliny płynie sobie rwącym nurtem Czarnotka. Początkowo zastanawiałam się, czy jej źródliska znajdują się na mojej Górze, teraz wiem, że owo miejsce, gdzie łączą się dwa potoczki leży na zboczu Wysokiej. Czarnotka zaczyna się jako cieniutka strużka płynąca przez ciemny świerkowy las.
Gdy lato nie przesadza z deszczem, Czarnotka wije się dnem żlebiku, wreszcie łączy się ze swoją siostrą strugą, tworząc niewielkie rozlewisko pod ogromnym głazem.
Od tego miejsca płyną razem najpierw przez mieszany zagajnik, potem łąkę, by wpłynąć do Górnego Gierczyna, gdzie woda Czarnotki zostaje wtłoczona w uregulowane koryto. W czasie ulewy rzeczka zamienia się w szalona rzekę toczącą bure wody, spienioną i groźną.
Potrafi zerwać fragment drogi i mostek. Za Gierczynem zdarza jej się wylać na łąki i drogę, odcinając mieszkańców Mlądza.
Tekst jest fragmentem większego cyklu. Zapraszam do lektury pozostałych refleksji związanych z spotkaniami z Górami Izerskimi:
http://goryiludzie.pl/2015/10/rozmowa-z-gora.html
http://goryiludzie.pl/2015/10/pierwsze-spotkanie-z-gora.html
Pierwotnie tekst ukazał się na blogu: http://rozmowki-kobiece.blogspot.com/2014/03/gierczynskie-strugi.html
Komentarze