Okładka

Wczesny poranek na wysokości 4130 m.n.p.m. Temperatura wyraźnie poniżej zera. Subtelnie przemieszczające się masy rzadkiego powietrza wyrywają ciepło generowane przez morderczą pracę całego organizmu i kumulowane przez świadomie dobrany zestaw ubrań. Słońce jeszcze nie wzeszło. Wszechogarniająca szarość kontrastuje z trzepoczącymi na wietrze buddyjskim flagami modlitewnymi.

Zewsząd schodzą się zmęczeni ludzie z podkrążonymi oczyma, których białko spowiła krwista pajęczyna. Anemiczne ruchy kończyn dolnych kierują wszystkich dokładnie w to samo miejsce. Gromadząca się leniwie tłuszcza rośnie wraz z jaśniejącym dniem. Gdzieś za olbrzymimi i zlodowaciałymi ścianami skalistych olbrzymów, wstało słońce. Biegnie z wolna ku górze by wznieść się ponad śnieżnobiałe wierzchołki gór obrastających wkoło najwyższą ponad wszystkie inne Annapurnę. Monstrualny masyw pierwszego ośmiotysięcznika zdobytego przez człowieka wyrasta niemal cztery kilometry ponad płaskowyż zadeptywany właśnie przez spragnionych piękna podróżników ze wszystkich możliwych stron świata.

Liczne gromady gwiazd świecące nocą z wielką mocą opuściły krystalicznie czyste niebo. Tylu świetlnych punktów na nieboskłonie nie sposób dojrzeć w wielkomiejskiej rzeczywistości. Rzadkość spotykania prawdziwego nocnego nieba czyni ten niegdyś powszechny obraz oszołamiająco wyjątkowym.

Tłum zgromadził się już w pełni. Ciche rozmowy umykają prędko niemal nie zakłócając naturalnej tutaj ciszy. Serce wyczekujące anielskiego aktu piękna bije z impetem ledwie utrzymując się w kleszczach ludzkiego szkieletu. Natura jakby zastygła, a jedyną jej zmienną jest wciąż rosnąca jasność będąca zwiastunem nadejścia kulistego olbrzyma płonącego dla życia od miliardów lat.

Nagle zapadła zupełna cisza. Cała ciżba bez wyjątku zamarła w bezruchu. Pierwszy złoty promień runął na mur gigantycznego amfiteatru rozświetlając pierwsze partie ośnieżonych ścian.

Spektakl się zaczął – kurtyna powoli wzbija się ku górze.

Zaraz za pierwszym złotym promieniem podążyły legiony następnych. Odbijając się od białej skorupy zmuszały do mrużenia oczu. Kosmiczna latarnia bez wahania i z pełnym rozmachem wznieciła płomień na mocarnym obliczu Annapurny. Niespodziewanie coś huknęło wyrywając z letargu całą okolicę. Ciepło słonecznych promieni uwolniło utkwiony w skale biały puch tworzący teraz śnieżny wodospad. Słońce wzniosło się jeszcze wyżej zmieniając odcień świetlistej ściany. Zachwyt każdej pojedynczej jednostki, mimo że nie dostrzegalny, dało się wyczuć w dziwnie modulującym powietrzu. Wtem z czyichś ust wydostał się dźwięk zagłuszający nie tylko wszelkie szmery i szepty, ale również krążące w głowie myśli:

O ja pier***, kur***, ale zajebiście! – wykrzyczał brat z Polski, rujnując najpiękniejszą chwilę mojego życia.

Pobierz przewodnik po rejonie Annapurny za darmo

Wczytuję...
Wczytuję...

Czy wiesz, że...

W portalu Góry i Ludzie również Ty możesz zostać autorem artykułów, które przeczytają tysiące Internautów! Już dziś zarejestruj się i zacznij bezpłatnie dodawać swoje treści. To doskonała reklama dla Ciebie i Twoich górskich dokonań. Więcej informacji znajdziesz tutaj.

Dodaj własny artykuł

Już dziś zarejestruj się i dodawaj własne artykuły dla tysięcy czytelników portalu!

Chcę zostać autorem!

Wczytuję...