
We wrześniu 2021 postanowiłem przejść przez Sudety, ale wizja przemierzania szlaku długodystansowego, kusiła mnie już od jakiegoś czasu. Wyobraźcie sobie sami – zakładacie plecak i przez kilkanaście dni po prostu przed siebie idziecie, odwiedzając po drodze piękne miejsca. Naturalnym kandydatem na pierwszą, taką wycieczkę, był oczywiście Główny Szlak Beskidzki. Znany, lubiany, najdłuższy i chyba najpopularniejszy w naszych górach. Jakoś z automatu odrzuciłem Główny Szlak Sudecki, bo słyszałem opinie, że asfaltowych odcinków jest tam tak dużo, jak mojej niechęci do asfaltowych odcinków, no i że ze względu na lata, w których był wytyczany, pomija sporo fajnych miejsc.
Pewnego dnia napisał do mnie jednak znajomy, który jako miłośników Sudetów, postanowił zaproponować turystom taką trasę, która właściwie podkreślałaby ich piękno. I chociaż tego szlaku nie znajdziecie na mapach, bo to na razie oddolna, nieoficjalna inicjatywa, to GSS 2.0 ma być sudecką odpowiedzią na Główny Szlak Beskidzki. Ponad 500 km po najciekawszych miejscach, 20 000 metrów do pokonania w pionie i masa atrakcji po drodze. Wyzwanie było więc wyjątkowo ciekawe, zwłaszcza że Sudety znałem do tej pory bardzo słabo.
Szóstego września, jeszcze przed wschodem, wyruszyłem po raz pierwszy w życiu na szlak długodystansowy. Czekał mnie marsz przez Góry Bardzkie i Góry Złote.
Komentarze