Przyszedłem by się zgubić. Przyszedłem by zapomnieć. Przyszedłem po przygodę.
Przyszedłem by się znaleźć. Przyszedłem by pamiętać. Przyszedłem narodzić się na nowo.
To jak wyjść z ciepłego domu na mróz w śnieżną zamieć. Jeszcze zapach suchego drewna, jeszcze woń parującej strawy i na raz lód w oczy i wicher w kości. I po co? Cóż, niewiele do powiedzenia gdy rozbrzmiewa z samego środka duszy szept.
Szeroka grań pod Śnieżnymi Kotłami. W metrowych zaspach śniegu porywisty wiatr miota opiłki lodu, że nie można patrzeć na wprost przed siebie. Widoczność ograniczona do kilku metrów i tylko pale po lewej stronie szlaku w stronę Szrenicy wskazują drogę powrotną. Zimno i pęd powietrza momentami zapierają dech, a lód smaga po twarzy jak biczem. Idziemy szybko by zdążyć przed zmrokiem brodząc w gęstym, świeżym śniegu, którego przybywa z każdą minutą.
"W domu będzie ogień, a do domu proste drogi, wiodą słusznie moje stopy, nie zabraknie mi sił."
Komentarze