Na wstępie należy zaznaczyć, że to relacja z naszej zeszłorocznej wyprawy w Góry Sowie. Jednakże w tym roku podobne widoki znaleźliśmy w Harrachovie, więc śnieg jest, trzeba tylko go trochę poszukać ;)
Piękna jest zima, lecz niestety tylko w górach. Póki śnieg trzyma postanowiliśmy skorzystać z okazji i na weekend wejść na Wielką Sowę. Jak jechaliśmy w stronę Gór Sowich z Wrocławia to pomału mieliśmy wątpliwości czy w ogóle jakiś śnieg zobaczymy. Jednakże na miejscu było po prostu bajecznie. Choinki uginały się od śniegu, przez co niektóre wyglądały jak wielkie śnieżne stwory. Wchodziliśmy od strony Przełęczy Walimskiej, gdzie zaparkowaliśmy samochód. Założone zimówki na niewiele się zdały, trzeba było autku trochę pomóc, żeby później wyjechać z parkingu, który niestety nie był nawet trochę odśnieżony. Ludzi było całkiem sporo, najwięcej na biegówkach, lecz na szlaku nie było to odczuwalne. Po drodze czekała nas całkowita cisza. Ośnieżone drzewa odcięły całkowicie przepływ wiatru, dzięki czemu można było w pełni się zrelaksować. Tylko śnieg chrupał pod stopami. Dopiero na górze złapała nas przez chwilę niezła zamieć. Od przełęczy kierowaliśmy się fioletowym szlakiem tak jak wszyscy, którzy poruszali się na biegówkach. Dopiero po dotarciu do Jeleniej Polany, gdzie jest domek-schronisko skręciliśmy na szlak żółty, którym to dotarliśmy najpierw do Małej, a chwilę później do Wielkiej Sowy. Ta trasa jest bardzo łagodna i przyjemna, nie powinna sprawić nikomu większych trudności. Następnie wróciliśmy się na Rozdroże między Sowami i z powrotem do parkingu niebieskim szlakiem. Wypad udał się doskonale. Zachęcamy do oglądania zdjęć, a narobiliśmy ich całkiem dużo :)
Na Wielką Sowę nie tak dawno wchodziliśmy innym szlakiem, ale wtedy było jeszcze ciepło. Można poczytać tutaj:
Warto też wejść na Kalenicę, ale ten szlak to raczej nie zimą:
Jeśli wpis się Wam podobał to polubcie naszego facebooka:
Komentarze