Letni spływ Dunajcem ze Sromowiec Wyżnych – alternatywa dla pieszych wędrówek po Pieninach.

Kasia wróciła z urlopu. Pieniny wywarły na niej duże wrażenie, bo od razu usiadła z kawą i zaczęła opowiadać. Wielkie, niebieskie oczy, rozpalone policzki i gesty pokazujące, jak wielkie kaniony mijała podczas spływu, sprawiły, że wciągnęłam się w tą historię. „Trzy Korony widać i ten flisak taki przystojny”… – entuzjazm aż z niej parował. Sama nie wiem, co mnie bardziej w tamtym momencie skusiło – widoki, czy jej zachwyt nad flisakiem, ale spływ Dunajcem ze Sromowiec Wyżnych trafił na moją listę „do zobaczenia”. Jak zapisałam, tak zrobiłam i to już podczas pierwszego wyjazdu w góry.

Słońce, woda i widoki na góry - czego chcieć więcej

Słońce tego dnia grzało niemiłosiernie. Ponad 30 stopni, przy całkowitym braku wiatru, było dość męczące nawet dla mnie, miłośniczki lata. Postanowiliśmy wykorzystać ten dzień i udać się w Pieniny, a konkretniej do Sromowiec Wyżnych, gdzie swój start ma spływ przełomem Dunajca.

Można odpocząć

Na miejscu zjawiliśmy się dosyć wcześnie, ale przy kasach i tak zastała nas gigantyczna kolejka. Na szczęście poszło błyskawicznie i po chwili czekaliśmy na pomoście na naszą grupę. Tu też nie było większych problemów i już cieszyło mnie wesołe nastawienie nowo poznanych towarzyszy. Wybraliśmy krótszą opcję, czyli dopłynięcie do Szczawnicy i powrót busem. I to był strzał w dziesiątkę. Chyba dłuższej trasy bym nie zniosła i wyskakując z tratwy flisackiej, rzuciłabym się w otchłań Dunajca.

Poranna toaleta

Poziom wody w rzece był dość niski. Płynęliśmy spokojnie, bo chętnych tego dnia było wielu i cały Dunajec usiany był ludźmi rządnymi widoków. Wzdłuż granicy ze Słowacją rozciągały się iście sielankowe krajobrazy, soczysta zieleń biła po oczach, wprowadzając nas w błogi stan. Po drodze minęliśmy Macelową Górę i Białą Skałę, po czym mogliśmy podziwiać pięknie ubarwiony pas Czerwonych Skałek. Ale dopiero mijane Trzy Korony wywołały we mnie efekt „wow”, nie przypuszczając wtedy, że dwukrotnie stanę kiedyś na ich szczycie.

Sielankowy obraz

I tu właśnie zaczyna się przełom Dunajca, który tworzy siedem pętli, a nurt staje się silniejszy. Jednak nie na tyle, żeby na dziewczynie znad morza zrobił większe wrażenie. Płynąc dalej minęliśmy miejsce, które nazwane zostało Zbójnickim Skokiem, a to wszystko za sprawą legendy, jakoby słynny, przystojny Janosik, miał przeskoczyć w tym miejscu Dunajec. Rozglądałam się na prawo i lewo w poszukiwaniu ów Janosika, albo choć innego zbója, który by mnie z tej tratwy uratował, ale chyba wszyscy w knajpie pili zimne piwo, bo nie wypatrzyłam nikogo. Moje poszukiwania przerwał flisak, zapowiadając, że zaraz wpłyniemy w kanion. No w końcu- pomyślałam. Nie powiem, gigantyczne, pionowe ściany robią wrażenie, ale spodziewałam się trochę czegoś innego. Czego? Chyba węższych przesmyków i poczucia bycia mróweczką w tych gigantycznych skałach, które w mojej wyobraźni prawie nas miażdżyły.

Niesamowite widoki

Po drodze wyrosło przed nami jeszcze kilka formacji skalnych, jak choćby Sama Jedna (Osobita), zwana żartobliwie Starą Panną, Wylizana czy Sokolica. I tak powolutku dopłynęliśmy do pierwszego przystanku, którym jest Szczawnica. Część grupy popłynęła dalej, a my mogliśmy już rozkoszować się obiadem i chwilą oddechu.

Jeszcze jedno zakole

Pokręciliśmy się po okolicy, która jest niezwykle urokliwa. Chętnie zostalibyśmy dłużej nad brzegiem Dunajca, ale trzeba było wracać. Czekając na resztę pasażerów busa, porozmawialiśmy z kierowcą, który miał nas zawieźć do Sromowiec Wyżnych, skąd ruszaliśmy. I chyba właśnie takie spotkania lubię najbardziej, gdzie można poznać ludzi, którzy na co dzień tam żyją i pracują. To skarbnica niesamowitych, często bardzo osobistych historii i zawsze czuję się zaszczycona, że dzielą się nimi ze mną.

Koniec przygody

No cóż, muszę przyznać szczerze, że spływ Dunajcem nie wywarł na mnie większego wrażenia. Dłużyło mi się niemiłosiernie i zdecydowanie bardziej wolałabym przejść się kawałek sama, niż płynąć. Zwyczajnie nie mogłam usiedzieć w jednym miejscu ponad 2 godzin, bo tyle trwa spływ. Nie mniej jednak, nie żałuję, bo mogłam wyrobić sobie opinię, a ja lubię sprawdzać wszystko namacalnie. Jak widać, każdy lubi co innego, bo koleżanka, która mnie przekonała do przepłynięcia, była zachwycona. Z pewnością będzie on atrakcją dla dzieci i dla tych, którzy z różnych względów nie mogą lub nie lubią chodzić po górach. Warto więc przekonać się samemu, bo może właśnie taka forma spędzania czasu, będzie dla was idealna.

Jeśli planujecie spływ Dunajcem ze Sromowiec Wyżnych, to zajrzyjcie na oficjalną stronę Polskiego Stowarzyszenia Flisaków Pienińskich, gdzie znajdziecie wszelkie niezbędne informacje na temat cen i tras. Są różne opcje, więc warto zapoznać się z nimi wcześniej. Wybierając się na wycieczkę w upalny dzień, pamiętajcie o zapasie wody, czapce i kremie z filtrem ;) Słońce odbijające się od wody potrafi mocno przypiec. Jeśli byliście kiedyś na spływie przełomem Dunajca, napiszcie, jakie są wasze wrażenia. Jestem bardzo ciekawa waszych opinii na ten temat.

Tagi: 
Kategorie: 
Wczytuję...
Wczytuję...

Czy wiesz, że...

W portalu Góry i Ludzie również Ty możesz zostać autorem artykułów, które przeczytają tysiące Internautów! Już dziś zarejestruj się i zacznij bezpłatnie dodawać swoje treści. To doskonała reklama dla Ciebie i Twoich górskich dokonań. Więcej informacji znajdziesz tutaj.

Dodaj własny artykuł

Już dziś zarejestruj się i dodawaj własne artykuły dla tysięcy czytelników portalu!

Chcę zostać autorem!

Wczytuję...