13 października 2017 roku. Piątek. My nie wierzymy w żadne przesądy dotyczącej liczby "13" i jeszcze w piątek. Zaplanowane dwa ostatnie szczyty tegoroczne były już wcześniej, przynajmniej jakiś tydzień wstecz. Oraz trasa z miasta Jesionika. Park w czeskim mieście znaliśmy już z poprzedniej wyprawy. Naszego pierwszego szczytu - Biskupiej Kopy - kiedy to po zdobyciu dodatkowo pojechaliśmy do Czech na... właśnie na wrotki z dziećmi. Mało było wysiłku wejścia i zejścia. Tym razem nasza ostatnia wycieczka była bez dzieci - bez Lenki i Julci. Tylko Żaneta nam towarzyszyła.

Z samego rana wyjechaliśmy do Czech, z prowiantem w plecaku - jak zwykle - niezbędnymi rzeczami pierwszej pomocy i innymi drobniejszymi rzeczami, które mogłyby przydać się na szlaku. Kilka zdobytych nisko szczytów uczy człowieka, jak się przygotować na następną wyprawę. Nie były to tysięczniki, ale... postanowiliśmy wybrać coś mniejszego i głównie chyba dlatego, by trochę pochodzić w celu nabywania dalszego doświadczenia. Lepiej zaczynać od małego i uczyć się z biegiem czasu przyrody i siebie samych.

Křížový vrch - Pomnik Sousoší Vincence Priessnitze w Jeseniku

Ruszyliśmy w stronę parku. Trafiliśmy na wspaniały i okazały pomnik Vincenze Priessnitze. Zbudowali go miejscowi Niemcy, którzy chcieli oddać hołd rodzinie Priessnitz. Z obu stron są postacie. Z jednej strony chore ze zranionym jeleniem, z drugiej zaś strony zdrowe, pełne wigoru po wyleczeniu. Również widnieje postać chora, która podaje kobiecie uzdrawiającą wodę. Napis wygrawerowany na pomniku mówi: "źródło ludzkiej młodości". Nikt z nas nie miał pojęcia do tej pory o uzdrawiających i czystych źródełkach w czeskich górach. Może uzdrawiających to za dużo powiedziane, lecz co jakiś czas napotykaliśmy różne tego typu źródełka, gdzie przy każdym z nich zbudowano mniejsze lub większe rzeźby, pomniki a nawet ułożone w stos kamienie. A były to źródełka Skalka, Anglický pramen (źródełko angielskie).

Křížový vrch - Justyna na tle Jesenika

Szlak na szczyt Křížový vrch wiódł w lesie, niewielkimi zawijasami i między powalonymi drzewami. Mieliśmy wiele czasu do pokonania trasy, dlatego nie spieszyliśmy się nigdzie. Szlak był dobrze oznaczony, dlatego nie mieliśmy żadnych problemów dotarcia na samą górę, gdzie... był przepiękny hotel o tej samej nazwie co sam szczyt - Křížový vrch. Tabliczka przymocowana do drzewa pokazała nam 671 m. n.p.m. Zaś hotel - ogromny i piękny. Widok ze szczytu, choć na niską górę, pokazał nam bardzo wiele.

Křížový vrch - Przemek i makieta z oznaczonymi widocznymi szczytami

Obok hotelu wystawiona makieta w kształcie półksiężyca a na niej każdy widoczny szczyt gołym okiem w prostej linii od samego szczytu. Kolejną z atrakcji jest Kaplica p.w. św. Anny. W danych czasach ów wzgórze było nazywane Krowią Łąką. W późniejszym okresie, kiedy to mieszkańcy Freiwaldau (czyli dzisiejszego Jesionika) wchodzili na wzgórze z procesją, nazwaną wtedy to Krzyżowe Wzgórze.

Zrobiliśmy krótki odpoczynek, głównie na wzgląd Żanety. Lecz jak to ona... zobaczyła trampolinę na wzgórzu i poszła poskakać. W tym czasie zjedliśmy co nieco, napoiliśmy się i ruszyliśmy dalej.

Křížový vrch - Justyna a w tle hotel na szczycie

Na Zlatý Chlum. Z Křížový vrch prowadził nadal niebieski szlak, gdzie następnie na krzyżówce łączył się z czerwonym. Po drodze pojawiło się kolejne źródełko. Im wyżej, tym bardziej stromo, lecz nie aż tak trudno. Na szlaku zaczęły pojawiać się kamienie, zamiast normalnego leśnego traktu.

Křížový vrch i hotel o tej samej nazwie

Przed ostatnim podejściem serpentyna, gdzie można było spojrzeć w dół, widząc, którędy szliśmy. I najbardziej okalający nasze oczy widok małej wieżyczki z Pradziada ze szlaku na Zlatý Chlum. Taka malutka z takiej odległości.

Křížový vrch - szósty szczyt zdobyty!

Przysiedliśmy na ławeczkach na szczycie. Kupiliśmy bilety na wieżę widokową i weszliśmy na nią. Nie było żadnego limitu czasowego na wieży, za to widoki były przewspaniałe! Począwszy od widoku na Biskupią Kopę, po Pradziada, Polskę, Jesionik a nawet Jezioro Otmuchowskie. Nie do opisania! Pstryknęliśmy kilka zdjęć na pamiątkę i zeszliśmy na dół. Po czym udaliśmy się w drogę powrotną.

Křížový vrch - szósty szczyt

Nie było zbytnio zimno a nawet momentami gorąco od popołudniowego słońca. Choć ubrani byliśmy ciepło.

To już była nasza ostatnia przygoda tegoroczna. Rok 2017 dał nam wiele doświadczenia, przeżyć, wspaniałych przygód, poznania przyrody, wspaniałych widoków, poznanych miejsc. A zwłaszcza poznania "własnego siebie". Ktoś, kto chodzi w góry i był już na dziesiątkach szczytów, wyższych i niższych, zapewne wie, jakie to są pierwsze doznania tego sukcesu... tego zwycięstwa nad samym sobą. Ciągnąć za sobą dzieci, chorą osobę... to nie wyczyn. Żaden wyczyn. Wyczyn, to one same robią, pokazując samym sobą, na co je stać i ile mogą w życiu osiągnąć. Zaplanować trasę, siedząc przed komputerem, wsiąść w auto, dojechać do danego punktu ale potem... potem się zaczyna. Piesze wędrówki, planowanie tras w taki sposób, by jak najwięcej przejść i jak najwięcej zobaczyć. Poznać nas samych. Myślę, że przeszliśmy pierwsze próby naszych wędrówek, poczynając od niskich szczytów. Myślę, że nieco nabyliśmy doświadczenia. Nigdy nie będziemy alpinistami czy też nigdy w życiu nie wejdziemy na ogromne, legendarne szczyty z rodu Alp, Kaukazu, Himalajów, Andów i innych. Ale... przecież nie to się liczy. Liczy się, by pokonywać samego siebie. By pokazać dzieciom, że mogą... by pokazać drugiej połówce, iż też może.

Křížový vrch - szósty szczyt zdobyty... z zamkniętymi oczami. :)

Rok 2017 obfitował dla nas w bardzo pozytywny sposób. Poznaliśmy coś innego, poznaliśmy więcej, niż mogliśmy się spodziewać. Dziękujemy wszystkim czytelnikom, choć i artykuły zapewne nie są powalające. Trzymamy kciuki za wszystkie rodziny, które zabierają dzieci w góry, do przyrody. Bo nie sęk w tym, by samemu pójść, zostawiając najbliższych z tyłu. Sztuka jest pokazać kochanym osobom to, co się samemu by zobaczyło. Nie mamy najmniejszego zamiaru zrezygnować z wypraw górskich.

Nasze małe zdobycze rodzinne nie są w zbyt ogromnych ilościach, ale Córki nie mogą się doczekać nowego sezonu, począwszy od wiosny i pierwszych roztopów śniegu na szczytach. Mamy nadzieję, że rok przyszły - 2018 - będzie bardziej obfitujący lub choć podobnie. Nasz pierwszy tysięcznik - Wielka Sowa - oraz pierwszy szczyt, Biskupia Kopa. Korona Gór Opawskich - Příčný vrch - oraz Korona Gór Stołowych - Szczeliniec Wielki. Dzieci - Lena i Julia - zdobyły 5 szczytów, ja wraz z Justyną i Żanetą - 7 szczytów. Jak na amatorów to chyba nie jest zły wynik?

Zlaty Chlum - Justyna a wtle wieża widokowa

Dodatkowo postanowiliśmy wysłać nasze aplikacje do Klubu Zdobywców Koron Górskich Rzeczypospolitej Polskiej. Klub od dawna prowadzi Pan Mirosław Surmacz - człek bardzo ambitny. Oferta klubu KZKG RP obejmuje prawie wszystkie pasma górskie jeśli chodzi o odznaczenia dla członków klubu. Poprzez naszą aplikację zgłosiliśmy do weryfikacji nasze pierwsze odznaki Gór Opawskich, Gór Stołowych, Gór Sowich, najniższą odznakę rangi Najwybitniejszych Szczytów Sudet.

Na bliższe informacje zapraszamy na stronę: KZKG RP

Do zobaczenia w roku 2018 na szlaku!

Tymczasem życzymy wszystkim Szczęśliwego 2018 roku, spełnienia wielu marzeń, tych najskrytszych.

Zlaty Chlum - na wieży widokowej

Do zobaczenia na szlaku!

Zlaty Chlum - widok na szczyt z dołu. Tam byliśmy... ;)

Z wyrazami najgorętszych pozdrowień... Przemek z rodziną! ;)

Kategorie: 
Wczytuję...
Wczytuję...

Czy wiesz, że...

W portalu Góry i Ludzie również Ty możesz zostać autorem artykułów, które przeczytają tysiące Internautów! Już dziś zarejestruj się i zacznij bezpłatnie dodawać swoje treści. To doskonała reklama dla Ciebie i Twoich górskich dokonań. Więcej informacji znajdziesz tutaj.

Dodaj własny artykuł

Już dziś zarejestruj się i dodawaj własne artykuły dla tysięcy czytelników portalu!

Chcę zostać autorem!

Wczytuję...