W Alpach Sztubajskich można znaleźć trudne ferraty i ambitne podejścia na lodowcowe trzytysięczniki, ale jest też mnóstwo szlaków dla typowych górołazów, a nawet specjalne trasy dla ... rodziców z wózkami dziecięcymi! Jedna dolina – tysiąc możliwości.
To nasz pierwszy wyjazd w Alpy Austriackie. Niby byliśmy już w Alpach Bawarskich i Julijskich, odwiedziliśmy też Dolomity, ale wyprawa w sam środek Alp Wschodnich to trochę co innego. Alpy Sztubajskie zadziwiły nas swoją uniwersalnością. Spodziewaliśmy się wielkich dolin i szczytów z lodowcami niedostępnych dla przeciętnego turysty. Zastaliśmy prawdziwe góry dla każdego. Można tu znaleźć trudne ferraty i ambitne podejścia na trzytysięczniki. Jest mnóstwo szlaków dla typowych górołazów (choćby Stubaier Höchenweg od schroniska do schroniska przez kolejne doliny, przełęcze i szczyty). Są trasy odpowiednie dla rodzin z dziećmi i ludzi w każdym wieku i kondycji. Są intensywnie zagospodarowane okolice kilku kolejek gondolowych, gdzie wytyczono nawet ścieżki w pełni dostępne dla dziecięcych wózków (!) i każdy może poczuć się jak w wysokich górach. Ale są też dzikie i niedostępne miejsca, do których docierają nieliczni.
Jako turyści, dla których pierwowzorem gór są Tatry, liczyliśmy na bliższe zapoznanie się z krajobrazem lodowcowym. Nie zawiedliśmy się. Każda podchodząca w okolicę głównej grani alpejskiej dolina oferowała widok z lodowcami w tle. Wiele szlaków wprowadza na granie i szczyty, umożliwiając bezpośrednią konfrontację ze spływającą masą lodu. Nie marzymy o poszukiwaniu drogi przez labirynt szczelin czy wspinaniu się na stromych lodowcowych podejściach, ale możliwość zobaczenia takiego krajobrazu z bliska była dla nas niesamowicie atrakcyjna.
Trochę brakowało nam jedynie takiego prawdziwego, ciemnosmreczyńskiego lasu. W Sztubajach doliny i ich co łagodniejsze zbocza są bardzo intensywnie wypasane. Drzewa i kosodrzewina porastają praktycznie tylko bardziej niedostępne zbocza. Za to można podziwiać stada krów, owiec i kóz. Nie trzeba też czekać na pojawienie się widoków dopiero po przekroczeniu granicy lasu. Coś za coś.
Stałym elementem krajobrazu są też naprawdę imponujące potoki, biorące często początek w topiących się latem lodowcach. Tworzą one niespotykane w Tatrach rozlewiska na płaskich łąkach i potężne kaskady i wodospady na kolejnych progach dolin. Górskie stawy w letnim słońcu mają kolory morskich lagun… Po prostu trzeba samemu to zobaczyć, a jeżeli nie macie takiej możliwości to zapraszamy do naszej relacji!
Z praktycznego punktu widzenia przydatne jest zakupienie Stubai Card (64 euro za dorosłego i 32 euro za dziecko), dającej możliwość korzystania przez 5 z 7 kolejnych dni z kolejek gondolowych w dolinie oraz kilku dodatkowych atrakcji, w tym parku wodnego StuBay. Z innych przywilejów „karcianych” warto wspomnieć o możliwości nieodpłatnego korzystania ze środków komunikacji publicznej. Niektóre (oczywiście odpowiednio droższe) kwatery i pensjonaty oferują Stubai Card w cenie noclegów.
Planując wyjazd w Alpy, warto odpowiednio wcześniej zostać członkiem Alpenverein. W cenie członkostwa otrzymujemy międzynarodowe turystyczne ubezpieczenie, obejmujące nie tylko turystykę górską, ale też po prostu wyjazdy zagraniczne na cały rok. Dodatkowo w schroniskach możemy korzystać ze zniżek na noclegi i specjalnych, w miarę tanich posiłków, tzw. Bergsteigessen za 8 euro/porcja. Przy członkostwie dwóch dorosłych osób dzieci otrzymują członkostwo z wszelkimi uprawnieniami bez dodatkowych opłat.
Ambitni turyści mogą w Alpach Sztubajskich zdobywać poszczególne szczyty z programu Seven Summits Stubai (Zuckerhütl, Wilder Freiger, Habicht, Rinnenspitze, Serles, Hoher Burgstall, Elfer). Zdobycie każdego z nich potwierdzamy perforacją na specjalnej karcie (dostępnej w punktach informacji turystycznej). Uwaga: wejście na szczyty Zuckerhütl i Wilder Freiger wymaga odpowiedniego sprzętu i doświadczenia w turystyce lodowcowej.
Poniżej zamieszczamy wybrane zdjęcia, pełną fotorelację (wraz z propozycjami łatwiejszych i trudniejszych wycieczek) opisujemy tutaj: http://gdziebytudalej.pl/alpy-sztubajskie/
Na szczyt Ilmspitze prowadzi piękna, dość wymagająca ferrata - ponoć jedna z najpiękniejszych w Austrii.
Pod grań Ilmspitze dochodzimy doliną Pinnistal.
Widok na południowe otoczenie doliny Gschnitzal.
Idąc na Ilmspitze, trawersuje się szczyt Kalkwandu.
Początek ferraty do łatwych nie należy, ale warto - potem teren robi się łatwiejszy.
Już nie zejdę, już nie zejdę, ale sobie chociaż wejdę;) Jak już tu weszliśmy, nie ma odwrotu - droga zejściowa jest dużo łatwiejsza.
Jedna z głównych atrakcji ferraty - duży krok nad głęboką szczeliną
Jak człowiek zerka w dół, w głowie może się zakręcić. A rachunek sumienia robi się automatycznie;)
Nad tymi czeluściami piekielnymi musimy zrobić krok!
Pod szczytem Ilmspitze spotkamy mroczny komin z zaklinowanym blikiem skalnym.
Na szczyt Ilmspitze jeszcze tylko dwa kroki!
Droga zejściowa. Trawersy półkami skalnymi przypominają szlaki Dolomitów.
Inna propozycja dla ambitnych turystów w Sztubajach to krótka, lecz wymagająca ferrata Fernau
Jedno z trudniejszych miejsc - stromo w górę w lekkiej przewieszce [Nie, nie, aż takiej przewieszki nie było;) Zdjęcie w oryginale jest poziome, tylko nie potrafimy go w edytorze przekręcić. Ale za to jaki mamy efekt końcowy!]
No gdzie te schody? Schodów, kurczę, brak:)
Ferrata Fernau prowadzi wąską szczeliną skalną - uwaga na plecaki!
Za szczeliną przeszliśmy eksponowany trawers, teraz znów stromo w górę
Nareszcie łatwiejsze miejsce na przepięcie karabinków
Nasza dzisiejsza autostrada. Zaiste do nieba!
Ostatni ferratowy odcinek przed szczytem Egesengtrat.
Ferratą Fernau dochodzimy na szczyt Egesengtrat (2631 m n.p.m.)
Szlak zejściowy wiedzie najpierw przyjemną ścieżką przez grań
Droga do przysiółka Oberris, czyli alpejska sielanka.
Oberiss leży na wysokości 1742 m
Hale Sztubajów są intensywnie wypasane.
A to coś naprawdę specjalnego. Ferrata Höllenrachen oferuje emocjonujące przejście nad potokiem lodowcowym. Schodzimy do tytułówych piekielnych czeluści.
Ferrata Höllenrachen prowadzi przez progi skalne i kotły potoku Alpeiner
Lepiej nie iść tędy po obfitych opadach - droga moża być niebezpieczna
Ferrata ma wprawdzie trudność C-D, ale trudności psychiczne są momentami większe
Kto pierwszy się odważy? Tak, tak, droga wiedzie w dół!
W najsłynniejszym miejscu - Kotle Czarownic - trzeba przeprawić się na drugą stronę po rozwieszonej linie
Uff, jak miło znów wyjść na światło dzienne!
Tylko nie patrz w dół, tylko nie patrz w dół;)
Rinnenspitze to łatwy trzytysięcznik dla początkujących.
Rinnenspitze - 3003 m n.p.m., w tle Lüsener Ferner
Widok z Rinnenspitze na imponujący lodowiec Lüsener.
W górach jest wszystko, co kocham...
No dobra, nie przejedziemy. Jeden zero dla krów!
Salamandra czarna - występuje niemal wyłącznie w Alpach. Podobna do naszej salamandry plamistej, tylko oczywiście plamek jej brak.
Piękne szarotki przed Nürnberger Hütte.
W drodze na Wilder Freigera. Wilder Freiger to łatwy (F) lodowcowy trzytysięcznik, ale oczywiście nie wolno go lekceważyć
Grań prowadzące na Wilder Freigera bezlitośnie się zwęża.
Lodowce alpejskie z roku na rok się cofają. Może jesteśmy ostatnim pokoleniem, które może sieszyć się takim widokiem?
Ależ piękne i groźne dzieła tworzy natura!
Bliźniaki Feuerstein i Freiger See prezentują swe wdzięki.
Lekcja poglądowa powstawania stawu wytopiskowego.
Trudno schować aparat, gdy wokół tyle piękna!
Co szlak, to inne zwierzęta. Tym razem spotykamy... kozy!
Szanowni Państwo, lodowiec Wilder Freiger w roli głównej!
Turkusowa barwa stawu Grünausee.
Przy szlaku czai się jaszczurka.
Zejście do doliny Sulzenau. Po drodze uwagę zwracają imponujące ogładzenia polodowcowe
Przekraczamy lodowcowy potok Sulzenaubach.
Z zejścia w dolinę Sulzenau otwiera się bajkowy widok na potok Sulzenaubach
Wodospad Sulzenau spada z 200-metrowego progu doliny
To jeden z najwyższych wodospadów w Alpach Wschodnich
A to kolejna atrakcja - wspaniały wodospad Grawa
Wodospad zasilają położone wyżej lodowce
Ścieżka przez Schaufelferner - spacer po lodowcu dla każdego!
Zamiast na lód wchodzimy na... biały materiał chroniący śnieg przed promieniami słońca.
Tego w górach jeszcze nie widzieliśmy (wysokość prawie 3150 m n.p.m.)
Restauracja Jochdohle to najwyżej położona restauracja w Austrii
Cel większości turystów wjeżdżających kolejką.
Widok z platformy jest rzeczywiście piękny.
Pod nami pokryty wyciągami lodowiec Gaiskarferner.
Na wschodnim wierzchołku Schaufelspitze. Trzytysięcznik łatwy i szybki do zdobycia z górnej stacji kolejki.
Zuckerhütl w pełnej krasie.
Ściany Schaufelspitze mają rudawe zabarwienie.
Na południowym horyzoncie majaczą Dolomity.
Wolicie wersję dla dorosłych, czy wersję dla dzieci?
W Sztubajach znajdzie się też coś dla miłośników turystyki miejskiej;)
Komentarze