Jak co roku na przełomie marca i kwietnia tatrzańskie polany zmieniają kolor na filetowy, a to za sprawą Szafranu spiskiego. Już w ubiegłym roku planowałem wybrać się na tatrzański plener, w którym to krokusy a nie góry będą na pierwszym planie. Niestety nie udało się, dlatego wspólnie z Anią postanowiliśmy, że 2017 roku już nam się uda. I się udało.

Planując grafiki postawiliśmy na pierwszy weekend kwietnia i muszę przyznać, że był to strzał w dziesiątkę, pogoda dopisała idealnie. Do tego kwiaty w niezliczonej ilości pokryły Polanę Chochołowską, Kalatówki czy Huciska. W sobotę wyjechaliśmy około 4 rano i jadąc przez Żywiec i Słowację dojechaliśmy na miejsce po około 140 minutach. Szybko zarzuciliśmy plecaki i w drogę, a właściwie to na szlak. Krokusowy szlak. Zapłaciliśmy bilet wstępu i ledwie minęliśmy kilkaset metrów już zobaczyliśmy pierwsze kwiaty. O tej godzinie były jeszcze niezrowinięte i oszronione, co również dodawało im uroku. Szybka sesja i idziemy dalej, w końcu przed nami jest jeszcze parę kilometrów. Kolejny postój na Polanie Huciska. Tutaj widoczna już jest walka kwiatów z nocnym szronem i część jest już rozwinięta. Na Polanę Chochołowska docieramy około 9:00. W pierwszej chwili miałem wrażenie, że ludzi jest więcej niż kwiatów. Jednak było to tylko chwilowe, ponieważ jakieś 200 metrów dalej gdy wszedłem na otwarty teren zobaczyłem prawdziwie fioletową łąkę. Od razu pomyślałem, że po to właśnie tutaj przyjechałem. Chwyciłem mocniej aparat i założyłem inny filtr na obiektyw.

Bezkrwawe łowy czas zacząć.

Od razu wyprzedzam pytania i ewentualne zarzuty:

  • Nie, nie rzuciłem się ślepo w kwiaty

  • Nie, nie podeptałem ani jednego krokusa (jestem pewny)
  • i na koniec: nie przekraczałem taśmy z napisem TPN

To tak na zapas. :)

Po około pół godzinnym fotografowaniu poszliśmy odpocząć do schroniska. Tam tłum był równie duży co na zewnątrz. Dlatego nie spędziliśmy w środku dużo czasu i poszliśmy odpocząć na obrzeża polany. Po kolejnej godzinie postanowiliśmy, że ruszamy w drogę powrotną, bo czeka nas jeszcze jedno wejście tego popołudnia. Jakie, o tym za chwilę.

Musze przyznać, ż pomysł żeby pojawić się na szlaku max o 7:00 był strzałem w dziesiatkę. Teraz dopiero całe tłumy ludzi ruszyły w kierunku „Chochołowskiej”. Kiedy teraz to piszę, to chce mi się śmiać, bo droga powrotna (czyli innymi słowy „w dół) zajęła nam tyle samo co pod górę. Po prostu liczba odwiedzających TPN była tak duża, że nie dało się specjalnie podgonić na szlaku.

Po dotarciu do samochodu (aha, jeszcze jedno - nie zaparkowałem na krokusach) szybko zrzuciliśmy plecaki i w drodze do kolejnego punktu wycieczki pojechaliśmy coś zjeść.

Kolejny punkt to Kuźnice i szlak do Hali Kondratowej, gdzie mieliśmy nocować. Po drodze wstąpiliśmy na Polanę Kalatówki, gdzie oczywiście było bardzo fioletowo, jednak już nie tłoczno. Do Kontratowej dotarliśmy około 18:00. Kto był w tym schronisku to wie, że jest ono nie duże i około 40 osób znajdujących się w środku skuteczne ogranicza liczbę miejsc siedzących i stojących. Na szczęście część z nich wpadło tutaj jedynie na chwilę i poszli, bądź pojechali dalej. Piszę pojechali, ponieważ w ten weekend w Tatrach przeważali skiturowcy.

Kiedy wieczór zapadł na dobre postanowiłem wyjść przed budynek i poćwiczyć długie czasu. No cóż od razu przyznam, że pobiłem swój rekord naświetlania, bo trzymałem spust przez 180 sekund. Dla części z Was to pewnie normalka, dla mnie nie. :)

Około 22:00 jak przystało na to schronisko szybka akcja przesuwania stołów i już ponad 20 osób ma gdzie się rozłożyć. Jeszcze tylko budzi na 5:20 i można spać. 5:20? No co miałem przespać wschód? :)

Trochę było ciężko, ale się udało, co prawda wschód nie był spektakularny, ale udało mi się uchwycić ciekawie oświetloną Przełęcz pod Kopą Kondracką.

Później przyszedł czas na śniadanie i wymarsz na Kalatówki kontynuować krokusowy plener. Ostatecznie około 13:00 postanowiliśmy wracać do Kuźnic i do domu.

Wypad muszę oceniać na 6. Nareszcie udało mi się sfotografować krokusy, fotografowałem w nocy przy bardzo długich czasach i do tego mieliśmy całkiem dobry czas przejścia.

Dlaczego już drugi raz piszę o czasie? Na ten rok mamy kilka ambitnych planów i potrzebna jest do nich kondycja. Tak więc trzymajcie kciuki.

Pozdrawiam,
Kuba

Tagi: 
Wczytuję...
Wczytuję...

Czy wiesz, że...

W portalu Góry i Ludzie również Ty możesz zostać autorem artykułów, które przeczytają tysiące Internautów! Już dziś zarejestruj się i zacznij bezpłatnie dodawać swoje treści. To doskonała reklama dla Ciebie i Twoich górskich dokonań. Więcej informacji znajdziesz tutaj.

Dodaj własny artykuł

Już dziś zarejestruj się i dodawaj własne artykuły dla tysięcy czytelników portalu!

Chcę zostać autorem!

Wczytuję...