Rok 2015 był dla Caminito del Rey przełomowy. Odnowiona Ścieżka Króla została ponownie otwarta po latach restauracji. Szlak wiodący między dwiema elektrowniami, przez wąwóz znów był gotowy powitać turystów. Dosłownie – turystów. Dotychczas uznawany za jeden z najtrudniejszych i najniebezpieczniejszych otworzył się na szeroką publiczność. Gdy wcześniej przeprawę przez via ferratę podejmowali tylko doświadczeni, a mniej doświadczeni przypłacali próby życiem, teraz Caminito przejść może prawie każdy. Po adrenalinie nie zostało zbyt wiele. Widoki są za to fantastyczne.
Pierwsze kroki na turystycznym szlaku postawił król. W 1920 roku Alfons XIII przeszedł cały, liczący około 2 km odcinek po betonowych platformach i schodach. Wcześniej ścieżka używana z rzadka przez pracowników elektrowni i niezbyt zabezpieczona, wraz z ostatnim krokiem monarchy zyskała legendarną wręcz sławę. Hiszpania oszalała na punkcie przesmyku o ścianach sięgających 300m wysokości i przesmykom szerokich na niespełna 10m. Turystyka kwitła, a o El Choro (pobliska miejscowość) stało się głośno.Z biegiem lat szlak popadał w niełaskę i zaczął się sypać – dosłownie. Turystów było coraz mniej. Gdy alpinizm stał się modny i wspinacze odkryli na nowo Caminito del Rey szybko ogłoszono go mrożącym krew w żyłach i trudnym. W 2000 roku szlak był w tak opłakanym stanie, że nawet stalowe podpory betonowych chodników odpadały od ściany same z siebie. Kilka osób zginęło, a trasę zamknięto. A gdy pomimo tego życie straciło tu kilka kolejnych osób władze Andaluzji postanowiły nie walczyć z brawurą.
Cztery lata renowacji i 9 milionów Euro na nowe chodniki, parkingi, drogi, autobusy oraz zaplecze pozwoliły otworzyć Caminito znów dla turystów. No to i my meldujemy się na parkingu w El Choro, skąd jednym z nowych busów udamy się zaraz do wejścia – na północy.
Przez Caminito del Rey
Szlak jest jednokierunkowy, co sprawia pewne trudności logistyczne. Rozwiązania są dwa: albo zostawiamy auto przy wejściu (północna część), albo przy wyjściu (El Chorro). Jeśli dojeżdżacie tu pociągiem, to stacja jest tylko w El Chorro – proste. Stąd też od wejścia na szlak dzieli nas około 60-90 min – czas ten jest rozbity na czekanie na autobus (odjeżdża spod stacji kolejowej co 30 min), 25 min drogi i spacer od ostatniego przystanku do wejścia – 40 min w dół.
Logistyka jest istotna, gdyż do Caminito del Rey bilety trzeba kupić ze sporym wyprzedzeniem. I są one na konkretną godzinę. Przy wejściu dostajemy kaski i… droga wolna. To tyle formalności – szlak każdy przemierza we własnym tempie.
Cała trasa podzielona jest na cztery odcinki: dojście z parkingu do wejścia – ścieżka w lesie, wejście i około 400m kładki nad wąskim kanionem, 1,5 km łagodnej ścieżki po zboczu wąwozu czy też sporej doliny, kolejny wąski przesmyk między skałami (lub tunel), wyjście przez most na pionową skałę i droga powrotna.
Oczywiście najlepsze są odcinki między skałami, gdy kilkadziesiąt metrów poniżej nas woda dziarsko wypłukuje sobie drogę. Fragment przez dolinę szybko robi się nużący – tu idziemy wzdłuż starego kanału. Ot można zrobić sobie przerwę, poszukać krzaczków i ustronnego miejsca (toalet między wejściem a wyjściem – brak).
Caminito bywa zamykane, gdy wiatr lub deszcz zbytnio się rozhulają. Nas niestety ominął trzeci odcinek i zamiast nad wąwozem musieliśmy pokonać ten odcinek starym tunelem, co wbrew pozorom było też całkiem ciekawym przeżyciem.
Wisienka na torcie to ostatnie 300 metrów szlaku. Z tunelu wychodzimy wprost na ażurowy, wiszący 100m nad dnem wąwozu most. Wiatr faktycznie sprawia, że cała konstrukcja wydaje się być niczym latawiec. Przeciąg, że hej!Za mostem czeka nas jeszcze trochę schodów i spacer kładką wzdłuż pionowej ściany. To jedyny fragment o sporej ekspozycji i wzbudzający naprawdę dużo emocji. I… i tyle.
Caminito del Rey to prosta trasa, którą spokojnie pokonać można w lekkich butach. Sandałów nie polecamy, bo po żwirze chodzi się co nieco, ale zwykłe adidasy zdadzą tu egzamin. Na pewno osoby o lęku wysokości czy przestrzeni będą się tu czuły mocno niekomfortowo, a dzieci poniżej 8 roku życia nie zostaną w ogóle wpuszczone.
My spodziewaliśmy się większej dozy adrenaliny i większych przestrzeni. Tymczasem szlak okazał się ładną trasą widokową. Nietypową, nawet unikalną, ale wypraną z legendarnej grozy i emocji. Ot – atrakcja dla wszystkich.
Caminito del Rey praktycznie
-
Trasa jest łatwa – nie trzeba mieć doświadczenia wysokogórskiego itp.
- Zaplanujcie wszystko wcześniej – bilety kupić można (a nawet trzeba) na: www.caminitodelrey.info, tu też są dokładne informacje o dojeździe, autobusach i zakazach.
- Wejściówki są na konkretny dzień i godzinę. Hiszpanie są w miarę elastyczni – nas wpuszczono 30 min wcześniej, ale gdy zrobi się ciasno nie liczyłbym na pobłażliwość.
- Szlak może być zamknięty z powodu wiatru lub deszczu – sprawdźcie to wcześniej, bo wiatr zdarza się często!
- Adidasy czy lekkie buty trekkingowe zdadzą egzamin. Buty za kostkę – zbędne. Sandały i szpiliki – odradzam.
- 9.2 km na Endomondo od wyjścia z autobusu do parkingu przy El Choro – 2h 40min. Trasa ma około 70m w górę i 200m w dół, więc się nawet nie spocicie.
- Zabierzcie ze sobą wodę, załatwcie potrzeby w restauracji przed szlakiem.
- Z Malagi do El Chorro dostać się można pociągiem, autobusem lub samochodem (nam zajęło to około godziny). Zresztą Malaga to najlepsza baza wypadowa w Andaluzji.
- Zabierzcie wydrukowane bilety.
- Dzieci poniżej 8 lat nie są wpuszczane.
- Nie pozwala się też na wnoszenie dużych plecaków, używanie parasolek i statywów czy wprowadzania zwierząt. Obsługa jest bardzo przeczulona na punkcie blokowania przejść i tamowaniu przepustowości.
Artykuł opublikowany oryginalnie na OneDayStop.com
Komentarze