To był ostatni dzień naszego pobytu w Karkonoszach. W planach mieliśmy zejście do Karpacza zielonym szlakiem ze schroniska Odrodzenie. Gdy doszliśmy do rozejścia okazało się, że szlak jest zamknięty ze względu na zagrożenie lawinowe. Nie radzimy nikomu lekceważyć takich ostrzeżeń, więc sami też zmieniliśmy plany. Poszliśmy, więc czerwonym do Słonecznika i potem w dół żółtym.
To co na początku było przez Nas przeklinane, okazało się chyba najlepszym co nas mogło spotkać. Weszliśmy bowiem w chmury, które napędził Fen wiejący od strony czeskiej. Fen, czyli porywisty wiatr występujący w Karkonoszach, wiejący z góry w stronę dolin. Jego odpowiednikiem w Tatrach jest Halny. Nigdy wcześniej nie miałem okazji doświadczyć go osobiście w górach. Tym razem się udało i to było spektakularne!
Przelewające się przez grzbiet Karkonoszy gęste chmury stworzyły niesamowity spektakl gry światła i cienia. Sytuacja była bardzo dynamiczna i warunki zmieniały się co chwilę – od kompletnego braku widoczności powyżej 5 metrów, po całkowicie czyste niebo. Było to spore wyzwanie dla mojego aparatu, ale i tak przez prawie dwie godziny szedłem z bananem na ustach, bo nie mogłem uwierzyć, że widzę coś tak niesamowitego. Moje kompanki - Asia i Misza były trochę mniej zadowolone, bo musiały iść chwilę pod górkę zamiast cały czas w dół;). Najchętniej w ogóle bym się stamtąd nie ruszał, ale musieliśmy zdążyć dojść do auta zanim się ściemni.
Miłego oglądania!
Kliknij tu, aby zobaczyć album na Facebooku lub tu żeby przejść na moją stronę.
Przeczytaj też
Czy wiesz, że...
W portalu Góry i Ludzie również Ty możesz zostać autorem galerii, które zobaczą tysiące Internautów! Już dziś zarejestruj się i zacznij bezpłatnie dodawać swoje fotografie. To doskonała reklama dla Ciebie i Twoich górskich dokonań. Więcej informacji znajdziesz tutaj.
Komentarze